Tuesday, October 22, 2024

Dionizyjskie i apollińskie pułapki globalnej polityki

Tzw. globalna polityka jest obecnie zorganizowana wokół dwóch głównych frontów, których wiodące ideologie można określić mianami diabolizmu dionizyjskiego i diabolizmu apollińskiego.

Ten pierwszy specjalizuje się w nachalnej promocji wszelkiego rodzaju anomalii, wynaturzeń i dysfunkcjonalności, windowanych na piedestał w ramach krzewienia tzw. różnorodności i inkluzywności, a następnie wykorzystywanych na gruncie walki politycznej o domniemane "równouprawnienie" czy też "zasady antydyskryminacyjne".

Z kolei ten drugi przywdziewa maskę obrońcy siły witalnej ludzkiego ducha tłamszonego przez "dionizyjskich" mizantropów. Jako taki promuje on socjobiologiczno-technokratyczną mieszaninę trybalizmu, militaryzmu i technotriumfalizmu nęcącego podbojem kosmosu, kognitywnymi protezami, chirurgiczno-botoksową "wieczną młodością" i im podobnymi bałamuctwami.

Są to naturalnie dwie strony tego samego medalu, których wspólnym, nadrzędnym i ostatecznym celem jest nieodwracalne upodlenie i potępienie człowieka będące rezultatem nakłonienia go bądź to do jawnego duchowego samobójstwa, bądź do równie fatalnego w skutkach "samoubóstwienia". Na płaszczyźnie "strukturalnej" ich wspólnym mianownikiem jest zaś agresywny, nieskończenie pasożytniczy etatyzm pleniący się pod egidą bądź to "wyemancypowania uciśnionych i ochrony Matki Ziemi", bądź "zwalczenia wrogów ludzkości i budowy dobrobytu".

Z powyższego wynika, że z polityką - zwłaszcza na poziomie globalnym - nie należy już dziś wiązać absolutnie żadnych nadziei, jako że powyższe dwa fronty w swoich rozmaitych postaciach szczegółowych są skazane wyłącznie na spektakularną wzajemną eliminację, do uczestnictwa w której usiłują one namówić jak największą liczbę potencjalnych ofiar.

Należy dbać zamiast tego o kategoryczne uodpornienie się na wszelkie pseudomesjańskie obietnice "odnowionej wielkości", "przywróconej normalności", "powszechnej godności" czy "światowej harmonii", a następnie trwanie do końca przy tym wszystkim, co nie ma nic wspólnego z konglomeratem nawarstwionych, dopełniających się zabobonów tzw. nowoczesności.

Innymi słowy, należy trzymać się niezłomnie ponadczasowych przejawów Prawdy, Dobra i Piękna, które owo spiętrzenie zabobonów bezustannie próbuje sobą przytłoczyć. Wtedy ocali się zarówno osobistą wolność, jak i możliwość osiągnięcia wszystkich jej najlepszych celów - a zatem, zgodnie z klasyczną sentencją, doprowadzi się do tego, że sprawiedliwości stanie się zadość, choćby świat miał zginąć. A może nawet do tego, że sprawiedliwości stanie się zadość, aby świat nie zginął.

Tuesday, October 15, 2024

Dobrze żyć w świecie to nie psuć jego porządku

Warunkiem koniecznym traktowania zwierząt jako podopiecznych jest nietraktowanie ich jak członków rodziny, warunkiem koniecznym traktowania komputerów jako narzędzi jest nietraktowanie ich jak intelektów, warunkiem koniecznym traktowania ziemi jako żywicielki jest nietraktowanie jej jak matki, a warunkiem koniecznym traktowania człowieka jako bliźniego jest nietraktowanie go jak Boga.

Próby zrównywania rzeczy nierównych uwłaczają rzeczom wyższym i zakłamują rzeczy niższe, próby zacierania granic między zjawiskami różnymi pod względem jakości zamykają wszystkie zjawiska w granicach nijakości, a próby likwidacji nieodłącznych podziałów nieodłącznie likwidują próbujących w ten sposób dzielić.

Monday, October 14, 2024

"Róbta, co chceta", czyli najbardziej niebezpieczna i niszczycielska formuła samozniewolenia

Najmarniejsze perspektywy dla wolności roztaczają się w świecie, w którym powszechną aprobatą cieszy się maksyma głosząca nie "rób, co ci każą", tylko "róbta, co chceta".

Tą pierwszą da się bowiem pogodzić z dobrowolnie podjętą dyscypliną i zdobywaniem doświadczenia w obrębie swobodnie uznanych hierarchii, co może służyć coraz mądrzejszemu ukierunkowywaniu swojej wolności i podnoszeniu skuteczności wynikających z niej działań. Tymczasem ta druga naraża jedynie wolność na ośmieszenie, utożsamiając ją w najlepszym razie z frywolnością nie dbającą o swoje konsekwencje, a w najgorszym razie z samobójczym buntem wobec natury rzeczywistości.

Innymi słowy, nawet pod presją spartańskiego rygoru można zachować swobodę woli, ale na gruncie "emancypacyjnej dezynwoltury" można się wyłącznie zniewolić najbardziej krępującym łańcuchem: przekonaniem o własnej wszechmocy.