Kapitalizm to system, w którym nie tyle pracowitość gwarantuje sukces, co lenistwo gwarantuje porażkę. Stąd jest on uniwersalnym postrachem tych wszystkich, których pociągają ideologie lokujące źródło ich porażek poza nimi samymi: zwłaszcza w niechęci świata wobec ich złudzeń. Nie powinno zatem dziwić, że kapitalizm jest domyślnym winowajcą niepowodzeń wszelkich samozwańczych ofiar "toksycznego patriarchalizmu", "systemowego rasizmu", "rabunkowego antropocentryzmu" i nieskończonej serii wydumanych "fobii". Co znamienne, jest on owym winowajcą nawet wtedy, gdy jednym tchem sugeruje się przy okazji, że jedynym, ze wszech miar wolnym od arbitralnych uprzedzeń kryterium sukcesu jest w kapitalizmie obiektywnie mierzalna produktywność.
Gdy więc oskarżenia pod adresem danego systemu są tak wszechstronne i tak zbieżne w podsycającym je poznawczym dysonansie, wówczas można być pewnym, że uchwytuje on tak podstawową prawdę na temat obiektywnej rzeczywistości, jak nieśmiertelna fraza "kto nie pracuje, niech też nie je". To zaś sugeruje, że owe oskarżenia są ostatecznie kierowane pod adresem obiektywnej rzeczywistości, co przywodzi na myśl inną kanoniczną frazę: "nie będę służył". I to, oczywiście, też jest dostępny wybór, ale nie należy się łudzić, że kiedykolwiek będzie się uwolnionym od jego samobójczych następstw. Nieskończenie lepiej jest służyć, by i nam służono, ale to może się dokonać wyłącznie w świecie, w którym prawda zawsze góruje nad zachcianką.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment