Nachalne (i często zupełnie niespodziewane) opatrywanie wpisów na istotne tematy kryptocenzorskimi przywieszkami, będące nagminną praktyką "społecznościowych" algorytmów, świadczy w gruncie rzeczy o tym, że ich twórcy mają wciąż bardzo niskie mniemanie nie tyle nawet o inteligencji, co o poczuciu własnej godności statystycznego użytkownika ich platform. Wprowadzenie owych przywieszek znamionuje bowiem przekonanie, że po ponad 20 latach powszechnej dostępności Internetu umysł statystycznego człowieka można wciąż programować w całkowicie parciany, deterministyczny i quasi-autorytarny sposób - tzn. jeśli będzie się go regularnie bić po oczach komunikatem, że dana treść jest fałszywa bądź "ekstremistyczna", to właśnie tak zacznie on ją postrzegać.
Tymczasem tego rodzaju praktyki zdają się być najskuteczniejszą metodą na obudzenie poczucia urażonej godności nawet w tych, którzy w innych okolicznościach rzadko dbają o jej zachowanie. Nie po to wszakże korzysta się z otwartej, globalnej sieci informacyjnej, żeby regularnie natykać się na zjawiska rodem z reżimowych stacji telewizyjnych czy kanałów radiowych, gdzie otrzymuje się jedynie informacje odpowiednio spreparowane i przefiltrowane. Naturalnym następstwem urażonej godności jest zatem w tym kontekście przekora, czyli - jak pisał Kisielewski - intelektualny instynkt samozachowawczy. Tym samym - ceteris paribus - informacje oznaczone jako fałszywe zaczyna się spontanicznie traktować jako zawierające w sobie przynajmniej ziarno prawdy, a w informacjach oznaczonych jako "ekstremistyczne" zaczyna się dopatrywać zdrowego rozsądku i trzeźwości oglądu.
Innymi słowy, opisane wyżej i coraz częściej stosowane kryptocenzorskie zagrywki zdają się świadczyć nie tyle o egzekwowaniu wyrachowanych planów kontroli informacyjnej, co o panice, desperacji i organizacyjnej nieporadności. Wypuszczony z butelki dżin informacyjnej decentralizacji już nigdy do butelki nie powróci - i wszyscy co bardziej spostrzegawczy przedstawiciele zaskorupiałych reżimowych i quasi-reżimowych struktur propagandowych zdają sobie z tego sprawę, reagując w jedyny znany im sposób, jakim jest coraz bardziej histeryczne rzucanie kłód pod nogi swoim potencjalnym ofiarom. To jednak napędza jedynie już i tak mocno rozpędzony proces, którego ostatecznym zwieńczeniem jest sytuacja pozwalająca na skuteczne odrzucanie spreparowanych prawd i "wyważonych opinii" stręczonych nie jedynie przez reżimy jawnie totalitarne, ale również przez ich rzekomo "liberalne" i "demokratyczne" odpowiedniki.
Cytując klasykę nad klasykami: "nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome." Dążmy zatem konsekwentnie do tego, żeby, mając do dyspozycji tak bezprecedensowo sprzyjające temu okoliczności, osiągnąć ów stan rzeczy jak najszybciej.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment