Jednym z bardziej rażących przejawów duchowego infantylizmu jest rozpleniające się już od dłuższego czasu w okolicach każdego grudnia określenie "magia Świąt". Jest ono o tyle rażące w swej niedorzeczności, o ile Święta Bożego Narodzenia nie tylko nie mają nic wspólnego z żadnymi horoskopowymi, tarotowymi, wróżbiarskimi, mediumicznymi czy jakimikolwiek innymi czarnoksięskimi zabobonami, ale wręcz są w swej wymowie całkowicie im przeciwne: Święta te upamiętniają wszakże przyjęcie przez Boga ludzkiej natury, co jest ścisłą odwrotnością dążności do ludzkiego samoubóstwienia, która stanowi podstawę wszelkich poprawnie definiowanych praktyk magicznych.
Stąd warto zadbać o wniesienie swojego osobistego wkładu w wyrugowanie owego określenia z powszechnej przestrzeni językowej, gdyż jest ono rzadkim przykładem wzorcowego połączenia samozadowolonej miałkości z logiczną niedorzecznością, a więc zespolenia intelektualnego szachrajstwa z emocjonalną manipulacją. Im bowiem mniej będzie się bezmyślnie albo matacko pytlować o "magii Świąt", tym więcej będzie można świadomie i w dobrej wierze powiedzieć o ich radości, wesołości, rodzinności czy doniosłości, których pozostaje życzyć wszystkim jak najwięcej.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment