Nie istnieje nic takiego jak "wolnorynkowy populizm" ani (klasycznie) "liberalny populizm". Osoba rozumiejąca na przynajmniej elementarnym poziomie procesy funkcjonowania wolnego rynku musi umieć rozumować w kategoriach kosztów alternatywnych, struktur motywacji, niezamierzonych i odległych konsekwencji, scenariuszy kontrfaktycznych i ładów spontanicznych, a to wymaga wystarczającej intelektualnej subtelności, by z definicji wykluczyć taką osobę z grona promotorów lub ofiar populizmu. I podobnie, osoba rozumiejąca na przynajmniej elementarnym poziomie procesy funkcjonowania klasycznie liberalnego społeczeństwa musi umieć rozumować w kategoriach metodologicznego indywidualizmu, harmonii pokojowych interesów oraz szacunku dla uniwersalnych i przyrodzonych praw naturalnych, co również leży poza intelektualnym zasięgiem jakiegokolwiek populizmu.
Istnieje więc jak najbardziej populizm nacjonalistyczny, socjalistyczny, interwencjonistyczny, a nawet scjentystyczno-technokratyczny, gdyż ich wspólnym mianownikiem jest eksploatowanie prymitywnej, instynktownej wiary w transformacyjną moc zorganizowanej, masowej agresji, ale - niemal z definicji - nie istnieje populizm wolnorynkowy ani klasycznie liberalny. Ilekroć więc ktoś zetknie się z krytyką promowania lub uprawiania tego rodzaju rzekomego "populizmu", ten nie powinien mieć wątpliwości, że ma do czynienia z typowym populistą. Mimo swej względnej intelektualnej subtelności, rzetelna wiedza społeczno-ekonomiczna może być popularna, ale nigdy nie może być populistyczna - takie mogą być jedynie wszelkie wrogie jej przesądy.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment