Modnymi ostatnimi czasy zabawkami stały się boty generujące bohomazy i rymowanki, zwane czasem zwodniczo "malarstwem" lub "poezją". Podobno są one do tego stopnia skuteczne w dziele chałturzenia po chałturnikach, że niektórzy domniemani "artyści" zarzucają już ich twórcom "kradzież własności intelektualnej".
Jest to kolejna doskonała ilustracja faktu, iż tzw. sztuczna inteligencja nie tyle wykazuje coraz większy stopień rozumności i artystycznej umiejętności, co w coraz większym stopniu uzmysławia ludzkości skalę jej zabrnięcia w ślepy zaułek bezmyślności i tandety. W tym konkretnym przypadku obnaża ona estetyczną marność i zupełną odtwórczość tzw. sztuki współczesnej, polegającej na mieszaniu, łataniu, wykoślawianiu i losowym zestawianiu elementów dawnych dzieł będących przykładami rzeczywistej sztuki. Innymi słowy, jeśli przedmioty, wykazujące nad podmiotami przewagę wyłącznie ilościową, są w stanie szybciej i obficiej produkować dokładnie to samo, co wcześniej produkowały podmioty, jest to niezawodnym dowodem zerowej jakościowej wartości dodatkowej wnoszonej w danym przypadku przez podmioty.
Podsumowując, tzw. sztuczna inteligencja nie jest żadnym "równoprawnym partnerem" ludzkości w dziele tworzenia piękna, ani tym bardziej żadnym "artystycznym głosem przyszłości", tylko krzywym zwierciadłem, w którym ludzkość może coraz lepiej oglądać swoją własnowolnie sprokurowaną brzydotę i samodegradację. W tym sensie pełni ona niewątpliwie istotną edukacyjną rolę - pod tym wszelako warunkiem, że skorzystają z niej skłonni do odbycia coraz pilniejszej intelektualnej pokuty, nie do folgowania coraz bardziej kompromitującej intelektualnej pysze.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment