Ostatecznym celem "księcia tego świata" jest doprowadzenie do stanu rzeczy, w którym zewsząd będzie słychać permanentny trajkot o "miłości", "czułości", "otwartości", "współczuciu", "solidarności" i "humanitaryzmie", gdzie jego wyłącznym źródłem i przeznaczeniem będą nieskończone pokłady miałkiego samozadowolenia, infantylnego samozapatrzenia i otępiającego konformizmu. Innymi słowy, celem tym jest doprowadzenie do stanu rzeczy, w którym rzekoma "miłość bliźniego" będzie doskonale tożsama wyłącznie z miłością własną - a w zasadzie z jej maksymalnie płytką karykaturą, czyli z zadurzeniem własnym.
Wydaje się zatem, że - póki jeszcze czas - warto zdecydowanie stonować w sobie "miłość" i zrównoważyć ją rygorystyczną logiką, duchową dyscypliną i ideologicznym samooczyszczeniem. Innymi słowy, zamiast coraz szybszego i coraz bardziej jałowego kręcenia się w miejscu warto stanąć nieruchomo i odzyskać gruntowną świadomość tego, którędy wiedzie droga. Wtedy i miłości nigdy nie zabraknie, ale będzie ona wolna od brzmiącego cymbalstwa.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Czy papież może się mylić (również w sprawie wojny)? http://wiwopowiwo.blogspot.com/2022/03/jesli-papiez-mowi-ze-czarne-jest-biae.html
ReplyDelete