Dlaczego infantylizm - definiująca cecha dzisiejszej kultury - jest tak wyjątkowo groźny? Dlatego, że uniemożliwia on podejmowanie jakichkolwiek poważnych wyzwań, co z kolei wynika z tego, że wzdraga się on przed poważnym, przejrzystym i jednoznacznym definiowaniem rzeczywistych problemów. Jako że wszystkie problematyczne kwestie usiłuje on przedstawić w postaci gry, zabawy, wygłupu, wyreżyserowanej "przygody" czy - w ostateczności - komedii absurdu, prowadzi on do wyjątkowo bałamutnego unikania wyzwań, polegającego na ich zastępowaniu niewykonalnymi, urojonymi pseudowyzwaniami. W rezultacie osoba folgująca karykaturalnym wręcz złudzeniom na temat siebie i otaczającego świata może żyć w przekonaniu, że owo folgowanie jest tożsame z odważną walką o "lepszy świat" i o swój dostęp do niego.
Nie chodzi tu więc jedynie o emocjonalność czy sentymentalizm, bo np. romantyzm - choć też deficytowy pod względem czynnika rozumowego - zachęcał do podejmowania realnych wyzwań z uwagi na głębię, refleksyjność i konsekwencję wzbudzanych przez siebie namiętności. Nie chodzi tu też jedynie o to, co można by nazwać rewolucyjnym ideologicznym zaczadzeniem, bo "klasyczne" rewolucyjne ideologie - jakkolwiek koszmarne i koszmarnie złudne były ich cele - domagały się jednocześnie bardzo konkretnego i wręcz tradycyjnego etosu samozaparcia będącego warunkiem niezbędnym podejmowania szeroko zakrojonych działań organizacyjnych. Tymczasem infantylizm to połączenie emocjonalności tak miałkiej, że nie jest ona nawet w stanie wyrazić samej siebie w logicznie zbornej formie, i roszczeniowości tak wydumanej, że nie ma ona w sobie cienia konstruktywnej jakości nawet na poziomie czysto instrumentalnym.
Nie wydaje się być zatem przesadnym stwierdzenie, że infantylizm jest ostatecznym kulturowym ślepym zaułkiem. Tym samym można go przezwyciężyć jedynie robiąc całą serię ostrożnych, ale konsekwentnych kroków wstecz. Innymi słowy, można się mu przeciwstawić poprzez "apofatyczne" kształtowanie charakteru - dążenie do wypracowania wszystkich klasycznych przymiotów osobowych nie po to, żeby coś sprawniej osiągnąć, ale po to, żeby wydobyć się spod wielu nawarstwień iluzorycznych osiągnięć i powiązanych z nimi równie iluzorycznych ambicji. O sukcesie na tym polu można zaś mówić dopiero wtedy, kiedy w ramach owego wycofywania się dotrze się w końcu do czegoś tak fundamentalnie rzeczywistego, że satysfakcja z jego odnalezienia będzie się wiązała z poczuciem nie zasługi czy powodzenia, a jedynie wdzięczności.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment