Im szybciej i wyraźniej obumierają wszelkie wielkie iluzje tego świata - wszelkie puste obietnice internacjonalistycznego, hedonistycznego, technologicznego czy terapeutycznego "raju na ziemi" - tym mocniej i wyraźniej lśni jedyna niezawodnie pewna gwiazda przewodnia, która wskazuje drogę do miejsca Narodzenia Pańskiego. W tym miejscu, w którym objawiło się najpełniejsze i najdonioślejsze zetknięcie Raju z ziemią, każdy może odnaleźć niewyczerpane źródło najbardziej wiarygodnych obietnic: ogromnie wymagających, ale też nieskończenie wynagradzających.
Niech pogłębiona refleksja na temat tych właśnie obietnic - tak ponadczasowo solidnych i pokrzepiających zwłaszcza na tle coraz nachalniejszego zalewu coraz tandetniejszych atrap szczęścia i zbawienia - pozwoli jak największej liczbie ludzi odnowić w sobie postanowienie "bycia doskonałym, jak doskonały jest nasz Ojciec Niebieski", co jest osiągalnym stanem rzeczy właśnie dlatego, że Syn Boży postanowił podźwignąć skażoną ludzką naturę jednocząc ją ze swą nieskazitelną boską naturą. Dla każdego, kto zechce szczególnie uważnie kontemplować ową prawdę w ciągu najbliższych dni, dni te będą niezawodnie radosne i uroczyste w najgłębszym tych słów znaczeniu - czego pozostaje wszystkim serdecznie życzyć. Gaudete, Christus est natus!
Monday, December 25, 2023
Thursday, December 21, 2023
Orwellizm versus neo-orwellizm, czyli "wojna to pokój" versus "wszystko to cokolwiek"
Klasyczny orwellizm głosił, że wojna to pokój, wolność to niewola, a ignorancja to siła. Innymi słowy, odwracał on znaczenia słów, ale wciąż czynił te znaczenia zrozumiałymi. Tymczasem neo-orwellizm - czyli już w pełni dojrzała i dużo bardziej niszczycielska forma wzmiankowanej praktyki - głosi, że mącenie to wyjaśnianie, pustosłowie to treściwość, a bałamuctwo to ujednoznacznianie.
Stąd o ile przeciwstawianie się klasycznemu orwellizmowi wymagało mówienia bez ogródek, że wojna to wojna, a pokój to pokój, o tyle przeciwstawianie się jego dzisiejszej, jeszcze bardziej wężowej mutacji wymaga mówienia bez zahamowań rzeczy jeszcze bardziej zasadniczej, a mianowicie tego, że tak to tak, nie to nie, a cała reszta to balast z piekła rodem.
Tylko wtedy uniknie się przytłoczenia kociokwikiem celowo rozpętanym i podsycanym przez tych, którzy twierdzą, że co prawda wojna to wojna, ale po odpowiednim "rozeznaniu", "ukontekstowieniu" i "ponownym odczytaniu" może ona jednak nosić pewne cechy pokoju, a nawet nowego, lepszego pokoju. To zaś jest absolutnie niezbędne, jeśli chce się skutecznie ochronić pokój przed tymi, którzy chcą go zniszczyć przede wszystkim na poziomie nie politycznym i zbiorowym, tylko indywidualnym i duchowym - wiedząc doskonale, że to od rozstrzygnięć na tym poziomie zależy wszystko inne.
Stąd o ile przeciwstawianie się klasycznemu orwellizmowi wymagało mówienia bez ogródek, że wojna to wojna, a pokój to pokój, o tyle przeciwstawianie się jego dzisiejszej, jeszcze bardziej wężowej mutacji wymaga mówienia bez zahamowań rzeczy jeszcze bardziej zasadniczej, a mianowicie tego, że tak to tak, nie to nie, a cała reszta to balast z piekła rodem.
Tylko wtedy uniknie się przytłoczenia kociokwikiem celowo rozpętanym i podsycanym przez tych, którzy twierdzą, że co prawda wojna to wojna, ale po odpowiednim "rozeznaniu", "ukontekstowieniu" i "ponownym odczytaniu" może ona jednak nosić pewne cechy pokoju, a nawet nowego, lepszego pokoju. To zaś jest absolutnie niezbędne, jeśli chce się skutecznie ochronić pokój przed tymi, którzy chcą go zniszczyć przede wszystkim na poziomie nie politycznym i zbiorowym, tylko indywidualnym i duchowym - wiedząc doskonale, że to od rozstrzygnięć na tym poziomie zależy wszystko inne.
Wednesday, December 20, 2023
"Demokracja przedstawicielska" wolna od masek
Ostateczna faza gnilna "demokracji przedstawicielskiej" ma miejsce wtedy, gdy jej bieżący triumfatorzy nie są już w stanie zaoferować swoim poplecznikom ani żadnej ponętnej wizji świetlanej przyszłości, ani nawet żadnej wiarygodnej obietnicy stabilnej teraźniejszości, a jedynie szydercze celebrowanie usuwania swoich przeciwników, choćby jednych od drugich nic w gruncie rzeczy nie różniło.
Wtedy społeczeństwo ma możliwość ujrzenia "demokracji przedstawicielskiej" w jej nagiej, wolnej od masek postaci: zjawiska służącego nie realizacji "społecznych wizji" czy zapewnianiu "społecznego porządku", tylko eksploatowaniu społecznych przywar i kanalizowaniu społecznych resentymentów. Wtedy też ma ono być może ostatnią szansę na to, by ta prawda je otrzeźwiła, zawstydziła i wreszcie wyzwoliła: pod tym wszelako warunkiem, że wciąż jest ona w stanie przyprawić wystarczająco dużą liczbę osób o intelektualny niesmak, wyrzut sumienia i duchowe wzburzenie.
Wtedy społeczeństwo ma możliwość ujrzenia "demokracji przedstawicielskiej" w jej nagiej, wolnej od masek postaci: zjawiska służącego nie realizacji "społecznych wizji" czy zapewnianiu "społecznego porządku", tylko eksploatowaniu społecznych przywar i kanalizowaniu społecznych resentymentów. Wtedy też ma ono być może ostatnią szansę na to, by ta prawda je otrzeźwiła, zawstydziła i wreszcie wyzwoliła: pod tym wszelako warunkiem, że wciąż jest ona w stanie przyprawić wystarczająco dużą liczbę osób o intelektualny niesmak, wyrzut sumienia i duchowe wzburzenie.
Tuesday, December 19, 2023
Duchowy infantylizm pytlowania o "magii Świąt"
Jednym z bardziej rażących przejawów duchowego infantylizmu jest rozpleniające się już od dłuższego czasu w okolicach każdego grudnia określenie "magia Świąt". Jest ono o tyle rażące w swej niedorzeczności, o ile Święta Bożego Narodzenia nie tylko nie mają nic wspólnego z żadnymi horoskopowymi, tarotowymi, wróżbiarskimi, mediumicznymi czy jakimikolwiek innymi czarnoksięskimi zabobonami, ale wręcz są w swej wymowie całkowicie im przeciwne: Święta te upamiętniają wszakże przyjęcie przez Boga ludzkiej natury, co jest ścisłą odwrotnością dążności do ludzkiego samoubóstwienia, która stanowi podstawę wszelkich poprawnie definiowanych praktyk magicznych.
Stąd warto zadbać o wniesienie swojego osobistego wkładu w wyrugowanie owego określenia z powszechnej przestrzeni językowej, gdyż jest ono rzadkim przykładem wzorcowego połączenia samozadowolonej miałkości z logiczną niedorzecznością, a więc zespolenia intelektualnego szachrajstwa z emocjonalną manipulacją. Im bowiem mniej będzie się bezmyślnie albo matacko pytlować o "magii Świąt", tym więcej będzie można świadomie i w dobrej wierze powiedzieć o ich radości, wesołości, rodzinności czy doniosłości, których pozostaje życzyć wszystkim jak najwięcej.
Stąd warto zadbać o wniesienie swojego osobistego wkładu w wyrugowanie owego określenia z powszechnej przestrzeni językowej, gdyż jest ono rzadkim przykładem wzorcowego połączenia samozadowolonej miałkości z logiczną niedorzecznością, a więc zespolenia intelektualnego szachrajstwa z emocjonalną manipulacją. Im bowiem mniej będzie się bezmyślnie albo matacko pytlować o "magii Świąt", tym więcej będzie można świadomie i w dobrej wierze powiedzieć o ich radości, wesołości, rodzinności czy doniosłości, których pozostaje życzyć wszystkim jak najwięcej.
Friday, December 15, 2023
Przeciw tyranii samozadowolonego błazeństwa
Najgroźniejsza dla ludzkiego ducha jest nie tyrania fizycznych represji czy doktrynerskich nakazów, tylko samozadowolonego błazeństwa. Pierwsza może obudzić w swoich ofiarach samoobronny heroizm, a druga samoobronną mądrość, podczas gdy trzecia zabija w swoich ofiarach nawet zdolność rozumienia owych pojęć, lub też, co gorsza, utożsamia heroizm z błaznowaniem wyjątkowo jazgotliwym, a mądrość z błaznowaniem wyjątkowo cynicznym.
Stąd o ile dwie pierwsze z wyżej wymienionych tyranii giną na ogół w wyniku gwałtownego zamachu, o tyle ostatnia obumiera przeważnie wskutek przewlekłego samobójstwa. Najlepszą więc rzeczą, jaką można zrobić w jej obliczu, jest tak wytrwałe i opanowane dbanie o rzeczy poważne, żeby w każdym z nią kontakcie okazywała się ona tym, czym w istocie jest: efemeryczną nierzeczywistością niezdolną do zniszczenia czy nawet naruszenia niczego, czego z własnej woli nie wystawi się na jej działanie.
Stąd o ile dwie pierwsze z wyżej wymienionych tyranii giną na ogół w wyniku gwałtownego zamachu, o tyle ostatnia obumiera przeważnie wskutek przewlekłego samobójstwa. Najlepszą więc rzeczą, jaką można zrobić w jej obliczu, jest tak wytrwałe i opanowane dbanie o rzeczy poważne, żeby w każdym z nią kontakcie okazywała się ona tym, czym w istocie jest: efemeryczną nierzeczywistością niezdolną do zniszczenia czy nawet naruszenia niczego, czego z własnej woli nie wystawi się na jej działanie.
Tuesday, December 5, 2023
Upadek „klimatycznej” wieży Babel: dokonujący się nie z hukiem, ale ze skomleniem
Gdy do płyty lotniska przymarzają samoloty mające dostarczyć "aktywistów" na wszechzwiązkowe plenum przeciwko ocieplaniu się świata, naftowy kacyk patronujący całemu przedsięwzięciu oświadcza niespodzianie, że nie istnieje żaden "naukowy konsensus" uzasadniający pilną rezygnację z wykorzystywania paliw kopalnych, a z ideologicznie zinfiltrowanego Watykanu - placówki dbającej ponoć po dziś dzień przede wszystkim o zbawienie indywidualnych ludzkich dusz - płyną na wspomniane plenum coraz bardziej histeryczne epistoły o tym, że świat potrzebuje w pierwszym rzędzie znacznie więcej "multilateralizmu" (czytaj: globalnej władzy politycznej), wówczas zbieżność wszelkich znaków naturalnych, ludzkich i opatrznościowych jasno wskazuje, że najbezczelniejsza wieża Babel ostatnich czasów wali się w przyspieszonym tempie.
Inaczej rzecz ujmując, owa wieża dawno przekroczyła już swój etap groźny i triumfalistyczny, a nawet śmieszny i komiczny, znajdując się obecnie na etapie absurdalnym i groteskowym. Albo też, trawestując klasyka, rozpada się ona nie z hukiem, ale ze skomleniem. Trudno tym samym o wyrazistszy sygnał, żeby z jednej strony opuścić wszelkie jej lokalne przyczółki, które czeka identyczny los, a z drugiej strony przygotować się do skrupulatnego wyprzątnięcia pozostałego po niej globalnego gruzowiska. I choć dzikie zwierzę przyparte do muru może przez krótką chwilę kąsać szczególnie zajadle, nawet owa tymczasowa zajadłość powinna być odebrana przez ogół ludzi dobrej woli jako pokrzepiający prognostyk tego, że już niebawem będzie można ostatecznie odetchnąć z ulgą.
Inaczej rzecz ujmując, owa wieża dawno przekroczyła już swój etap groźny i triumfalistyczny, a nawet śmieszny i komiczny, znajdując się obecnie na etapie absurdalnym i groteskowym. Albo też, trawestując klasyka, rozpada się ona nie z hukiem, ale ze skomleniem. Trudno tym samym o wyrazistszy sygnał, żeby z jednej strony opuścić wszelkie jej lokalne przyczółki, które czeka identyczny los, a z drugiej strony przygotować się do skrupulatnego wyprzątnięcia pozostałego po niej globalnego gruzowiska. I choć dzikie zwierzę przyparte do muru może przez krótką chwilę kąsać szczególnie zajadle, nawet owa tymczasowa zajadłość powinna być odebrana przez ogół ludzi dobrej woli jako pokrzepiający prognostyk tego, że już niebawem będzie można ostatecznie odetchnąć z ulgą.
Subscribe to:
Posts (Atom)