W późnych latach 80-tych, kiedy los tzw. bloku wschodniego był już na dobrą sprawę przypieczętowany, Murray Rothbard przewidywał, że przynajmniej niektóre kraje przynależące podówczas do tego bloku nie tylko dogonią z czasem tzw. kraje zachodnie pod względem poziomu szeroko rozumianej kultury wolności, ale wręcz je przegonią.
Choć w kontekście ówczesnych wydarzeń tego rodzaju przewidywania można było w pewnej mierze traktować nie jako ścisłą prognozę, ale jako przejaw woli pokrzepienia serc, dziś należałoby już poważnie zastanowić się nad tym, czy nie kryła się w nich całkowicie szczera i bardzo ścisła intuicja.
Wśród badaczy rozwoju gospodarczego coraz powszechniejsza wydaje się stawać świadomość, że warunkiem zaistnienia instytucji prawno-organizacyjnych sprzyjających owemu rozwojowi jest istnienie - i ciągłe trwanie - odpowiednich instytucji kulturowych i obyczajowych. Poza zaś szacunkiem dla wolności osobistej, własności prywatnej i swobodnej przedsiębiorczości, trzeba jeszcze wymienić w tym kontekście to, co, najoględniej rzecz ujmując, można by nazwać egzystencjalną powagą - tzn. świadomością, że wolność osobista nie jest zabawką służącą folgowaniu swoim kaprysom, tylko kluczowym narzędziem służącym pogłębianiu swojej relacji z obiektywnymi kategoriami prawdy, dobra i piękna.
Dość karkołomnymi byłyby próby udowadniania, że większa część mieszkańców tzw. krajów zachodnich zachowuje do dziś wspomnianą wyżej egzystencjalną powagę. Traktując tamtejsze wpływowe ośrodki opinii jako papierek lakmusowy ogólnej trajektorii rozwoju kulturowego i obyczajowego, należałoby raczej mówić o konsekwentnym brnięciu w coraz bardziej patologiczne formy egzystencjalnego infantylizmu. Innymi słowy - przy pełnej świadomości mocno uproszczonego charakteru niniejszej konkluzji - należałoby tu stwierdzić, że zbyt długie i zbyt bezrefleksyjne cieszenie się owocami wolności osobistej w zbyt dużym stopniu uśpiło świadomość jej beneficjentów dotyczącą jej najgłębszych normatywnych fundamentów.
W stwierdzeniu, iż przynajmniej niektóre kraje byłego "bloku niewoli" mają dziś przed sobą dużo jaśniejsze perspektywy konsekwentnego cywilizacyjnego rozwoju, nie ma zatem żadnego cierpiętniczego romantyzmu. Jest w nim jedynie czysto logiczna obserwacja, iż owe kraje znalazły się w kulturotwórczo dogodnym momencie historycznym, w którym - wciąż zachowując względny szacunek dla kluczowych w tym kontekście norm obyczajowych - same dopiero zaczęły na dobre korzystać z owoców wolności osobistej, widząc jednocześnie, do czego musi doprowadzić długotrwałe korzystanie z nich w sposób kulturowo bezrefleksyjny i egzystencjalnie nieodpowiedzialny.
W stwierdzeniu tym nie ma również żadnego taniego optymizmu, bo nawet znalezienie się w najdogodniejszym momencie historycznym nie gwarantuje, że będzie się umiało skorzystać z udzielanych przez niego lekcji. Jest w nim jedynie wskazanie na wciąż dość słabo rozpoznaną przewagę komparatywną naszej części świata, którą Murray Rothbard potrafił zidentyfikować już ponad 30 lat temu, a której potencjał jest dziś zarówno bezprecedensowo duży, jak i bezprecedensowo wymagający.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment