Nie powinno absolutnie zaskakiwać, że w im większym stopniu ludzkość ma na sztandarach już wyłącznie karykaturalnie miałkie postulaty "zdrowia, dobrobytu, pokoju, bezpieczeństwa, różnorodności, inkluzywności, dialogu i samorozwoju", w tym większym stopniu nieuchronnie osuwa się w coraz to kolejne chroniczne konflikty (od zbrojnych po gabinetowe), gospodarcze recesje i ogólny psychiczny niedowład. Miałkość i płycizna podobnych postulatów jest bowiem doskonale miarodajnym odzwierciedleniem dominacji intelektualnego lenistwa, moralnego tchórzostwa i infantylnego samozadowolenia, czyli tego wszystkiego, co bezwzględnie uniemożliwia konstruktywne odniesienie się do jakiegokolwiek systemowego wyzwania o charakterze militarnym, gospodarczym, psychologicznym czy przede wszystkim duchowym.
Nawiązując do klasyka nad klasykami, tylko takie mogą być rezultaty upartego, przewlekłego budowania ogólnoświatowego domu na piasku. Pocieszająca jest tu jednak świadomość, że w miarę konsekwentnego rozpadu owego domu na piasku na poziomie instytucjonalnym i systemowym, w coraz większym stopniu będzie się okazywało, kto na poziomie indywidualnym i osobowym zbudował dom na skale. Innymi słowy, w miarę nieuchronnego i przyspieszonego rozwiewania się wszelkiego rodzaju potiomkinowskich iluzji stworzonych na przestrzeni ostatnich dekad (a czasem nawet i wieków) - niezależnie od tego, jak dotkliwe mogą być tego reperkusje - coraz pełniejszą piersią będą mogli odetchnąć ci wszyscy, którzy swoją wewnętrzną wolność i swój wewnętrzny pokój zakotwiczyli w Prawdzie przez duże P. Warto więc choćby i rzutem na taśmę się z owych iluzji wyplątać i raz na dobre porzucić przekonanie, że "dekretowa rzeczywistość" będzie w stanie w nieskończoność uciekać od "tak" i "nie" - nawet wtedy, gdy będzie to już rozróżnienie równie wyraziste, co "być albo nie być".
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment