Tzw. globalna polityka jest obecnie zorganizowana wokół dwóch głównych frontów, których wiodące ideologie można określić mianami diabolizmu dionizyjskiego i diabolizmu apollińskiego.
Ten pierwszy specjalizuje się w nachalnej promocji wszelkiego rodzaju anomalii, wynaturzeń i dysfunkcjonalności, windowanych na piedestał w ramach krzewienia tzw. różnorodności i inkluzywności, a następnie wykorzystywanych na gruncie walki politycznej o domniemane "równouprawnienie" czy też "zasady antydyskryminacyjne".
Z kolei ten drugi przywdziewa maskę obrońcy siły witalnej ludzkiego ducha tłamszonego przez "dionizyjskich" mizantropów. Jako taki promuje on socjobiologiczno-technokratyczną mieszaninę trybalizmu, militaryzmu i technotriumfalizmu nęcącego podbojem kosmosu, kognitywnymi protezami, chirurgiczno-botoksową "wieczną młodością" i im podobnymi bałamuctwami.
Są to naturalnie dwie strony tego samego medalu, których wspólnym, nadrzędnym i ostatecznym celem jest nieodwracalne upodlenie i potępienie człowieka będące rezultatem nakłonienia go bądź to do jawnego duchowego samobójstwa, bądź do równie fatalnego w skutkach "samoubóstwienia". Na płaszczyźnie "strukturalnej" ich wspólnym mianownikiem jest zaś agresywny, nieskończenie pasożytniczy etatyzm pleniący się pod egidą bądź to "wyemancypowania uciśnionych i ochrony Matki Ziemi", bądź "zwalczenia wrogów ludzkości i budowy dobrobytu".
Z powyższego wynika, że z polityką - zwłaszcza na poziomie globalnym - nie należy już dziś wiązać absolutnie żadnych nadziei, jako że powyższe dwa fronty w swoich rozmaitych postaciach szczegółowych są skazane wyłącznie na spektakularną wzajemną eliminację, do uczestnictwa w której usiłują one namówić jak największą liczbę potencjalnych ofiar.
Należy dbać zamiast tego o kategoryczne uodpornienie się na wszelkie pseudomesjańskie obietnice "odnowionej wielkości", "przywróconej normalności", "powszechnej godności" czy "światowej harmonii", a następnie trwanie do końca przy tym wszystkim, co nie ma nic wspólnego z konglomeratem nawarstwionych, dopełniających się zabobonów tzw. nowoczesności.
Innymi słowy, należy trzymać się niezłomnie ponadczasowych przejawów Prawdy, Dobra i Piękna, które owo spiętrzenie zabobonów bezustannie próbuje sobą przytłoczyć. Wtedy ocali się zarówno osobistą wolność, jak i możliwość osiągnięcia wszystkich jej najlepszych celów - a zatem, zgodnie z klasyczną sentencją, doprowadzi się do tego, że sprawiedliwości stanie się zadość, choćby świat miał zginąć. A może nawet do tego, że sprawiedliwości stanie się zadość, aby świat nie zginął.
No comments:
Post a Comment