Tzw. standardy ESG (environmental, social, and corporate governance) i DEI (diversity, equity, and inclusion) są standardami nie tylko jednoznacznie politycznymi i ideologicznymi, ale wręcz hiperpolitycznymi i hiperideologicznymi, tzn. oderwanymi od jakiegokolwiek logicznego obiektywizmu i w pełni podporządkowanymi arbitralnej roszczeniowości ich egzekutorów.
Tymczasem najbardziej przewrotną i zuchwałą częścią planu mającego na celu ich globalne narzucenie jest próba nadania im statusu kryteriów całkowicie apolitycznych i ideologicznie neutralnych, stanowiących jakoby naturalne przedłużenie oczywistych zasad etyki biznesu, takich jak "nie oszukuj", "nie kradnij" czy "wywiązuj się z zawartych umów". W dodatku usiłuje się je przedstawiać jako nic więcej niż "dobrowolnie akceptowane wytyczne", co zakrawa na kpinę w świecie, w którym z marszu przyjmują je wszystkie wielkie instytucje finansowe stanowiące część globalnego polityczno-korporacyjnego konglomeratu permanentnie przypiętego do monetarnej kroplówki i ogłoszonego "zbyt wielkim, by upaść".
Docelowy rezultat powyższych knowań jest więc taki, że firma, której zarząd nie myśli kłaniać się narracji o domniemanej "antropogenicznej katastrofie klimatycznej" czy też postulatom wdzięczenia się do wszelkich rzekomych "systemowo dyskryminowanych" grup społecznych, nie ma co liczyć na udzielenie kredytu, wejście na giełdę czy nawet swobodne korzystanie z podstawowych usług bankowych. Co gorsza, taka sytuacja ma być docelowo traktowana jako wolna od wszelkich ideologicznych naleciałości oraz w pełni zgodna z zasadami gospodarki rynkowej i wolnej przedsiębiorczości.
Nie trzeba dodawać, że skuteczne przeforsowanie powyższego planu przekształciłoby światową gospodarkę w całkowicie dysfunkcyjną parodię systemu choćby częściowo kapitalistycznego, stanowiącą połączenie chińskiej oligarchii partyjno-biurokratycznej i ONZ-owskiej dyktatury maltuzjańsko-neomarksistowskiej. Oczywistym jest też, że tak zorganizowany system nie tylko natychmiast spełniłby oczekiwania zwolenników "zerowego wzrostu", ale też błyskawicznie wpadłby w spiralę wykładniczo pogłębiającego się gospodarczego uwstecznienia.
Innymi słowy, komu zależy na zachowaniu przynajmniej bieżącego poziomu wydajności światowej gospodarki, jak również godności przedsiębiorcy w zakresie swobody odrzucania upupiających ideologicznych roszczeń, ten powinien na miarę własnych możliwości dbać o to, aby zablokować wszelkie ruchy legislacyjne zmierzające ku usankcjonowaniu owych standardów. W szerszej zaś perspektywie powinien on wzmacniać siły oporu wobec bankowości centralnej, harmonizacji regulacyjnej oraz pokrewnych czynników umożliwiających trwanie globalnego polityczno-korporacyjnego kartelu pragnącego narzucić owe standardy metodami pozalegislacyjnymi. Wtedy i tylko wtedy ktoś taki może pokrzepiać się myślą, że nie pozostał bierny w obliczu wyrachowanej społeczno-gospodarczej destrukcji na światową skalę.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment