W pierwszej połowie XX wieku na piedestał próbowano wywindować socjalizm dyktatorski: "społeczeństwa bezklasowe", "tysiącletnie rzesze" itp. W drugiej połowie XX wieku postanowiono zastąpić go socjalizmem sybaryckim: "państwami opiekuńczymi", prawo-człowieczym "końcem historii" itp. Obecnie zaś coraz bezczelniej stręczy się ludzkości socjalizm kabotyńsko-masochistyczny: "zerowy wzrost", robaczywą dietę, permanentny kiermasz wydumanych krzywd i niezaspokajalnych roszczeń itp.
Ten pierwszy całkowicie odbierał jednostce wolność, ale przynajmniej deklaratywnie próbował dbać o zachowanie jej poczucia godności i sprawczości; ten drugi odbierał jej wolność przy jednoczesnym rozmiękczaniu jej poczucia godności i sprawczości; zaś ten najnowszy próbuje połączyć odebranie jej wolności z maksymalnie szyderczym poniżeniem jej godności i skłonieniem jej do własnowolnego wyzbycia się sprawczości
Innymi słowy, od ponad wieku mamy do czynienia z kolejnymi, coraz bardziej groteskowymi mutacjami tego samego potwora, któremu do tej pory odrąbywano jedynie macki, zamiast finalnie odrąbać mu łeb. To zaś może się skutecznie dokonać nie na poziomie politycznym czy gospodarczym, lecz wyłącznie na poziomie duchowym: tzn. w ramach uświadomienia sobie raz a dobrze, że z natury rzeczy nic się nikomu nie należy, i że wszelkie dobrodziejstwa będzie się otrzymywać wprost proporcjonalnie do tego, jak stanowczo będzie się żyło w zgodzie z tą prawdą.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment