Jeden z najbardziej znanych cytatów z Chestertona głosi, że człowiek, który przestaje wierzyć w Boga, nie przestaje wierzyć w cokolwiek, tylko zaczyna wierzyć w byle co. Chesterton wyraża tu dość uniwersalną zasadę, która znajduje zastosowanie w wielu pokrewnych przypadkach. Przykładowo: człowiek, który nie uznaje żadnych prawd absolutnych, nie przyjmuje postawy powściągliwego sceptycyzmu, tylko zaczyna utożsamiać z prawdą każde swoje widzimisię; człowiek, który nie ma w życiu żadnego "wyższego sensu", nie skupia się na poszukiwaniu własnych "małych sensów", tylko gotowy jest uprzykrzać cudze życie dowolnym bezsensem; zaś człowiek, który nie chce poświęcać się w imię jakiejkolwiek "wielkiej sprawy", nie okazuje bezwzględnego szacunku ludzkiej podmiotowości, tylko gotowy jest poświęcać innych w imię dowolnie błahych spraw.
Ostatnimi czasy powyższe stało się tak wyraziste, jak nigdy przedtem - po raz pierwszy w historii celowo włożono bowiem kij w coś, co rzeczywiście zasługuje już na miano nie ludzkiej cywilizacji czy ludzkiej społeczności, a jedynie ludzkiego mrowiska. W konsekwencji w domniemanych "liberalnych ironistach" niemal natychmiast odezwali się totalitarni histerycy, zażywający rzekomej "lekkości bytu" błyskawicznie popadli w ociężałość wegetacji, a pozorni "śmiałkowie odważnie stawiający czoła absurdowi istnienia" z miejsca ujawnili się jako tchórze epatujący absurdem swoich wyobrażeń o istnieniu.
I choć wzmiankowany obrót spraw nie powinien być w żadnej mierze zaskoczeniem, mimo wszystko warto potraktować go jako nauczkę oraz przestrogę. Jeśli bowiem - póki jeszcze czas - nie przestanie się uciekać od "absolutnych fundamentów", to nie tylko coraz bardziej jałowo będą brzmieć zapewnienia o nie byciu "absolutystą" i "fundamentalistą", ale też coraz bardziej nieuchronnie (i nieświadomie) będzie się zniewolonym przez takie fundamenty i absoluty, które w najmniejszym stopniu zasługują na to miano.
Sunday, January 30, 2022
Wednesday, January 26, 2022
Programowanie umysłu w "nowej rzeczywistości"
Warto zwrócić uwagę, że globalny system propagandowo-represyjny, który został uruchomiony dwa lata temu, opiera się na klasycznym zestawie technik kontroli umysłu opracowanych i wykorzystywanych w ramach projektu MKUltra. Na techniki te składa się m.in. deprywacja sensoryczna (długotrwała izolacja domowa), depersonalizacja (zalecenie ukrywania twarzy), hipnotyczne odrealnienie (przekonywanie, że życie może toczyć się w najlepsze w przestrzeni wirtualnej), agresywny gaslighting (regularne zmienianie kluczowych elementów "obowiązującej narracji" i późniejsze wypieranie się owego działania połączone z zarzucaniem "spiskowych obsesji" osobom świadomym tego faktu), przyspieszone niszczenie otaczającej rzeczywistości połączone ze stopniowym programowaniem do życia w "nowej rzeczywistości", przedstawianie bliskich osób jako "zagrożeń dla zdrowia i życia", a reżimowych ciemiężców jako "ekspertów do spraw zdrowia i bezpieczeństwa" itd.
Powyższa wiedza może być przydatna o tyle, o ile jedną z najlepszych form obrony przeciwko programowaniu umysłowemu jest świadomość tego, że jest się programowanym. Jeśli w dodatku wie się, jak bezceremonialne i w gruncie rzeczy toporne metody służą owemu programowaniu, w tym większym stopniu - łącząc beznamiętną wiedzę i namiętne oburzenie - można skutecznie występować przeciwko stosującemu je systemowi i uświadamiać jego naturę innym. To zaś jest kluczowym zadaniem o tyle, o ile taki system jest w stanie korumpować i werbować masy najzwyklejszych ludzi bez ich przemyślanej zgody. Jeśli więc samemu chce się mu powiedzieć stanowcze "nie", należy niestrudzenie uczulać swoich bliźnich na sytuacje, w których "nie" jest bałamutnie przedstawiane jako "tak".
Powyższa wiedza może być przydatna o tyle, o ile jedną z najlepszych form obrony przeciwko programowaniu umysłowemu jest świadomość tego, że jest się programowanym. Jeśli w dodatku wie się, jak bezceremonialne i w gruncie rzeczy toporne metody służą owemu programowaniu, w tym większym stopniu - łącząc beznamiętną wiedzę i namiętne oburzenie - można skutecznie występować przeciwko stosującemu je systemowi i uświadamiać jego naturę innym. To zaś jest kluczowym zadaniem o tyle, o ile taki system jest w stanie korumpować i werbować masy najzwyklejszych ludzi bez ich przemyślanej zgody. Jeśli więc samemu chce się mu powiedzieć stanowcze "nie", należy niestrudzenie uczulać swoich bliźnich na sytuacje, w których "nie" jest bałamutnie przedstawiane jako "tak".
Labels:
manipulacja,
mkultra,
psychologia,
rzeczywistość,
umysł
Saturday, January 22, 2022
O zasadniczym znaczeniu walki z infantylizmem
Infantylizm to wspólny mianownik sanitaryzmu (kultu histerycznego strachu), ekologizmu (mizantropicznego rozczulania się nad przyrodą), technokratyzmu (rezygnowania z fizycznej rzeczywistości na rzecz wirtualnej nierzeczywistości) i neomarksizmu (pieniactwa opartego na wymyślonych tożsamościach). Nie ma on nic wspólnego z wrażliwością, czułością czy duchowym dziecięctwem, za to ma aż nadto wiele wspólnego z intelektualną miałkością, emocjonalną niedojrzałością, kulturową nonszalancją i roszczeniowym samozadowoleniem.
Jest to więc bardzo szkodliwe zjawisko, któremu należy dawać stanowczy i bezwzględny odpór. Dzięki temu można przeciwstawić się za jednym zamachem większości najbardziej ogłupiających, demoralizujących i degradujących procesów, jakim jest obecnie poddawana ludzkość. W warstwie pozytywnej można zaś w ten sposób nie tylko skutecznie zabezpieczyć indywidualną wolność i godność, ale też użyć ich w celach licujących z nieskończoną wartością owych atrybutów. Atrybutom tym służy bowiem dziecięca szczerość, ufność i prostota, ale niewiele rzeczy poniża je tak bardzo, jak ich bałamutne atrapy: infantylna bezceremonialność, naiwność i dezynwoltura.
Jest to więc bardzo szkodliwe zjawisko, któremu należy dawać stanowczy i bezwzględny odpór. Dzięki temu można przeciwstawić się za jednym zamachem większości najbardziej ogłupiających, demoralizujących i degradujących procesów, jakim jest obecnie poddawana ludzkość. W warstwie pozytywnej można zaś w ten sposób nie tylko skutecznie zabezpieczyć indywidualną wolność i godność, ale też użyć ich w celach licujących z nieskończoną wartością owych atrybutów. Atrybutom tym służy bowiem dziecięca szczerość, ufność i prostota, ale niewiele rzeczy poniża je tak bardzo, jak ich bałamutne atrapy: infantylna bezceremonialność, naiwność i dezynwoltura.
Sunday, January 16, 2022
Autodemaskacja totalitaryzmu hipochondrycznego
Pewien znany tenisista ma być deportowany z Australii - głównego poligonu doświadczalnego globalnego totalitaryzmu hipochondrycznego - nie z powodu nieprawidłowości proceduralnych czy kłamstw co do stanu swojego zdrowia, tylko z powodu zagrożeń stwarzanych dla ideologii stanowiącej fundament tegoż totalitaryzmu. Jest to bardzo znamienna i autodemaskatorska decyzja: otóż modelowa przybudówka uciskającego obecnie świat globalnie skoordynowanego reżimu wprost przyznała, że ów reżim nie opiera się na jakichkolwiek faktach, na jakichkolwiek "ustaleniach medycznych" czy nawet na jakiejkolwiek wewnętrznej spójności proceduralnej, ale na czystej ideologii, której celem jest domknięcie trwającego już wiele dekad programu przekształcania ludzi w histeryczne, mizantropiczne ludzkie wydmuszki.
Niezaskakujący wniosek z tego taki, że wolni ludzie nie odzyskają żadnej "normalności", dopóki - zachowując roztropność węży i łagodność gołębic - nie wyrugują całkowicie struktur rzeczonego reżimu i nie wywietrzą ze świata rozpylanych przez niego wszędzie ideologicznych miazmatów. Jest to zadanie nadzwyczaj trudne, wymagające wytężonej globalnej współpracy ludzi dobrej woli, ale perspektywa bezterminowego gnicia w reżimowej "nowej normalności" powinna wystarczyć, aby ową współpracę konsekwentnie umacniać i sukcesywnie przysparzać jej zwolenników. Niech zatem nie tylko dobrej woli, ale też organizacyjnej dyscypliny i moralnej niezłomności nigdy tymże zwolennikom nie brakuje - od tego bowiem, co można bez przesady stwierdzić, zależy los ludzkości oraz człowieczeństwa.
Niezaskakujący wniosek z tego taki, że wolni ludzie nie odzyskają żadnej "normalności", dopóki - zachowując roztropność węży i łagodność gołębic - nie wyrugują całkowicie struktur rzeczonego reżimu i nie wywietrzą ze świata rozpylanych przez niego wszędzie ideologicznych miazmatów. Jest to zadanie nadzwyczaj trudne, wymagające wytężonej globalnej współpracy ludzi dobrej woli, ale perspektywa bezterminowego gnicia w reżimowej "nowej normalności" powinna wystarczyć, aby ową współpracę konsekwentnie umacniać i sukcesywnie przysparzać jej zwolenników. Niech zatem nie tylko dobrej woli, ale też organizacyjnej dyscypliny i moralnej niezłomności nigdy tymże zwolennikom nie brakuje - od tego bowiem, co można bez przesady stwierdzić, zależy los ludzkości oraz człowieczeństwa.
Monday, January 10, 2022
O trwałym oporze w obliczu ostatecznej rewolucji
Jeśli współcześni domorośli wichrzyciele i rewolucjoniści używają nieironicznie sformułowań takich jak "osoby aktywistyczne" (zwłaszcza wobec siebie samych), to można być pewnym, że na szczęście żadna nowa rewolucja już się nie dokona. Jest tak dlatego, że przeprowadzenie rewolucji wymaga jednak sporej dozy praktycznej inteligencji, zaś manifesty dzisiejszych domorosłych mącicieli przekraczają jedynie wszelkie granice karkołomnej farsy.
Nie oznacza to, że społeczeństwo jest obecnie bezpieczne od wpływów rewolucyjnych, bo pewna rewolucja dokonuje się już w tej chwili, a przeprowadzają ją nie żadni "zmarginalizowani radykałowie", tylko ścisły światowy establishment: pierwszoligowe rządy, potężne organizacje międzynarodowe oraz wpływowe instytucje medialne, akademickie i "rozrywkowe". Cel owej rewolucji jest zaś niebagatelny, bo jest nim nie tyle stworzenie jakiegokolwiek "nowego wspaniałego świata", co całkowite i bezinteresowne zniszczenie świata istniejącego: globalne pogrążenie gospodarki, kultury i relacji społecznych w otchłani inflacyjnej stagnacji, ogłupiałej roszczeniowości i histerycznej mizantropii.
W obliczu jednoznacznie autodestrukcyjnego charakteru powyższych procesów ludziom dobrej woli pozostaje w konfrontacji z nimi jedno: konsekwentnie ignorować wszelkie związane z nimi "oczekiwania", "zalecenia" i żądania, chroniąc przy tym swoich co wrażliwszych bliskich przed ich wpływem i zabezpieczając swoje indywidualne cywilizacyjne enklawy. Tylko tyle i aż tyle wymaga trwanie w postawie "tu ne cede malis, sed contra audentior ito", która jest jedynym nastawieniem umożliwiającym zachowanie w ostatecznym rachunku tego wszystkiego, co jest zachowania warte, choćby i po drodze straciło się wszystko inne.
Nie oznacza to, że społeczeństwo jest obecnie bezpieczne od wpływów rewolucyjnych, bo pewna rewolucja dokonuje się już w tej chwili, a przeprowadzają ją nie żadni "zmarginalizowani radykałowie", tylko ścisły światowy establishment: pierwszoligowe rządy, potężne organizacje międzynarodowe oraz wpływowe instytucje medialne, akademickie i "rozrywkowe". Cel owej rewolucji jest zaś niebagatelny, bo jest nim nie tyle stworzenie jakiegokolwiek "nowego wspaniałego świata", co całkowite i bezinteresowne zniszczenie świata istniejącego: globalne pogrążenie gospodarki, kultury i relacji społecznych w otchłani inflacyjnej stagnacji, ogłupiałej roszczeniowości i histerycznej mizantropii.
W obliczu jednoznacznie autodestrukcyjnego charakteru powyższych procesów ludziom dobrej woli pozostaje w konfrontacji z nimi jedno: konsekwentnie ignorować wszelkie związane z nimi "oczekiwania", "zalecenia" i żądania, chroniąc przy tym swoich co wrażliwszych bliskich przed ich wpływem i zabezpieczając swoje indywidualne cywilizacyjne enklawy. Tylko tyle i aż tyle wymaga trwanie w postawie "tu ne cede malis, sed contra audentior ito", która jest jedynym nastawieniem umożliwiającym zachowanie w ostatecznym rachunku tego wszystkiego, co jest zachowania warte, choćby i po drodze straciło się wszystko inne.
Wednesday, January 5, 2022
Ogół ludzi dobrej woli versus "oficjalna narracja"
Broń biologiczna, która od dwóch lat przetacza się przez świat, powstała co prawda w chińskim laboratorium, ale nie powinno nas to skłaniać do traktowania całej sprawy jako chińskiego czy nawet komunistycznego ataku skierowanego przeciwko reszcie świata.
Warto pamiętać, że "Wydarzenie 201", które wprost całą rzecz zapowiedziało (tzw. elity uwielbiają śmiać się w ten sposób "plebsowi" w twarz: jest to jedyne trwałe źródło ich satysfakcji), zorganizowane zostało przez grono międzynarodowe: fundację Gatesa oraz koterię z Davos. Z kolei Fauci i jego współpracownicy, którzy finansowali w Wuhan badania "gain of function", to w całej tej układance segment przynajmniej nominalnie w całości amerykański. "The Economist", na którego okładce znaleźli się w 2019 roku jeźdźcy Apokalipsy i łuskowiec (prominentny element tzw. oficjalnej narracji i kolejne podręcznikowe szyderstwo "elit"), jest własnością konglomeratu nominalnie w całości brytyjskiego. WHO, którego zadaniem jest kształtowanie tzw. oficjalnej narracji, wymuszanej następnie przez internetowych cenzorów jako "jedynie słuszna", to również organizacja międzynarodowa, a wręcz globalna. Perory o "wielkim resecie", które zaczęły rozbrzmiewać na krótko po uwolnieniu wzmiankowanej broni biologicznej, rozbrzmiewały w sposób skoordynowany z najróżniejszych części świata, ale zawsze na podstawie tego samego skryptu. I tak dalej.
Innymi słowy, to, co dzieje się na przestrzeni ostatnich dwóch lat, w bezprecedensowym stopniu powinno skłonić osoby kierujące się głosem sumienia do rezygnacji z antagonistycznych nacjonalizmów i trybalnych kolektywizmów oraz do zdania sobie sprawy, że w ostatecznym rozrachunku zasadniczy konflikt toczy się wyłącznie między dwoma frontami: między globalnym zrzeszeniem ludzi dobrej woli a globalnym zrzeszeniem ludzi złej woli. Tzw. elity są obecnie - wedle klasyfikacji Steinera - na etapie "soratycznym": żadnej satysfakcji nie sprawia im już gromadzenie bogactw materialnych czy banalnie rozumianej władzy politycznej, bo tego mają aż nadto już od dawna. Teraz rzecz już jedynie w tym, żeby w maksymalnym stopniu upodlić i duchowo ogołocić jak największą liczbę zwykłych ludzi (w przerysowanej, popkulturowej formie przedstawia ten proces m.in. pewien popularny ostatnio koreański serial: emitując go "elity" znowu zupełnie nie kryją się ze swoimi motywacjami, czerpiąc dodatkową satysfakcję z tego, że "plebs" traktuje owo wyjawienie zamiarów jako "świetną rozrywkę" czy - jeszcze lepiej - "artystyczną kontestację").
Owo upadlanie i duchowe ogołacanie już na chwilę obecną przyjmuje różne, uzupełniające się formy: nie tylko indoktrynowanie kultem histerycznego strachu w ramach totalitaryzmu hipochondrycznego (który nie mógłby powstać bez udziału wspomnianej wyżej broni biologicznej), ale też coraz nachalniejsze odmóżdżanie neomarksistowskimi "wojnami kulturowymi" i wciąż dopiero się rozpędzające rujnowanie globalnej gospodarki poprzez forsowanie "zielonej" dystopii. Stąd ogół ludzi dobrej woli nie może już sobie pozwolić na mniej, niż trwałe funkcjonowanie na najwyższym intelektualnym, moralnym, estetycznym i duchowym poziomie, niezłomnie opierając się wszystkiemu, co obraża rozum, sumienie, poczucie dobrego smaku i duchową godność wolnego człowieka - niezależnie od tego, czy jest to rzecz odgórnie narzucana przez "system", czy też zjawisko powstające oddolnie jako reakcja ogłupiałych i zdemoralizowanych ofiar "systemu".
Może się wydawać, że jest to postawa nadmiernie wymagająca, ale w bieżących okolicznościach nie ma wobec niej alternatywy poza całkowitą kapitulacją. Na chwilę obecną nie da się już na szczęście być letnim - można być tylko gorącym albo zimnym. Pozostaje więc życzyć wszystkim ludziom dobrej woli, żeby nigdy nie brakowało im siły do bycia tymi pierwszymi - a wówczas, choćby nie dysponowali w żadnym stopniu "przepychem tego świata", ostateczne zwycięstwo będzie należeć do nich.
Warto pamiętać, że "Wydarzenie 201", które wprost całą rzecz zapowiedziało (tzw. elity uwielbiają śmiać się w ten sposób "plebsowi" w twarz: jest to jedyne trwałe źródło ich satysfakcji), zorganizowane zostało przez grono międzynarodowe: fundację Gatesa oraz koterię z Davos. Z kolei Fauci i jego współpracownicy, którzy finansowali w Wuhan badania "gain of function", to w całej tej układance segment przynajmniej nominalnie w całości amerykański. "The Economist", na którego okładce znaleźli się w 2019 roku jeźdźcy Apokalipsy i łuskowiec (prominentny element tzw. oficjalnej narracji i kolejne podręcznikowe szyderstwo "elit"), jest własnością konglomeratu nominalnie w całości brytyjskiego. WHO, którego zadaniem jest kształtowanie tzw. oficjalnej narracji, wymuszanej następnie przez internetowych cenzorów jako "jedynie słuszna", to również organizacja międzynarodowa, a wręcz globalna. Perory o "wielkim resecie", które zaczęły rozbrzmiewać na krótko po uwolnieniu wzmiankowanej broni biologicznej, rozbrzmiewały w sposób skoordynowany z najróżniejszych części świata, ale zawsze na podstawie tego samego skryptu. I tak dalej.
Innymi słowy, to, co dzieje się na przestrzeni ostatnich dwóch lat, w bezprecedensowym stopniu powinno skłonić osoby kierujące się głosem sumienia do rezygnacji z antagonistycznych nacjonalizmów i trybalnych kolektywizmów oraz do zdania sobie sprawy, że w ostatecznym rozrachunku zasadniczy konflikt toczy się wyłącznie między dwoma frontami: między globalnym zrzeszeniem ludzi dobrej woli a globalnym zrzeszeniem ludzi złej woli. Tzw. elity są obecnie - wedle klasyfikacji Steinera - na etapie "soratycznym": żadnej satysfakcji nie sprawia im już gromadzenie bogactw materialnych czy banalnie rozumianej władzy politycznej, bo tego mają aż nadto już od dawna. Teraz rzecz już jedynie w tym, żeby w maksymalnym stopniu upodlić i duchowo ogołocić jak największą liczbę zwykłych ludzi (w przerysowanej, popkulturowej formie przedstawia ten proces m.in. pewien popularny ostatnio koreański serial: emitując go "elity" znowu zupełnie nie kryją się ze swoimi motywacjami, czerpiąc dodatkową satysfakcję z tego, że "plebs" traktuje owo wyjawienie zamiarów jako "świetną rozrywkę" czy - jeszcze lepiej - "artystyczną kontestację").
Owo upadlanie i duchowe ogołacanie już na chwilę obecną przyjmuje różne, uzupełniające się formy: nie tylko indoktrynowanie kultem histerycznego strachu w ramach totalitaryzmu hipochondrycznego (który nie mógłby powstać bez udziału wspomnianej wyżej broni biologicznej), ale też coraz nachalniejsze odmóżdżanie neomarksistowskimi "wojnami kulturowymi" i wciąż dopiero się rozpędzające rujnowanie globalnej gospodarki poprzez forsowanie "zielonej" dystopii. Stąd ogół ludzi dobrej woli nie może już sobie pozwolić na mniej, niż trwałe funkcjonowanie na najwyższym intelektualnym, moralnym, estetycznym i duchowym poziomie, niezłomnie opierając się wszystkiemu, co obraża rozum, sumienie, poczucie dobrego smaku i duchową godność wolnego człowieka - niezależnie od tego, czy jest to rzecz odgórnie narzucana przez "system", czy też zjawisko powstające oddolnie jako reakcja ogłupiałych i zdemoralizowanych ofiar "systemu".
Może się wydawać, że jest to postawa nadmiernie wymagająca, ale w bieżących okolicznościach nie ma wobec niej alternatywy poza całkowitą kapitulacją. Na chwilę obecną nie da się już na szczęście być letnim - można być tylko gorącym albo zimnym. Pozostaje więc życzyć wszystkim ludziom dobrej woli, żeby nigdy nie brakowało im siły do bycia tymi pierwszymi - a wówczas, choćby nie dysponowali w żadnym stopniu "przepychem tego świata", ostateczne zwycięstwo będzie należeć do nich.
Subscribe to:
Posts (Atom)