Jeśli ktoś uważa, że NWO nie tylko istnieje, ale też rozpoczęło półtora roku temu wdrażanie swojego z dawna planowanego globalnego przewrotu (do tego stopnia, że jego funkcjonariusze zupełnie wprost używają już tej frazy w czasie swoich konferencji), to komuś takiemu zdecydowanie nie brakuje politycznego instynktu samozachowawczego. Jeśli natomiast ktoś uważa, że na przestrzeni ostatniego półtora roku wciąż wydarzyło się za mało, żeby uznać istnienie NWO, ten powinien przynajmniej przyznać, że zagrożenie ze strony hipotetycznego NWO lub tworu NWO-podobnego jest znacznie większe, niż wcześniej gotów był przypuszczać.
Tak czy inaczej należy uczciwie stwierdzić, że błazeńskie prześmiewki ze straszenia NWO - nawet jeśli przyjmowało ono nieraz formę fantazyjnie wyolbrzymioną - okazały się wymownym świadectwem stępienia politycznego instynktu samozachowawczego znacznej części globalnego społeczeństwa. Warto jak najpilniej wyciągnąć z tego faktu stosowną lekcję - nie popadając w przeciwną skrajność, ale przyjmując do świadomości, że, choć działania domorosłych "władców świata" jak najbardziej można w dużej mierze tłumaczyć głupotą, to jednak główną siłą napędową owej głupoty są przede wszystkim nieskończone pokłady zorganizowanej złej woli. Tylko wówczas będzie bowiem możliwe zmobilizowanie przeciwko niej podobnie nieskończonych pokładów woli dobrej, bez których nie ma szansy na finalne nad nią zwycięstwo.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment