Możliwa jest rzeczowa dyskusja z dogmatykiem, jako że dogmaty są dla niego obiektywnym fundamentem rzeczywistości. Możliwa jest rzeczowa dyskusja z romantykiem, jako że poprzez natężenie uczuć pragnie on przebić zasłonę nierzeczywistości i "sięgnąć do źródła". Możliwa jest rzeczowa dyskusja z relatywistą, jeśli tylko zdemaskuje się go jako cynicznego pragmatyka, gotowego zawsze wyciskać z rzeczywistości osobisty zysk. Możliwa jest nawet rzeczowa dyskusja z tzw. postmodernistą, jeśli tylko uświadomi mu się arogancję jego sofistyki, obliczoną na czerpanie samochwalczej satysfakcji z tego, że przekonało się innych do zastąpienia rzeczywistości nierzeczywistością.
Niemożliwa jest dopiero rzeczowa dyskusja z infantylistą, czyli kimś, dla kogo kategoria rzeczywistości jest immanentnie zbyt poważna i wymagająca, a więc zbyt grożąca zachwianiem jego dążności do trwania w stanie permanentnego miałkiego samozadowolenia. Infantylizm jest więc ostatecznym stadium wojny z rzeczywistością - stadium, w którym jest to już nie tyle wojna, co histeria, obliczona nie na świadomy konflikt z logiką i faktami, ale na odruchowe epatowanie swoimi złudzeniami. W dodatku jest to zjawisko samonapędzające się, bo każda konfrontacja infantylisty z rzeczywistością wzmaga w nim jedynie jego histeryczne odruchy - zwłaszcza jeśli zostaną one uprzednio politycznie zagospodarowane, bo infantylizm jest też, rzecz jasna, ostatecznym orężem w zakresie realizacji odwiecznej strategii divide et impera.
Zatem, jako że historia się nie powtarza, a nawet słabo się rymuje, dominacja infantylizmu jako domyślnego życiowego nastawienia sprawia, że wszelkie dalsze prognozy zderzają się z historycznym horyzontem zdarzeń. To natomiast, czy to dobrze, czy źle, i co z tym ewentualnie zrobić, to już nie pytanie psychologiczne, socjologiczne, antropologiczne czy nawet filozoficzne, ale już wyłącznie eschatologiczne.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment