Wielu zdaje się wychodzić z założenia, że postępująca "polaryzacja" jest jednym z największych społecznych nieszczęść. Jeśli jednak jest to polaryzacja między zwolennikami prawdy i fałszu, dobra i zła oraz piękna i brzydoty, to jest to rzecz słuszna i zasadniczo nieunikniona, przyspieszająca tym bardziej, im dłużej próbuje się ją odwlekać. Nic nie zmienia tu fakt, że obie spolaryzowane strony mogą się uważać za depozytariuszy prawdy, dobra i piękna - rzecz w tym, że w kwestiach najbardziej zasadniczych jedna z nich musi mieć rację i z czasem rzeczywistość musi w coraz większym stopniu zacząć to potwierdzać.
W odniesieniu do najgłębszych fundamentów rzeczywistości bezwzględnie obowiązuje zasada "tak, tak" i "nie, nie" - inaczej całą rzeczywistość trzeba by uznać za dom zbudowany na piasku, zaś takie założenie jest matką wszystkich samosprzeczności. Wynika z tego, że na najbardziej fundamentalnym poziomie jedyną alternatywą dla polaryzacji jest konwergencja - zaś konwergencja między prawdą a fałszem, dobrem a złem oraz pięknem a brzydotą w sposób konieczny prowadzi do zwycięstwa fałszu, zła i brzydoty (zgodnie z zasadą muchy psującej naczynie olejku).
Polaryzacji można się zatem bać, zżymać się na nią czy marzyć o jej uniknięciu, ale od pewnego momentu ma się w odniesieniu do niej tylko dwie alternatywy: albo akceptuje się jej miarowy postęp, albo - próbując ją coraz gwałtowniej odwlekać - jedynie się ów postęp przyspiesza. Z tego zaś wniosek, że najlepiej od początku dokładać starań, żeby w ramach jej rozwoju ustawić się po prostu po właściwej stronie - a następnie jak najlepiej ugruntować swój wybór. Nie ma łatwych gwarancji, że będzie to wybór poprawny - jest jednak gwarancja, że wyborem błędnym jest próba ucieczki od niego.
Monday, November 29, 2021
Friday, November 26, 2021
"Antyszczepionkowiec" jako synonim czynnego bojownika o wolność osobistą?
Za to, że "antyszczepionkowiec" staje się powoli synonimem czynnego bojownika o wolność osobistą i nietykalność cielesną, odpowiedzialni są wyłącznie propagandziści i siepacze totalitaryzmu hipochondrycznego. Kto językową manipulacją wojuje, od językowej manipulacji ginie. Tak jak w pewnym okresie historii każdy przyzwoity człowiek - niezależnie od swojego statusu gospodarczego - uważał się za "kułaka", "burżuja" i "obszarnika", tak obecnie każdy przyzwoity człowiek - niezależnie od swoich przekonań medycznych - otrzymuje wszelką motywację ku temu, by utożsamić się z tymi wszystkimi, których agitatorzy globalnej dyktatury hipochondrycznej określają mianem "antyszczepionkowców".
Na ogólnoświatowej hybrydowej wojnie przeciwko ludzkości każdą broń można i należy obracać przeciwko swojemu przeciwnikowi - wtedy zatem, gdy przeciwnik szybciej psuje język, niż da się go reperować, jego obelgi pozostaje zaadaptować jako komplementy. W powyższych okolicznościach tylko w ten sposób można ocalić jakąkolwiek możliwość niezakłamanej komunikacji, uzupełniając ją o jak najszerszą solidarność w walce z tymi, którzy - w imię totalnej wojny wydanej ludzkiej wolności i godności - konsekwentnie dążą do tego, żeby podobna komunikacja (i wynikająca z niej solidarność ludzi dobrej woli) stała się absolutnie niemożliwa.
Na ogólnoświatowej hybrydowej wojnie przeciwko ludzkości każdą broń można i należy obracać przeciwko swojemu przeciwnikowi - wtedy zatem, gdy przeciwnik szybciej psuje język, niż da się go reperować, jego obelgi pozostaje zaadaptować jako komplementy. W powyższych okolicznościach tylko w ten sposób można ocalić jakąkolwiek możliwość niezakłamanej komunikacji, uzupełniając ją o jak najszerszą solidarność w walce z tymi, którzy - w imię totalnej wojny wydanej ludzkiej wolności i godności - konsekwentnie dążą do tego, żeby podobna komunikacja (i wynikająca z niej solidarność ludzi dobrej woli) stała się absolutnie niemożliwa.
Thursday, November 25, 2021
Sztuczny uśmieszek sieciowych kryptocenzorów
Youtube - jak przystało na jednego z naczelnych kryptocenzorów Internetu - idzie za ciosem i wprowadza kolejny upupiający, fałszujący rzeczywistość "eksperyment behawioralny": ukrycie liczby kciuków w dół przy jednoczesnym nieukrywaniu liczby kciuków w górę (możliwe, że nie dotyczy to jeszcze wszystkich, bo ów "eksperyment" wdrażany jest stopniowo).
Powód tego jest dość oczywisty. Ogromna przewaga kciuków w dół pod ostentacyjnie propagandowymi filmami domorosłych "władców świata" pozwalała zwykłym ludziom na budowanie i komunikowanie pokrzepiającej, spontanicznej solidarności. "Czerwona fala" pod perorami rozmaitych Gatesów o "ratowaniu świata przed katastrofą klimatyczną", pod triumfalistycznymi majaczeniami intrygantów z Davos o "resetowaniu ludzkości" czy pod trajkotem reżimowych gadających głów o "w większości pokojowych protestach" terrorystów z BLM pozwalała normalnym mieszkańcom tego świata przekonywać się dobitnie, że nie są oni ostatnimi normalnymi - i że rozmaite globalne polityczno-korporacyjne koterie nie są w stanie przy całej swojej władzy i wszystkich swoich pieniądzach zatrzeć w zwykłych ludziach poczucia normalności. Wszyscy, którzy natknęli się kiedykolwiek na reprezentatywne komentarze pod podobnymi filmami, znaleźli prawdopodobnie wśród nich komentarz następujący: "liczba kciuków w dół pod tym filmem przywraca mi wiarę w ludzkość". Otóż celem ostatniego "eksperymentu behawioralnego" Youtube'a jest zadbanie o to, żeby nikt już nigdy w podobny sposób wiary w ludzkość nie odzyskał. Odtąd pod najbardziej ostentacyjną propagandą i pod najbardziej zuchwałymi manipulacjami domorosłych "władców świata" znajdować się będzie już wyłącznie sztuczny, szyderczy uśmieszek.
Nie należy się oczywiście dziwić temu, że ten konkretny podmiot podjął taką decyzję. Warto za to cieszyć się z tego, że każdy kolejny tego rodzaju krok przysparza popularności Rumble'om, BitChute'om i innym serwisom, które prawdopodobnie nigdy nie stałyby się poważnymi konkurentami dla Youtube'a, gdyby ten nie wstąpił otwarcie w szeregi wrogów wolności słowa. Ostatni będą pierwszymi nawet w tak zgoła nieoczywistych obszarach - a kto to dobrze zrozumie, w tym pogody ducha nie zdołają nigdy zmącić nawet najbardziej przewrotne behawioralne sztuczki.
Powód tego jest dość oczywisty. Ogromna przewaga kciuków w dół pod ostentacyjnie propagandowymi filmami domorosłych "władców świata" pozwalała zwykłym ludziom na budowanie i komunikowanie pokrzepiającej, spontanicznej solidarności. "Czerwona fala" pod perorami rozmaitych Gatesów o "ratowaniu świata przed katastrofą klimatyczną", pod triumfalistycznymi majaczeniami intrygantów z Davos o "resetowaniu ludzkości" czy pod trajkotem reżimowych gadających głów o "w większości pokojowych protestach" terrorystów z BLM pozwalała normalnym mieszkańcom tego świata przekonywać się dobitnie, że nie są oni ostatnimi normalnymi - i że rozmaite globalne polityczno-korporacyjne koterie nie są w stanie przy całej swojej władzy i wszystkich swoich pieniądzach zatrzeć w zwykłych ludziach poczucia normalności. Wszyscy, którzy natknęli się kiedykolwiek na reprezentatywne komentarze pod podobnymi filmami, znaleźli prawdopodobnie wśród nich komentarz następujący: "liczba kciuków w dół pod tym filmem przywraca mi wiarę w ludzkość". Otóż celem ostatniego "eksperymentu behawioralnego" Youtube'a jest zadbanie o to, żeby nikt już nigdy w podobny sposób wiary w ludzkość nie odzyskał. Odtąd pod najbardziej ostentacyjną propagandą i pod najbardziej zuchwałymi manipulacjami domorosłych "władców świata" znajdować się będzie już wyłącznie sztuczny, szyderczy uśmieszek.
Nie należy się oczywiście dziwić temu, że ten konkretny podmiot podjął taką decyzję. Warto za to cieszyć się z tego, że każdy kolejny tego rodzaju krok przysparza popularności Rumble'om, BitChute'om i innym serwisom, które prawdopodobnie nigdy nie stałyby się poważnymi konkurentami dla Youtube'a, gdyby ten nie wstąpił otwarcie w szeregi wrogów wolności słowa. Ostatni będą pierwszymi nawet w tak zgoła nieoczywistych obszarach - a kto to dobrze zrozumie, w tym pogody ducha nie zdołają nigdy zmącić nawet najbardziej przewrotne behawioralne sztuczki.
Labels:
cenzura,
ekonomia behawioralna,
Internet,
kryptocenzura,
technokracja
Tuesday, November 23, 2021
Zwycięstwa sprawiedliwości a codzienna czujność
Ostatnio pewien młodociany osobnik, który zastrzelił dwójkę bandytów w czasie zeszłorocznych rozruchów w USA, został spektakularnie uniewinniony z zarzutów o morderstwo. W związku z tym z jednej strony należy cieszyć się z tego, że najwyraźniej USA nie pogrążyło się jeszcze ostatecznie w odmętach bezprawia - zwłaszcza w kontekście głośnych i ideologicznie nabrzmiałych spraw - ale z drugiej strony nie należy tracić czujności wskutek zbyt głośnego odtrąbiania owego pojedynczego zwycięstwa sprawiedliwości.
Jako że tamtejszy system jest bardziej nikczemny, niż większość byłaby gotowa przypuszczać, może on pragnąć wykorzystać nawet rzeczone zwycięstwo sprawiedliwości jako narzędzie długofalowego ideologicznego tumanienia. Otóż uniewinniony bohater całej sprawy został już skłoniony do wyznania, iż w gruncie rzeczy sprzyja neomarksistowskiemu ruchowi BLM, zaś jego aktu samoobrony nie można w żaden sposób postrzegać jako aktu sprzeciwu wobec działalności owej organizacji. Kto wobec tego wie, czy w następnej kolejności nie usłyszymy z jego ust, że bardziej restrykcyjna kontrola dostępu do broni byłaby zdolna do zapobieżenia rozruchom, które wplątały go w tak kłopotliwą sytuację. Nie sugeruję tutaj bynajmniej, że wspomniana osoba jest jakimkolwiek "kryzysowym aktorem" czy też kimś, kto został uniewinniony w zamian za obietnicę przyszłej propagandowej współpracy, ale nie mam wątpliwości, że tamtejszemu reżimowi nie brakuje pomysłów na to, jak wykorzystać owego świeżo upieczonego bohatera części narodu do jej nieuświadomionego ideologicznego urabiania.
Wniosek z tego taki, że nie należy pokładać zbytniej nadziei w wydarzeniach z pierwszych stron głównonurtowych mediów, bo nie są one nigdy do końca tym, czym mogą się wydawać. Zamiast tego warto skupiać swoją uwagę przede wszystkim na - mówiąc po tolkienowsku - "codziennych czynach zwykłych ludzi odpędzających mrok". Tylko krytyczna masa owych czynów jest bowiem w stanie sprawić, aby sprawiedliwości stawało się zadość częściej niż rzadziej i nie wskutek jakichkolwiek ideologicznych presji, ale w wyniku szerokiej obecności w społeczeństwie ducha prawdy. Ten zaś nie potrzebuje medialnego poklasku ani przelotnych uniesień.
Jako że tamtejszy system jest bardziej nikczemny, niż większość byłaby gotowa przypuszczać, może on pragnąć wykorzystać nawet rzeczone zwycięstwo sprawiedliwości jako narzędzie długofalowego ideologicznego tumanienia. Otóż uniewinniony bohater całej sprawy został już skłoniony do wyznania, iż w gruncie rzeczy sprzyja neomarksistowskiemu ruchowi BLM, zaś jego aktu samoobrony nie można w żaden sposób postrzegać jako aktu sprzeciwu wobec działalności owej organizacji. Kto wobec tego wie, czy w następnej kolejności nie usłyszymy z jego ust, że bardziej restrykcyjna kontrola dostępu do broni byłaby zdolna do zapobieżenia rozruchom, które wplątały go w tak kłopotliwą sytuację. Nie sugeruję tutaj bynajmniej, że wspomniana osoba jest jakimkolwiek "kryzysowym aktorem" czy też kimś, kto został uniewinniony w zamian za obietnicę przyszłej propagandowej współpracy, ale nie mam wątpliwości, że tamtejszemu reżimowi nie brakuje pomysłów na to, jak wykorzystać owego świeżo upieczonego bohatera części narodu do jej nieuświadomionego ideologicznego urabiania.
Wniosek z tego taki, że nie należy pokładać zbytniej nadziei w wydarzeniach z pierwszych stron głównonurtowych mediów, bo nie są one nigdy do końca tym, czym mogą się wydawać. Zamiast tego warto skupiać swoją uwagę przede wszystkim na - mówiąc po tolkienowsku - "codziennych czynach zwykłych ludzi odpędzających mrok". Tylko krytyczna masa owych czynów jest bowiem w stanie sprawić, aby sprawiedliwości stawało się zadość częściej niż rzadziej i nie wskutek jakichkolwiek ideologicznych presji, ale w wyniku szerokiej obecności w społeczeństwie ducha prawdy. Ten zaś nie potrzebuje medialnego poklasku ani przelotnych uniesień.
Thursday, November 11, 2021
Niezbędność właściwej perspektywy metafizycznej
Świat jest zarówno nieskończenie złożony, jak i nieskończenie prosty. Nieskończenie złożony jest on w odniesieniu do kwestii stosunkowo błahych i drugorzędnych, zaś nieskończenie prosty - w odniesieniu do kwestii zasadniczych i pierwszorzędnych. Stąd przyjęcie odpowiedniej perspektywy metafizycznej - czyli związanej z tym, co najpierwotniejsze i najogólniejsze - pozwala właściwie rozumieć wszystkie perspektywy szczegółowe - ekonomiczną, polityczną, antropologiczną itd. - choćby nawet nie chciało czy nie umiało się zejść pod ich powierzchnię.
Tymczasem przyjęcie nieodpowiedniej perspektywy metafizycznej - tzn. przyjęcie fundamentalnie niespójnego, roszczeniowego lub nonszalanckiego stosunku do najogólniejszej natury rzeczywistości - nie pozwala właściwie rozumieć żadnej perspektywy szczegółowej, niezależnie od tego, do jak głębokich jej pokładów jest się w stanie dokopać przy pomocy swojej tzw. specjalistycznej wiedzy.
Świadomość powyższego jest kluczowa zwłaszcza w atmosferze wypełnionej z jednej strony nieskończonymi pokładami informacyjnych odpadów (a w najlepszym razie rozpraszającym przyczynkarstwem), zaś z drugiej strony całą gamą pozornie konkurujących ze sobą form metafizycznego prymitywizmu i infantylizmu. Jeśli w takiej atmosferze to, co pierwsze, nie będzie zarówno na pierwszym, jak i na stosownym w swoim pierwszeństwie miejscu, wtedy nic innego nie ma szansy, żeby znaleźć się na swoim właściwym miejscu. Wówczas nawet największy gmach odziedziczonej wiedzy, bogactwa i dobrobytu okaże się prędzej czy później błyskawicznie padającym domem na piasku. Warto uniknąć sytuacji, w której nie sposób go już będzie czymkolwiek umocnić ani nawet się z niego na czas ewakuować, do końca żyjąc w przeświadczeniu, że wszystko jest jak należy - albo nawet, że "jakoś to będzie".
Tymczasem przyjęcie nieodpowiedniej perspektywy metafizycznej - tzn. przyjęcie fundamentalnie niespójnego, roszczeniowego lub nonszalanckiego stosunku do najogólniejszej natury rzeczywistości - nie pozwala właściwie rozumieć żadnej perspektywy szczegółowej, niezależnie od tego, do jak głębokich jej pokładów jest się w stanie dokopać przy pomocy swojej tzw. specjalistycznej wiedzy.
Świadomość powyższego jest kluczowa zwłaszcza w atmosferze wypełnionej z jednej strony nieskończonymi pokładami informacyjnych odpadów (a w najlepszym razie rozpraszającym przyczynkarstwem), zaś z drugiej strony całą gamą pozornie konkurujących ze sobą form metafizycznego prymitywizmu i infantylizmu. Jeśli w takiej atmosferze to, co pierwsze, nie będzie zarówno na pierwszym, jak i na stosownym w swoim pierwszeństwie miejscu, wtedy nic innego nie ma szansy, żeby znaleźć się na swoim właściwym miejscu. Wówczas nawet największy gmach odziedziczonej wiedzy, bogactwa i dobrobytu okaże się prędzej czy później błyskawicznie padającym domem na piasku. Warto uniknąć sytuacji, w której nie sposób go już będzie czymkolwiek umocnić ani nawet się z niego na czas ewakuować, do końca żyjąc w przeświadczeniu, że wszystko jest jak należy - albo nawet, że "jakoś to będzie".
Sunday, November 7, 2021
Społeczeństwo przedsiębiorcze i jego sojusznicy
Pod tym adresem można obejrzeć moje wystąpienie pt. "Społeczeństwo przedsiębiorcze i jego sojusznicy" wygłoszone w ramach Weekendu Kapitalizmu 2021. Sugeruję w nim, że - po rewolucji neolitycznej, przemysłowej i informacyjnej - kolejnym etapem rozwoju światowej gospodarki jest rewolucja przedsiębiorcza. Następnie staram się wykazać, iż jej kluczowymi elementami będą zjawiska takie jak wzmożony popyt na pracę nieautomatyzowalną, zdolność do wykazywania cech przedsiębiorców nawet przez szeregowych pracowników oraz umiejętność dbania o osobistą strukturę kapitału ludzkiego, w tym umiejętność łączenia specjalistycznych kompetencji z zawodową elastycznością i przynajmniej względną wszechstronnością.
Saturday, November 6, 2021
Trwający globalny przewrót jako moment prawdy
Najbardziej pokrzepiającym rezultatem globalnego puczu, który odbył się półtora roku temu, jest to, że żadna osoba szanująca zdrowy rozsądek, głos sumienia i poczucie dobrego smaku nie ma już żadnych powodów, żeby domyślnie obdarzać jakimkolwiek zaufaniem którąkolwiek z tzw. instytucji publicznych, a nawet - czy może tym bardziej - którekolwiek z globalnych zrzeszeń podobnych instytucji wraz z ich nieprzeliczonymi oddziałami "apolitycznych ekspertów" i "bezpartyjnych fachowców".
Jako że jednak nie da się żyć bez możliwości ufania komukolwiek, naturalną pochodną powyższego rezultatu powinna być powszechna świadomość, że odtąd ufać można wyłącznie tym, którzy przynajmniej potencjalnie mogą na zaufanie zasługiwać: wieloletnim przyjaciołom, sprawdzonym członkom lokalnej społeczności oraz tym spośród nieznanych nam osobiście postaci, które od lat dają się poznać jako osoby honorowe i niezłomnie trzymające się ponadczasowych zasad, zwłaszcza w obliczu potężnych zewnętrznych nacisków.
Innymi słowy, globalny przewrót sprzed półtora roku, którego skutki panoszą się w najlepsze po dziś dzień, był przy wszystkich swoich fatalnych właściwościach momentem gwałtownego oddzielenia ziaren od plew i obudzenia z letargu znacznej części ideowo letnich osób, którym mogło się wcześniej wydawać, że jakoś ułożą sobie życie z domorosłymi "władcami świata", trwając z nimi w stanie wyciszonej "zimnej wojny". Teraz pozostaje zachowywać świadomość, że gorąca hybrydowa wojna, jaką od półtora roku toczą przeciw ludzkości jej samozwańczy "władcy", nie zakończy się ot tak sobie, choćby ci ostatni starali się przynajmniej tymczasowo usilnie stwarzać podobne wrażenie. Tej czujności już absolutnie nie można utracić, bo - jeśliby do tego doszło - wówczas konwencjonalnie rozumiane globalne zniewolenie byłoby najmniejszym z problemów ludzkości, podczas gdy największym z nich byłaby - rozumiana zupełnie dosłownie - masowa utrata dusz. Tych zaś nie zwróci ludziom nic ani nikt, choćby w zamian otrzymali wszystko pozostałe.
Jako że jednak nie da się żyć bez możliwości ufania komukolwiek, naturalną pochodną powyższego rezultatu powinna być powszechna świadomość, że odtąd ufać można wyłącznie tym, którzy przynajmniej potencjalnie mogą na zaufanie zasługiwać: wieloletnim przyjaciołom, sprawdzonym członkom lokalnej społeczności oraz tym spośród nieznanych nam osobiście postaci, które od lat dają się poznać jako osoby honorowe i niezłomnie trzymające się ponadczasowych zasad, zwłaszcza w obliczu potężnych zewnętrznych nacisków.
Innymi słowy, globalny przewrót sprzed półtora roku, którego skutki panoszą się w najlepsze po dziś dzień, był przy wszystkich swoich fatalnych właściwościach momentem gwałtownego oddzielenia ziaren od plew i obudzenia z letargu znacznej części ideowo letnich osób, którym mogło się wcześniej wydawać, że jakoś ułożą sobie życie z domorosłymi "władcami świata", trwając z nimi w stanie wyciszonej "zimnej wojny". Teraz pozostaje zachowywać świadomość, że gorąca hybrydowa wojna, jaką od półtora roku toczą przeciw ludzkości jej samozwańczy "władcy", nie zakończy się ot tak sobie, choćby ci ostatni starali się przynajmniej tymczasowo usilnie stwarzać podobne wrażenie. Tej czujności już absolutnie nie można utracić, bo - jeśliby do tego doszło - wówczas konwencjonalnie rozumiane globalne zniewolenie byłoby najmniejszym z problemów ludzkości, podczas gdy największym z nich byłaby - rozumiana zupełnie dosłownie - masowa utrata dusz. Tych zaś nie zwróci ludziom nic ani nikt, choćby w zamian otrzymali wszystko pozostałe.
Friday, November 5, 2021
Dlaczego USA jest oficjalnie republiką bananową
USA jest oficjalnie republiką bananową. Nie dlatego, że na tamtejszych uczelniach cenzuruje się Szekspira czy naucza, że istnieją "bezpłciowi ludzie", nie dlatego, że tamtejszych policjantów coraz trudniej odróżnić od wojskowych, i nawet nie dlatego, że wszystkim tamtejszym firmom zatrudniającym ponad 100 pracowników narzucono ostatnio ścisły totalitaryzm hipochondryczny (choć wszystko to są istotne sprawy), ale dlatego, że tamtejsze główne indeksy giełdowe zachowują się jak spółki groszowe, co oznacza, że tamtejsza giełda już de facto nie istnieje, zastąpiona wielką oligarchiczną pralnią brudnych (dekretowych) pieniędzy. Jak zaś pisał Ludwig von Mises, gdzie nie ma giełdy, tam de facto nie ma kapitalizmu, a gdzie nie ma kapitalizmu, tam nie ma cywilizacji (a już zwłaszcza cywilizacji aspirującej do przewodzenia światu).
Wielu chłopców wiele razy krzyczało już w tamtym kierunku "wilk, wilk!", ale teraz, kiedy w zasadzie wszystkim znudziło się już takie krzyczenie, rzeczonego wilka większość widzi już bez problemu. Nie ma w tym nic zaskakującego - od Rzymu po Austro-Węgry, śmiertelny cios imperiom zadawała hiperinflacja, będąca przeważnie ostatecznym zwieńczeniem i kardynalnym przejawem wielu skumulowanych, toczących je procesów gnilnych. Przykro się to stwierdza, zwłaszcza w odniesieniu do byłej republiki, która miała ambicję być "miastem na wzgórzu" dającym całemu światu przykład kapitalistycznego dobrobytu, ale pod pewnymi względami historia nie przestaje się rymować - sic transit gloria mundi.
Pozostaje mieć nadzieję, że będzie się jednak wśród tych, którzy w decydującej chwili wyciągną właściwą lekcję z coraz pokaźniejszego rezerwuaru podobnych historycznych epizodów, tym samym nie zasilając go wkładem własnym. Nawet niewielka nadzieja umiera ostatnia - grunt, żeby przeżyła tych, którzy będą ją mocno żywić.
Wielu chłopców wiele razy krzyczało już w tamtym kierunku "wilk, wilk!", ale teraz, kiedy w zasadzie wszystkim znudziło się już takie krzyczenie, rzeczonego wilka większość widzi już bez problemu. Nie ma w tym nic zaskakującego - od Rzymu po Austro-Węgry, śmiertelny cios imperiom zadawała hiperinflacja, będąca przeważnie ostatecznym zwieńczeniem i kardynalnym przejawem wielu skumulowanych, toczących je procesów gnilnych. Przykro się to stwierdza, zwłaszcza w odniesieniu do byłej republiki, która miała ambicję być "miastem na wzgórzu" dającym całemu światu przykład kapitalistycznego dobrobytu, ale pod pewnymi względami historia nie przestaje się rymować - sic transit gloria mundi.
Pozostaje mieć nadzieję, że będzie się jednak wśród tych, którzy w decydującej chwili wyciągną właściwą lekcję z coraz pokaźniejszego rezerwuaru podobnych historycznych epizodów, tym samym nie zasilając go wkładem własnym. Nawet niewielka nadzieja umiera ostatnia - grunt, żeby przeżyła tych, którzy będą ją mocno żywić.
Monday, November 1, 2021
Złudne kataklizmy i samospełniające się proroctwa
Co jest najlepszym dowodem na to, że ludzkości nie grozi żaden spontaniczny, oddolnie wywołany cywilizacyjny kataklizm będący rezultatem rzekomego "konsumpcjonizmu", "niepohamowanego wzrostu", "kapitalistycznego samolubstwa", "kultu zysku", "eksploatacji natury" itp.? Otóż dowodem tym jest fakt, iż globalne "elity" za wszelką cenę starają się sprokurować ludzkości podobny kataklizm w sposób wyrachowany i odgórnie zaplanowany, wykorzystując w tym celu całą gamę narzędzi, od rujnujących lockdownów i dyskryminacji hipochondrycznej poczynając, a na potencjalnie hiperinflacyjnym druku monetarnej makulatury i fanatycznej promocji neomarksistowskich resentymentów kończąc.
Innymi słowy, globalne "elity" w sposób coraz bardziej szaleńczy i coraz ściślej skoordynowany starają się uczynić ogólnoświatowy cywilizacyjny kataklizm samospełniającym się proroctwem (co wynika z ich "soratycznego" charakteru - maksymalnie dotkliwa i poniżająca destrukcja jest już jedynym celem, jaki jest im w stanie dostarczyć perwersyjnej satysfakcji). Trudno o wymowniejsze świadectwo, iż samoistnie ludzkość w żadnej mierze by do podobnego zdarzenia nie doprowadziła - i trudno o lepszą motywację, żeby na każdym kroku stawiać opór tym, którzy chcą ten fakt zaciemnić.
Innymi słowy, globalne "elity" w sposób coraz bardziej szaleńczy i coraz ściślej skoordynowany starają się uczynić ogólnoświatowy cywilizacyjny kataklizm samospełniającym się proroctwem (co wynika z ich "soratycznego" charakteru - maksymalnie dotkliwa i poniżająca destrukcja jest już jedynym celem, jaki jest im w stanie dostarczyć perwersyjnej satysfakcji). Trudno o wymowniejsze świadectwo, iż samoistnie ludzkość w żadnej mierze by do podobnego zdarzenia nie doprowadziła - i trudno o lepszą motywację, żeby na każdym kroku stawiać opór tym, którzy chcą ten fakt zaciemnić.
Subscribe to:
Posts (Atom)