Wspominałem niedawno o zabieganiu rządców Nigerii i Ukrainy o znalezienie się w gronie "pionierów" w zakresie wdrażania CBDC (cyfrowych walut banków centralnych). W pierwszym przypadku stosownym pretekstem jest przedstawianie CBDC jako panaceum na chroniczną korupcję i przestępczość finansową, a w drugim przypadku - podkreślanie ich rzekomej efektywności w dziele finansowej obsługi kraju ogarniętego konfliktem zbrojnym.
Nigeria ani Ukraina nie stanowią jednak globalnych finansowych opiniotwórców, w przeciwieństwie do USA. Już tylko zatem czekać, aż Fed ogłosi, że wprowadzenie CBDC - prace nad którym trwają w Stanach od grudnia zeszłego roku - jest najlepszym gwarantem zapobiegania upadkom instytucji takich jak Silicon Valley Bank czy niesławna kryptowalutowa giełda FTX, albo też podmiotów finansowych o dużo bardziej "systemowym" znaczeniu, które mogą zacząć się niebawem rozsypywać w ramach dłużnych efektów domina. Wszakże wszystkie transakcje dokonywane w CBDC są absolutnie jawne dla centralnego systemu nadzorczego, a tym samym - jak zapewne rychło usłyszymy - ich rejestr umożliwia kontrolowanie na bieżąco, czy "systemowo ważne" banki bądź fundusze inwestycyjne są odpowiednio dokapitalizowane.
Jeśli więc w najbliższym czasie dojdzie do naszych uszu podobny syreni śpiew, zaintonowany w USA i powtarzany na całym świecie, wówczas nie należy mieć najmniejszej wątpliwości, jak na niego odpowiedzieć: żądaniem nietykalności gotówki, likwidacji limitów płatności gotówkowych i rozmontowania wszelkich wścibskich "centralnych rejestrów" transakcji, zwłaszcza podlegających "międzynarodowo zharmonizowanym" regulacjom. Wtedy i tyko wtedy można być bowiem pewnym, że nie pozostało się biernym w oporze wobec wizji świata, w którym kupić ni sprzedać nie może nikt, kto nie jest oznaczony przez budowniczych globalnej wieży Babel.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment