Stykając się nieuchronnie z wszechobecną i coraz bardziej rozzuchwaloną tandetą - polityczną, intelektualną, kulturową, duchową itd. - można ostatecznie ulec jednemu z dwóch fatalnych wyborów, albo kapitulując przed ową tandetą i uznając, że może nie jest z nią jednak tak najgorzej, albo kapitulując przed zgorzkniałym defetyzmem zakładającym, że jedynym niezawodnym sposobem obrony własnej godności jest dobrowolne wewnętrzne uchodźstwo.
Tymczasem istnieje oczywiście jeszcze jedna alternatywa, którą jest zachowywanie świadomości, iż umiejętność rozpoznania tandety i odczuwanie w kontakcie z nią dyskomfortu świadczy o istnieniu ponadczasowych standardów jakości. Mając tę świadomość, można następnie zidentyfikować rozmaite powstałe na przestrzeni dziejów wzorcowe przejawy owych standardów i trwać przy nich jak przy niezniszczalnej opoce, przyjmując rolę strażników i beneficjentów ich niezawodnie pokrzepiającego wpływu.
Innymi słowy, cytując klasyka nad klasykami, poza uleganiem światu i uciekaniem od niego można też być w świecie, ale nie ze świata. Tylko wówczas, łącząc zdystansowaną wstrzemięźliwość i asertywną odwagę, można zachować wewnętrzną wolność i wewnętrzny pokój, a nawet promieniować nimi na zewnątrz, choćby zewnętrze wydawało się w tym kontekście zupełnie nieobiecujące. Tylko wówczas można mieć bowiem pewność, że stanęło się po jedynej stronie, która nie jest w stanie przegrać.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment