Broń biologiczna, która od dwóch lat przetacza się przez świat, powstała co prawda w chińskim laboratorium, ale nie powinno nas to skłaniać do traktowania całej sprawy jako chińskiego czy nawet komunistycznego ataku skierowanego przeciwko reszcie świata.
Warto pamiętać, że "Wydarzenie 201", które wprost całą rzecz zapowiedziało (tzw. elity uwielbiają śmiać się w ten sposób "plebsowi" w twarz: jest to jedyne trwałe źródło ich satysfakcji), zorganizowane zostało przez grono międzynarodowe: fundację Gatesa oraz koterię z Davos. Z kolei Fauci i jego współpracownicy, którzy finansowali w Wuhan badania "gain of function", to w całej tej układance segment przynajmniej nominalnie w całości amerykański. "The Economist", na którego okładce znaleźli się w 2019 roku jeźdźcy Apokalipsy i łuskowiec (prominentny element tzw. oficjalnej narracji i kolejne podręcznikowe szyderstwo "elit"), jest własnością konglomeratu nominalnie w całości brytyjskiego. WHO, którego zadaniem jest kształtowanie tzw. oficjalnej narracji, wymuszanej następnie przez internetowych cenzorów jako "jedynie słuszna", to również organizacja międzynarodowa, a wręcz globalna. Perory o "wielkim resecie", które zaczęły rozbrzmiewać na krótko po uwolnieniu wzmiankowanej broni biologicznej, rozbrzmiewały w sposób skoordynowany z najróżniejszych części świata, ale zawsze na podstawie tego samego skryptu. I tak dalej.
Innymi słowy, to, co dzieje się na przestrzeni ostatnich dwóch lat, w bezprecedensowym stopniu powinno skłonić osoby kierujące się głosem sumienia do rezygnacji z antagonistycznych nacjonalizmów i trybalnych kolektywizmów oraz do zdania sobie sprawy, że w ostatecznym rozrachunku zasadniczy konflikt toczy się wyłącznie między dwoma frontami: między globalnym zrzeszeniem ludzi dobrej woli a globalnym zrzeszeniem ludzi złej woli. Tzw. elity są obecnie - wedle klasyfikacji Steinera - na etapie "soratycznym": żadnej satysfakcji nie sprawia im już gromadzenie bogactw materialnych czy banalnie rozumianej władzy politycznej, bo tego mają aż nadto już od dawna. Teraz rzecz już jedynie w tym, żeby w maksymalnym stopniu upodlić i duchowo ogołocić jak największą liczbę zwykłych ludzi (w przerysowanej, popkulturowej formie przedstawia ten proces m.in. pewien popularny ostatnio koreański serial: emitując go "elity" znowu zupełnie nie kryją się ze swoimi motywacjami, czerpiąc dodatkową satysfakcję z tego, że "plebs" traktuje owo wyjawienie zamiarów jako "świetną rozrywkę" czy - jeszcze lepiej - "artystyczną kontestację").
Owo upadlanie i duchowe ogołacanie już na chwilę obecną przyjmuje różne, uzupełniające się formy: nie tylko indoktrynowanie kultem histerycznego strachu w ramach totalitaryzmu hipochondrycznego (który nie mógłby powstać bez udziału wspomnianej wyżej broni biologicznej), ale też coraz nachalniejsze odmóżdżanie neomarksistowskimi "wojnami kulturowymi" i wciąż dopiero się rozpędzające rujnowanie globalnej gospodarki poprzez forsowanie "zielonej" dystopii. Stąd ogół ludzi dobrej woli nie może już sobie pozwolić na mniej, niż trwałe funkcjonowanie na najwyższym intelektualnym, moralnym, estetycznym i duchowym poziomie, niezłomnie opierając się wszystkiemu, co obraża rozum, sumienie, poczucie dobrego smaku i duchową godność wolnego człowieka - niezależnie od tego, czy jest to rzecz odgórnie narzucana przez "system", czy też zjawisko powstające oddolnie jako reakcja ogłupiałych i zdemoralizowanych ofiar "systemu".
Może się wydawać, że jest to postawa nadmiernie wymagająca, ale w bieżących okolicznościach nie ma wobec niej alternatywy poza całkowitą kapitulacją. Na chwilę obecną nie da się już na szczęście być letnim - można być tylko gorącym albo zimnym. Pozostaje więc życzyć wszystkim ludziom dobrej woli, żeby nigdy nie brakowało im siły do bycia tymi pierwszymi - a wówczas, choćby nie dysponowali w żadnym stopniu "przepychem tego świata", ostateczne zwycięstwo będzie należeć do nich.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
This comment has been removed by the author.
ReplyDeleteMogłem nie pisać tak wczesną porą, kiedy nie umiem wyłapać literówek i dowcipów autokorekty:
Delete1) Mój wykładowca od mikrobiologii twierdzi, że na podstawie dostępnych danych może orzec z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że wirus nie powstał w laboratorium. Rozumiem, że pan profesor nie należy do zbioru ludzi dobrej woli.
2) Bawi mnie to, jak Gates został w końcu zaliczony do "ludzi złej woli" w środowiskach samoidentyfikującym się jako "wolnościowe". Pamiętam, że kiedyś używano go jako przykładu zwykłego człowieka, który dzięki ciężkiej pracy i pomysłowości doszedł na szczyt ("zwykły człowiek" oznacza oczywiście syna prawnika i wpływowej bankierki).
3) Chciałbym prosić o dokładniejsze personalia Steinera, bo jedyna osoba o tym nazwisku - którą znam - to wydawca przyrodniczych dzieł Goethego i mistyk-filozof, którego wzmiankowanie tutaj bardzo by mnie zdziwiło.