Oto "świat klaunów" w pigułce: z jednej strony ideologiczni rezonerzy nazywający "walką o demokrację" popieranie kryptocenzury na stronie służącej głównie zamieszczaniu pustych sloganów, a z drugiej strony zblazowany celebryta-miliarder nazywający "walką o wolność słowa" tromtadrackie obietnice likwidacji owej kryptocenzury (tak czy inaczej możliwej do obejścia przy minimum wysiłku).
Warto umieć rozpoznawać podobne pseudokonflikty i unikać choćby i biernego angażowania się po którejkolwiek z ich rzekomych stron, aby w ich coraz większym zagęszczeniu umieć identyfikować te sytuacje, w których stawka toczy się o rzeczy faktycznie poważne. Począwszy choćby od tej, której natura w bezprecedensowym stopniu unaoczniła się na przestrzeni ostatnich dwóch lat, a którą można streścić następująco: prawnie zagwarantowana wolność słowa ma znaczenie tylko wtedy, gdy zabezpiecza ona wolność słowa zagwarantowaną mentalnie i duchowo. To zaś ma miejsce tylko wtedy, gdy słowa dyktuje człowiekowi naturalne światło rozumu, głos sumienia i wewnętrzna wolność woli, a nie odgórnie narzucane propagandowe narracje i "profilowe kolorowanki", które można zmieniać jednym przesunięciem globalnego socjotechnicznego przełącznika.
Tylko wówczas słowa - choćby i wypowiadane w sposób najswobodniejszy - przestaną konsekwentnie tracić swoje znaczenie, a wartości - choćby i wyrażane w sposób najbardziej szczery - przestaną być zastępowane swoimi płaskimi karykaturami. Tego jednak nie zapewni żadna "systemowa" zmiana - tu pomoże jedynie kilka miliardów właściwych i ciągle ponawianych indywidualnych wyborów.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment