Naturalną zależność między libertarianizmem a chrześcijaństwem można w skrócie opisać jako naturalne dopełnianie się antropologicznych możliwości i metafizycznych uwarunkowań. Libertarianizm aspiruje do antropologicznego optymizmu - do postrzegania wolności osobistej jako wielkiej, samoistnej wartości i środka do realizacji wszelkich innych wielkich wartości - ale bez odpowiedniego metafizycznego fundamentu ów optymizm jest zupełnie bezzasadny.
Zupełnie nieużyteczna okazuje się w kontekście poszukiwania tego rodzaju fundamentu metafizyka materialistyczno-scjentystyczna, w świetle której autentyczna, stanowiąca ostateczną metafizyczną daną wolność osobista nie ma prawa istnieć, jawiąc się w najlepszym razie jako absurdalnie sugestywna iluzja. Mało adekwatna wydaje się tu również metafizyka religii dalekowschodnich, które za najlepszy sposób wykorzystania swojej wolności osobistej zdają się uważać doskonałą rezygnację z jej jakiegokolwiek wykorzystywania i wyzbycie się przekonania o jej jednostkowym, osobistym charakterze. Nie na miejscu jest tu także klasyczna metafizyka pogańska, która każe traktować człowieka jako trywialną zabawkę kapryśnych bogów czy ślepego przeznaczenia. Nie do końca satysfakcjonująca wydaje się tu też wreszcie - choć to temat na bardzo długą, osobną dyskusję - metafizyka innych religii abrahamowych wraz z ich silnie akcentowanymi wątkami legalistycznymi (judaizm) i poddańczymi (islam).
Unikatowym elementem metafizyki chrześcijańskiej jest w tym kontekście nie tylko autentyczna wolna wola rozumiana jako metafizyczny element wspólny Bóstwa i człowieczeństwa (bo ten element jest obecny w głównym nurcie wszystkich religii abrahamowych), ale też dosłowne, najintymniejsze z możliwych zjednoczenie Bóstwa i człowieczeństwa, będące ostatecznym potwierdzeniem tego, że ludzka wolność ma możliwość osiągnięcia moralnej doskonałości, jaka jest udziałem i esencją Absolutu. Co więcej - owa możliwość nie znika tu nawet w obliczu popełnienia największych moralnych błędów, jeśli tylko podejmie się w pełni dobrowolny, szczery i konsekwentny wysiłek ich naprawienia. Innymi słowy, ludzka wolność osobista otrzymuje tu najwyższą metafizyczną sankcję - staje się elementem tak metafizycznie optymistycznej wizji rzeczywistości, że jest ona w stanie udźwignąć nawet najgłębszy antropologiczny pesymizm. Trudno o fundament bardziej sprzyjający libertariańskiej koncepcji wolności - i trudno o jakikolwiek inny fundament, na którym owa koncepcja nie znajdowałaby się w stanie permanentnej metafizycznej chwiejności.
Friday, June 30, 2017
Wednesday, June 28, 2017
Legal Polycentrism and Contractarianism
According to the contractarian perspective, a public good can be thought of as not so much a good that meets the technical neoclassical criteria of non-rivalness and non-excludability, but as one that is produced on a purely contractual basis, thus necessarily increasing the utility of all the involved parties. In this paper, by critically examining Nozick’s “emergent” contractarianism and Buchanan’s teleological contractarianism, I shall argue that no such contractual origin can be plausibly attributed to territorial monopolies of force, and that therefore legal monocentrism — the view that the public goods of law and defense can be provided exclusively by territorial monopolies of force — fails the relevant efficiency test as conceived on a contractarian basis. This, in turn, implies that legal polycentrism, one of whose constitutive features is precisely its unambiguously voluntary and contractual character, should be considered as a superior system in this context.
[Read More]
[Read More]
Monday, June 26, 2017
Pełzający komunizm bankowości centralnej
Nie ma najmniejszej przesady w twierdzeniu, że system bankowości centralnej i politycznie sterowanych walut dekretowych (fiat money) to pełzający komunizm. Najpierw, poprzez swoje manipulacje wysokością stóp procentowych, a tym samym poprzez zaburzanie kapitałowej struktury produkcji, banki centralne wywołują wyniszczające gospodarkę cykle koniunkturalne. Następnie, aby utrzymać na powierzchni politycznie skoligaconych potencjalnych bankrutów, monetyzują one ich długi poprzez inflacyjny wykup będących w ich posiadaniu obligacji rządowych. To jednak w żaden sposób nie rozwiązuje strukturalno-motywacyjnych problemów, które w pierwszej kolejności doprowadziły do kryzysu, a więc kolejnym naturalnym krokiem na drodze intensyfikacji interwencyjnego "dostarczania płynności" staje się inflacyjny wykup coraz bardziej ryzykownych aktywów, w tym również akcji spółek giełdowych. Tym samym zawartość giełdy - instytucji, której istnienie, zdaniem Ludwiga von Misesa, odróżnia kapitalizm od komunizmu - staje się w coraz większym stopniu "własnością" podmiotów politycznych: nominalny kapitalizm jest w coraz większym stopniu zastępowany realnym komunizmem. Co było do okazania.
Warto by więc uzupełnić tezę von Misesa stwierdzeniem, że o ile istnienie giełdy odróżnia kapitalizm od komunizmu, o tyle nieistnienie banków centralnych i politycznie sterowanych walut dekretowych odróżnia kapitalizm realny od kapitalizmu czysto nominalnego, dryfującego konsekwentnie w stronę komunizmu. Ze stwierdzenia tego wyłania się z kolei wniosek, że pełna wolność w obszarze wyboru środków płatniczych i pośredników finansowych jest być może najważniejszą z wolności, o którą powinni dziś konsekwentnie walczyć wszyscy chcący korzystać z dobrodziejstw kapitalizmu.
Warto by więc uzupełnić tezę von Misesa stwierdzeniem, że o ile istnienie giełdy odróżnia kapitalizm od komunizmu, o tyle nieistnienie banków centralnych i politycznie sterowanych walut dekretowych odróżnia kapitalizm realny od kapitalizmu czysto nominalnego, dryfującego konsekwentnie w stronę komunizmu. Ze stwierdzenia tego wyłania się z kolei wniosek, że pełna wolność w obszarze wyboru środków płatniczych i pośredników finansowych jest być może najważniejszą z wolności, o którą powinni dziś konsekwentnie walczyć wszyscy chcący korzystać z dobrodziejstw kapitalizmu.
Labels:
bank centralny,
cykle koniunkturalne,
inflacja,
komunizm
Sunday, June 25, 2017
Self-governance, Rationality, and Secession
Contemplation is a form of internal emigration or mental secession, and every contemplative knows how valuable it can be for the life of the mind. Libertarian secession - a striving for full sovereignty over one's private property and the physical space delimited by it - is a natural extension of the contemplative impulse from the realm of pure throught to the realm of action. Mental self-governance demands its physical - that is, propertarian - counterpart in order to maintain the balance of sanity that is so fundamental for every rational creature.
No wonder that so-called politics, which is essentially an endless war on propertarian self-governance, is an endless source of conflictual insanity. And no wonder that the first step to break out of its destructive deadlock is to be absolutely clear about its irredeemable nature. It most certainly cannot be changed, but it can be cooperatively opted out of, and thereby starved into oblivion. And the more starved it is, the more well-nourished is the self-governing rationality that constitutes the lodestar of a well-led life.
No wonder that so-called politics, which is essentially an endless war on propertarian self-governance, is an endless source of conflictual insanity. And no wonder that the first step to break out of its destructive deadlock is to be absolutely clear about its irredeemable nature. It most certainly cannot be changed, but it can be cooperatively opted out of, and thereby starved into oblivion. And the more starved it is, the more well-nourished is the self-governing rationality that constitutes the lodestar of a well-led life.
Saturday, June 24, 2017
Judgmentalism, Objectivity and Moral Refinement
Judgmentalism is to venial vices what criminalization is to deadly vices. In other words, when used prudently, it is a crucial form of moral self-defense, proportioned to the severity of the moral defects that it aims to combat. Its absence signifies the abandonment of any notion of objective moral standards regarding all behavior that does not obviously deserve criminal condemnation. Thus, when used prudently, far from standing for crude moralizing, judgmentalism indicates moral refinement, manifested in the ability to exercise soft pressure where anything stronger would itself be morally impermissible. Little wonder that being unconditionally judgmental against judgmentalism is widely - and rightly - seen as a not-so-subtle attempt to destroy moral sensitivity under the pretext of promoting it.
Wednesday, June 21, 2017
Austriacka teoria cyklu koniunkturalnego, inwestycyjne błędy i racjonalne oczekiwania
Nawet co, zdawałoby się, rozsądniejsi przedstawiciele ekonomii głównego nurtu - w tym przede wszystkim tej w wersji chicagowskiej - po dziś dzień lubią powtarzać slogan, jakoby austriacka teoria cyklu koniunkturalnego (w skrócie ATCK) ignorowała kwestię "racjonalnych oczekiwań". Albo, mówiąc prościej, teoria ta zakłada ich zdaniem, że przedsiębiorcy są konsekwentnie mało bystrzy w zakresie oceny sytuacji makroekonomicznej, co jest założeniem empirycznie nieuzasadnionym.
Na szczęście ATCK nie czyni żadnego tego rodzaju założenia. Zamiast tego pozwala ona na wyjaśnienie pozornie nieracjonalnych działań przedsiębiorców, skuszonych sztucznie tanim kredytem, na bazie przynajmniej następujących trzech powodów:
1. Manipulacja stopami procentowymi przez banki centralne powoduje na rynkach finansowych chaos kalkulacyjny. Wskutek tego nawet bardzo przewidujący przedsiębiorcy mogą mieć trudności z określeniem, w jakim stopniu obniżka stóp procentowych wynika ze zwiększonych realnych oszczędności, a w jakim stopniu z ekspansji pustego kredytu.
2. W sytuacji ekspansji pustego kredytu przedsiębiorcy skonfrontowani są z dylematem więźnia - najrozsądniejszym wyjściem byłoby nie korzystanie z owego kredytu przez któregokolwiek z nich, ale wielu podejmuje jednak próbę znalezienia się po "właściwej stronie efektów Cantillona" (tzn. próbę rozpoczęcia i zyskownego zamknięcia nowych inwestycji przed wejściem gospodarki w fazę bustu) w obawie przed tym, że inni postąpią podobnie wcześniej niż oni. Innymi słowy, nawet wysoce ryzykowne działanie wydaje im się mniej ryzykowne niż bierność.
3. W sytuacji ekspansji pustego kredytu krańcowy przedsiębiorca jest przedsiębiorcą mniej kompetentnym niż ma to w miejsce w sytuacji braku tego rodzaju ekspansji. Jest to bowiem przedsiębiorca na tyle niekompetentny, niedoświadczony bądź z innego względu niewiarygodny, że nie otrzymałby on kredytu inwestycyjnego oprocentowanego zgodnie ze stopą naturalną. Można więc oczekiwać po nim decyzji relatywnie nieracjonalnych, co jest szczególnie szkodliwe gospodarczo w sytuacji opisanego w poprzednim punkcie dylematu więźnia.
Podsumowując, ATCK jest częścią otwartego i wciąż rozwijającego się paradygmatu badawczego, i jako taka wciąż domaga się ona rozbudowy oraz uzupełnień, jednakże już na chwilę obecną można z całą pewnością powiedzieć, że jej logicznej spójności i mocy wyjaśniającej nie jest w stanie naruszyć rzekoma niekompatybilność z teorią racjonalnych oczekiwań.
Na szczęście ATCK nie czyni żadnego tego rodzaju założenia. Zamiast tego pozwala ona na wyjaśnienie pozornie nieracjonalnych działań przedsiębiorców, skuszonych sztucznie tanim kredytem, na bazie przynajmniej następujących trzech powodów:
1. Manipulacja stopami procentowymi przez banki centralne powoduje na rynkach finansowych chaos kalkulacyjny. Wskutek tego nawet bardzo przewidujący przedsiębiorcy mogą mieć trudności z określeniem, w jakim stopniu obniżka stóp procentowych wynika ze zwiększonych realnych oszczędności, a w jakim stopniu z ekspansji pustego kredytu.
2. W sytuacji ekspansji pustego kredytu przedsiębiorcy skonfrontowani są z dylematem więźnia - najrozsądniejszym wyjściem byłoby nie korzystanie z owego kredytu przez któregokolwiek z nich, ale wielu podejmuje jednak próbę znalezienia się po "właściwej stronie efektów Cantillona" (tzn. próbę rozpoczęcia i zyskownego zamknięcia nowych inwestycji przed wejściem gospodarki w fazę bustu) w obawie przed tym, że inni postąpią podobnie wcześniej niż oni. Innymi słowy, nawet wysoce ryzykowne działanie wydaje im się mniej ryzykowne niż bierność.
3. W sytuacji ekspansji pustego kredytu krańcowy przedsiębiorca jest przedsiębiorcą mniej kompetentnym niż ma to w miejsce w sytuacji braku tego rodzaju ekspansji. Jest to bowiem przedsiębiorca na tyle niekompetentny, niedoświadczony bądź z innego względu niewiarygodny, że nie otrzymałby on kredytu inwestycyjnego oprocentowanego zgodnie ze stopą naturalną. Można więc oczekiwać po nim decyzji relatywnie nieracjonalnych, co jest szczególnie szkodliwe gospodarczo w sytuacji opisanego w poprzednim punkcie dylematu więźnia.
Podsumowując, ATCK jest częścią otwartego i wciąż rozwijającego się paradygmatu badawczego, i jako taka wciąż domaga się ona rozbudowy oraz uzupełnień, jednakże już na chwilę obecną można z całą pewnością powiedzieć, że jej logicznej spójności i mocy wyjaśniającej nie jest w stanie naruszyć rzekoma niekompatybilność z teorią racjonalnych oczekiwań.
Tuesday, June 20, 2017
Wina, kara, wolność i moralna podmiotowość
Zwyczajowa moralność starożytnych nakazywała nie wybaczać i zapominać - brać pomstę i tym samym zamykać sprawę. Tego rodzaju podejście słusznie kojarzy się z okrucieństwem, bo zakłada ono, że zło należy równoważyć symetrycznym złem.
Z kolei współczesna infantylna czułostkowość deklaruje, że należy wybaczać i zapominać - co odbiera wszelką wagę aktowi przebaczenia, bo sprawia, że de facto przebacza się nikomu i za nic. Tego rodzaju podejście również powinno kojarzyć się z okrucieństwem, bo zakłada ono elementarny brak szacunku dla moralnej podmiotowości, wyrażający się w przekonaniu, że zło moralne zniknie, jeśli uczyni się je niezręcznym czy przebrzmiałym słowem.
Tymczasem klasyczny liberalizm - i w tym aspekcie jednoznacznie czerpie on z podejścia chrześcijańskiego - zaleca, aby wybaczać, ale nie zapominać; aby z bezwzględną surowością potępić czyn, ale dać winowajcy szansę naprawienia swoich win. Stąd odchodzi on od podejścia retrybutywnego, ale nie na rzecz paternalistyczno-socjoinżynieryjnego podejścia "rehabilitacyjnego", tylko na rzecz podejścia restytucyjnego. Innymi słowy, winowajca nie ma doświadczyć tego zła, jakie sam wyrządził, ani też nie ma być uznanym za w gruncie rzeczy niewinnego, a jedynie poszkodowanego przez geny czy środowisko, ale ma być odsunięty od przywilejów życia społecznego dopóki, dopóty z nawiązką nie zwróci swoim ofiarom tego, co im odebrał. Tym samym złu rzuca się wyzwanie w jedyny skuteczny sposób - poprzez danie złoczyńcy możliwości uczynienia wyrównawczego dobra.
Nie istnieje zatem moralnie zdrowy system nagród i kar, u którego podstaw nie leży bezwarunkowy szacunek dla wolności osobistej, a tym samym dla moralnej podmiotowości jednostki, dopuszczającej zarówno autentyczną złą wolę, jak i równie autentyczne zadośćuczynienie jej ofiarom. Fakt ten zaś najpełniej opisuje tradycja klasycznego liberalizmu wraz ze swoimi istotnymi chrześcijańskim inspiracjami - i ku niej należy się zwrócić, jeśli chce się moralnie uzdrowić dzisiejszą refleksję na temat winy, kary, odpowiedzialności czy pojednania.
Z kolei współczesna infantylna czułostkowość deklaruje, że należy wybaczać i zapominać - co odbiera wszelką wagę aktowi przebaczenia, bo sprawia, że de facto przebacza się nikomu i za nic. Tego rodzaju podejście również powinno kojarzyć się z okrucieństwem, bo zakłada ono elementarny brak szacunku dla moralnej podmiotowości, wyrażający się w przekonaniu, że zło moralne zniknie, jeśli uczyni się je niezręcznym czy przebrzmiałym słowem.
Tymczasem klasyczny liberalizm - i w tym aspekcie jednoznacznie czerpie on z podejścia chrześcijańskiego - zaleca, aby wybaczać, ale nie zapominać; aby z bezwzględną surowością potępić czyn, ale dać winowajcy szansę naprawienia swoich win. Stąd odchodzi on od podejścia retrybutywnego, ale nie na rzecz paternalistyczno-socjoinżynieryjnego podejścia "rehabilitacyjnego", tylko na rzecz podejścia restytucyjnego. Innymi słowy, winowajca nie ma doświadczyć tego zła, jakie sam wyrządził, ani też nie ma być uznanym za w gruncie rzeczy niewinnego, a jedynie poszkodowanego przez geny czy środowisko, ale ma być odsunięty od przywilejów życia społecznego dopóki, dopóty z nawiązką nie zwróci swoim ofiarom tego, co im odebrał. Tym samym złu rzuca się wyzwanie w jedyny skuteczny sposób - poprzez danie złoczyńcy możliwości uczynienia wyrównawczego dobra.
Nie istnieje zatem moralnie zdrowy system nagród i kar, u którego podstaw nie leży bezwarunkowy szacunek dla wolności osobistej, a tym samym dla moralnej podmiotowości jednostki, dopuszczającej zarówno autentyczną złą wolę, jak i równie autentyczne zadośćuczynienie jej ofiarom. Fakt ten zaś najpełniej opisuje tradycja klasycznego liberalizmu wraz ze swoimi istotnymi chrześcijańskim inspiracjami - i ku niej należy się zwrócić, jeśli chce się moralnie uzdrowić dzisiejszą refleksję na temat winy, kary, odpowiedzialności czy pojednania.
Tuesday, June 13, 2017
Socjalizm, skrajna bieda i beztroski dostatek
Szczere domaganie się jakiejkolwiek formy socjalizmu może wystąpić na szerszą skalę tylko w dwóch typach społeczeństw - w społeczeństwie tak skrajnie zabiedzonym, że powoduje nim głupota desperacji, i w społeczeństwie tak beztrosko dostatnim, że powoduje nim głupota rozkapryszenia.
Z tym pierwszym mieliśmy do czynienia sto lat temu, kiedy część świata poczyniła już duże postępy na drodze do dobrobytu, a inna część świata - gdzie instytucjonalne represje czyniły tego rodzaju postęp rzeczą niemożliwą - uwierzyła, że do dobrobytu musi istnieć droga na skróty.
Z tym drugim natomiast możemy mieć do czynienia dziś, kiedy w dużej mierze zanikła już pamięć na temat tego, czego wymaga skuteczne przejście z poziomu wielkiej biedy do poziomu wielkiego dobrobytu. Zasadnicza różnica polega jednak w tym kontekście na tym, że dziś możemy korzystać z powszechnego dostępu do stosownej wiedzy - zarówno teoretycznej, jak i historycznej - oraz z narzędzi umożliwiających jej masowe rozpowszechnianie, a także z innowacyjnych metod budowania "gospodarek równoległych", których owocami nie są w stanie kupczyć monopolistyczne aparaty przemocy.
O ile więc powtórka z historii jest w tym kontekście bardzo mało prawdopodobna, o tyle nie należy lekceważyć tego, w jak dużym stopniu nawet tak doszczętnie skompromitowana idea jak dowolnego kształtu socjalizm jest w stanie zatruwać intelektualną i kulturową atmosferę dzisiejszych, bezprecedensowo dostatnich społeczeństw. Zdawszy zaś sobie z tego sprawę, należy ową atmosferę z podobnych idei konsekwentnie i regularnie oczyszczać, używając w tym celu tych bezprecedensowo użytecznych, a wspomnianych wyżej narzędzi, jakich może nam dostarczyć wyłącznie dobrobyt powstały na gruncie idei zgoła przeciwnych.
Z tym pierwszym mieliśmy do czynienia sto lat temu, kiedy część świata poczyniła już duże postępy na drodze do dobrobytu, a inna część świata - gdzie instytucjonalne represje czyniły tego rodzaju postęp rzeczą niemożliwą - uwierzyła, że do dobrobytu musi istnieć droga na skróty.
Z tym drugim natomiast możemy mieć do czynienia dziś, kiedy w dużej mierze zanikła już pamięć na temat tego, czego wymaga skuteczne przejście z poziomu wielkiej biedy do poziomu wielkiego dobrobytu. Zasadnicza różnica polega jednak w tym kontekście na tym, że dziś możemy korzystać z powszechnego dostępu do stosownej wiedzy - zarówno teoretycznej, jak i historycznej - oraz z narzędzi umożliwiających jej masowe rozpowszechnianie, a także z innowacyjnych metod budowania "gospodarek równoległych", których owocami nie są w stanie kupczyć monopolistyczne aparaty przemocy.
O ile więc powtórka z historii jest w tym kontekście bardzo mało prawdopodobna, o tyle nie należy lekceważyć tego, w jak dużym stopniu nawet tak doszczętnie skompromitowana idea jak dowolnego kształtu socjalizm jest w stanie zatruwać intelektualną i kulturową atmosferę dzisiejszych, bezprecedensowo dostatnich społeczeństw. Zdawszy zaś sobie z tego sprawę, należy ową atmosferę z podobnych idei konsekwentnie i regularnie oczyszczać, używając w tym celu tych bezprecedensowo użytecznych, a wspomnianych wyżej narzędzi, jakich może nam dostarczyć wyłącznie dobrobyt powstały na gruncie idei zgoła przeciwnych.
Thursday, June 8, 2017
"Własność intelektualna" i "przemoc psychiczna"
"Przemoc psychiczna" - jeśli traktować ją w innym niż metaforyczny sensie - nie istnieje dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej nie istnieje "własność intelektualna".
Jako że idee i inne dzieła intelektualne to nic innego jak zawartość poszczególnych umysłów, która jest teoretycznie nieskończenie replikowalna, pojęcie "własności intelektualnej" implikuje możliwość bycia właścicielem cudzych umysłów oraz - w takim stopniu, w jakim ich wola wpływa na świat rzadkich, fizycznych dóbr - również cudzych ciał i obiektów poddanych ich kontroli. Innymi słowy, poważne traktowanie pojęcia "własności intelektualnej" uniemożliwia poważne traktowanie pojęcia własności - tej zwykłej, bezprzymiotnikowej, dotyczącej uprawnionej kontroli nad immanentnie rywalizacyjnymi dobrami.
Podobnie jest z "przemocą psychiczną". Jako że ofiarą tego rodzaju "przemocy" może poczuć się każdy, zawsze i wszędzie, wskutek wejścia w niepożądany stan psychiczny sprowokowany dowolnym działaniem drugiej osoby, pojęcie "przemocy psychicznej" implikuje praktycznie nieograniczone roszczenia kontrolne względem tego, w jaki sposób inni dysponują swoim życiem, wolnością i własnością. Tym samym - identycznie jak powyżej - poważne traktowanie pojęcia "przemocy psychicznej" uniemożliwia poważne traktowanie pojęcia prawdziwej przemocy, związanej z aktami fizycznej agresji lub wiarygodnymi groźbami tego rodzaju aktów.
Podsumowując, pojęcia "własności intelektualnej" i "przemocy psychicznej" - jeśli traktować je poważnie - są jednakowo paraliżujące dla społecznego współistnienia i społecznej współpracy w ramach poszanowania dla wolności osobistej i własności prywatnej. Oba te pojęcia bowiem generują praktycznie nieskończone roszczenia kontrolne względem zjawisk obiektywnych, konkretnych i fizycznie ograniczonych, samemu bazując na zjawiskach subiektywnych, abstrakcyjnych i nieograniczonych w zakresie swojego potencjalnego oddziaływania.
Jako że idee i inne dzieła intelektualne to nic innego jak zawartość poszczególnych umysłów, która jest teoretycznie nieskończenie replikowalna, pojęcie "własności intelektualnej" implikuje możliwość bycia właścicielem cudzych umysłów oraz - w takim stopniu, w jakim ich wola wpływa na świat rzadkich, fizycznych dóbr - również cudzych ciał i obiektów poddanych ich kontroli. Innymi słowy, poważne traktowanie pojęcia "własności intelektualnej" uniemożliwia poważne traktowanie pojęcia własności - tej zwykłej, bezprzymiotnikowej, dotyczącej uprawnionej kontroli nad immanentnie rywalizacyjnymi dobrami.
Podobnie jest z "przemocą psychiczną". Jako że ofiarą tego rodzaju "przemocy" może poczuć się każdy, zawsze i wszędzie, wskutek wejścia w niepożądany stan psychiczny sprowokowany dowolnym działaniem drugiej osoby, pojęcie "przemocy psychicznej" implikuje praktycznie nieograniczone roszczenia kontrolne względem tego, w jaki sposób inni dysponują swoim życiem, wolnością i własnością. Tym samym - identycznie jak powyżej - poważne traktowanie pojęcia "przemocy psychicznej" uniemożliwia poważne traktowanie pojęcia prawdziwej przemocy, związanej z aktami fizycznej agresji lub wiarygodnymi groźbami tego rodzaju aktów.
Podsumowując, pojęcia "własności intelektualnej" i "przemocy psychicznej" - jeśli traktować je poważnie - są jednakowo paraliżujące dla społecznego współistnienia i społecznej współpracy w ramach poszanowania dla wolności osobistej i własności prywatnej. Oba te pojęcia bowiem generują praktycznie nieskończone roszczenia kontrolne względem zjawisk obiektywnych, konkretnych i fizycznie ograniczonych, samemu bazując na zjawiskach subiektywnych, abstrakcyjnych i nieograniczonych w zakresie swojego potencjalnego oddziaływania.
Labels:
przemoc,
przemoc psychiczna,
własność,
własność intelektualna
Monday, June 5, 2017
Etatyzm: wielka brzydka gra o sumie ujemnej
Państwa istnieją dlatego, że zdecydowana większość życzy sobie ich istnienia. A zdecydowana większość życzy sobie ich istnienia nie dlatego, że można dzięki nim realizować mityczny "interes publiczny", tylko dlatego, że niektórzy mogą dzięki nim realizować swój interes prywatny kosztem prywatnych interesów innych - nie sprawiając tym samym, że im samym będzie bezwzględnie lepiej, tylko, jak to bywa w grach o sumie ujemnej, że tym drugim będzie względnie gorzej. Etatyzm to jedno wielkie zinstytucjonalizowane rzucanie kłód pod nogi bardziej przedsiębiorczym od siebie, a zatem - w wersji demokratycznej - jest to najwyżej zorganizowana forma zazdrości i chciwości "człowieka masowego".
Dziś reprezentacyjną wręcz twarzą owego człowieka mogłaby być twarz korporacyjnego taksówkarza. I jeśli jest to wizerunek wyjątkowo brzydki, to warto zdać sobie sprawę, że jest to wierne odbicie wyjątkowej brzydoty całego systemu etatystycznego i sentymentów leżących u jego podstaw. Warto zawsze mieć go przed oczami, ilekroć będzie się miało do czynienia z co bardziej przypudrowanymi przejawami etatystycznej propagandy, zachowując tym samym świadomość, że istoty tego zjawiska nie da się w żaden sposób upiększyć. Można je jedynie zastąpić mniej odstręczającymi alternatywami, jedną z których jest z całą pewnością etos roztropnego, innowacyjnego przedsiębiorcy i równie roztropnego, umiejącego go rozpoznać konsumenta.
Dziś reprezentacyjną wręcz twarzą owego człowieka mogłaby być twarz korporacyjnego taksówkarza. I jeśli jest to wizerunek wyjątkowo brzydki, to warto zdać sobie sprawę, że jest to wierne odbicie wyjątkowej brzydoty całego systemu etatystycznego i sentymentów leżących u jego podstaw. Warto zawsze mieć go przed oczami, ilekroć będzie się miało do czynienia z co bardziej przypudrowanymi przejawami etatystycznej propagandy, zachowując tym samym świadomość, że istoty tego zjawiska nie da się w żaden sposób upiększyć. Można je jedynie zastąpić mniej odstręczającymi alternatywami, jedną z których jest z całą pewnością etos roztropnego, innowacyjnego przedsiębiorcy i równie roztropnego, umiejącego go rozpoznać konsumenta.
Sunday, June 4, 2017
Internet, globalizacja i kabiny pogłosowe
Mówi się, że z jednej strony Internet globalizuje ludzkość, a z drugiej strony tworzy wirtualne "kabiny pogłosowe", gdzie słuchają się wyłącznie osoby o podobnych przekonaniach. Między tymi stwierdzeniami nie ma żadnej sprzeczności, bo można uznać, że Internet na globalną skalę rozbudza w zwolennikach poszczególnych przekonań potrzebę posiadania prywatnych "kabin pogłosowych" - nie tylko wirtualnych, bo te już mają, ale też fizycznych. Najbardziej naturalnymi zaś kryteriami wytyczania granic tego rodzaju prywatnych przestrzeni są kryteria własnościowe, powiązane z dobrowolnymi rezydencjalnymi umowami i wyrażające się w powszechnie znanej zasadzie "wolnoć Tomku w swoim domku".
Innymi słowy, Internet w bezprecedensowym stopniu obnażył to, o czym od dawna mówili libertarianie, czyli fakt, że etatyzm - również w swoim najpopularniejszym dziś wydaniu narodowym - jest głęboko dysfunkcjonalną formą organizacji społecznej, opartą na trybalistycznych fikcjach i odgórnie, siłowo narzucanych topornych generalizacjach. W warstwie "negatywnej" - czyli wiążącej się z głęboką świadomością owej dysfunkcjonalności - rozumie to już zdecydowana większość. Wystarczy teraz, aby wystarczająca liczba osób zrozumiała to również w warstwie "pozytywnej" - a więc wiążącej się ze świadomością tego, co jest najbardziej naturalną alternatywą dla owej dysfunkcjonalności - aby rozpoczęła się konsekwentna ewolucja w kierunku świata złożonego z globalnej sieci niezależnych stref ekonomicznych, prywatnych stowarzyszeń sąsiedzkich, miast czarterowych i innych form w pełni suwerennych obszarów własnościowych, ukonstytuowanych w ramach dobrowolności, kontraktowości i autentycznych - a nie wydumanych - umów społecznych.
Dziś bowiem - w dużej mierze dzięki Internetowi i jego zarówno globalizującym, jak i partykularyzującym wpływom - widać wyraźniej, niż kiedykolwiek wcześniej, że powyższa forma organizacji społecznej nie jest żadną - jak powtarzają do znudzenia obrońcy tyranii status quo - "libertariańską utopią", ale naturalnym kształtem cywilizowanego świata, który osiągnął odpowiedni poziom złożoności i świadomości warunków jej dalszego rozwoju.
Innymi słowy, Internet w bezprecedensowym stopniu obnażył to, o czym od dawna mówili libertarianie, czyli fakt, że etatyzm - również w swoim najpopularniejszym dziś wydaniu narodowym - jest głęboko dysfunkcjonalną formą organizacji społecznej, opartą na trybalistycznych fikcjach i odgórnie, siłowo narzucanych topornych generalizacjach. W warstwie "negatywnej" - czyli wiążącej się z głęboką świadomością owej dysfunkcjonalności - rozumie to już zdecydowana większość. Wystarczy teraz, aby wystarczająca liczba osób zrozumiała to również w warstwie "pozytywnej" - a więc wiążącej się ze świadomością tego, co jest najbardziej naturalną alternatywą dla owej dysfunkcjonalności - aby rozpoczęła się konsekwentna ewolucja w kierunku świata złożonego z globalnej sieci niezależnych stref ekonomicznych, prywatnych stowarzyszeń sąsiedzkich, miast czarterowych i innych form w pełni suwerennych obszarów własnościowych, ukonstytuowanych w ramach dobrowolności, kontraktowości i autentycznych - a nie wydumanych - umów społecznych.
Dziś bowiem - w dużej mierze dzięki Internetowi i jego zarówno globalizującym, jak i partykularyzującym wpływom - widać wyraźniej, niż kiedykolwiek wcześniej, że powyższa forma organizacji społecznej nie jest żadną - jak powtarzają do znudzenia obrońcy tyranii status quo - "libertariańską utopią", ale naturalnym kształtem cywilizowanego świata, który osiągnął odpowiedni poziom złożoności i świadomości warunków jej dalszego rozwoju.
Subscribe to:
Posts (Atom)