Wszystkie wielkie tradycje filozoficzne i religijne ludzkości słusznie przestrzegają przed egoizmem - czy, używając języka przedmodernistycznego - przed czynieniem miłości własnej osią swojego życia. Nie ma to nic wspólnego z zalecaniem "poświęcania się na rzecz kolektywu" ani też nie stoi to w żadnej opozycji do smithowsko-bastiatowskich obserwacji na temat harmonii interesów własnych i cudzych na wolnym rynku. Oznacza to natomiast, że jeśli osią swojego życia czyni się zachwyt nad własną jaźnią i związaną z nią tożsamością, a nie skupienie się na konkretnych obiektywnych wartościach i czynach służących ich rozwojowi ("po owocach ich poznacie"), to sprowadza się ową jaźń i tożsamość do stanu bezwartościowości. Podobnie czyni się wtedy również z intelektualną, moralną i estetyczną atmosferą, w której owa jaźń bytuje.
Taka jest właśnie atmosfera tzw. polityki tożsamości i związanej z nią autowiktymizacji, w wersji narodowej, rasowej, kulturowej, "klasowej" bądź dowolnej innej - nie liczy się tu to, czy zinternalizowało się pewne obiektywne wartości i przedstawiło się pewne obiektywnie poprawne argumenty, ale to, że "jest się sobą" i ma się "swoje zdanie", które rzekomo zasługuje na wysłuchanie i szacunek tylko dlatego, że jest swoje. Nie trzeba dodawać, że w tego rodzaju atmosferze dociekanie prawdy musi zostać zastąpione infantylnym rezonowaniem, a moralna praca nad sobą na bazie wyrzeczeń i samoograniczeń - narcystycznym epatowaniem swoją osobą. Warto natomiast dodać, że - wbrew swoim pretensjom - tego rodzaju zjawisko jest immanentnie wrogie wolności osobistej, gdyż z definicji karmi się ono mnożeniem nierozwiązywalnych konfliktów, nie uznających jakichkolwiek obiektywnych kryteriów wolności czy własności, niepodlegających żadnym arbitralnym "tożsamościowym" roszczeniom.
Wszystkie wielkie tradycje filozoficzne i religijne ludzkości miały tego świadomość na tysiące lat przed nastaniem epoki powszechnego dobrobytu, która po raz pierwszy umożliwiła oddawanie się czystej miłości własnej na tak powszechną i ostentacyjną skalę, a tym samym po raz pierwszy tak wyraźnie unaoczniła jego zgubne dla cywilizacji skutki. Warto więc, by podobną świadomość uzyskali dziś wszyscy przyjaciele wolności osobistej i własności prywatnej, zbyt często postrzegający czystą miłość własną jako fundament szacunku dla owych wartości - zwłaszcza jeśli chcą ocalić wspomniany wyżej powszechny dobrobyt, będący tych wartości rezultatem.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment