Nie istnieje nic takiego jak "państwo neutralne światopoglądowo", gdyż każde państwo jest z definicji stronnikiem i promotorem światopoglądu etatystycznego, a więc gloryfikującego zinstytucjonalizowaną agresję i grabież jako podstawy każdego sprawnie funkcjonującego społeczeństwa. W związku z tym wszelkie szerzej rozumiane światopoglądowe deklaracje jego funkcjonariuszy są niczym innym, jak przejawami rozmaitych bardziej szczegółowych form etatyzmu: "pobożnego", bezbożnego, nacjonalistycznego, multikulturalistycznego czy "pluralistycznego i inkluzywnego". Innymi słowy, są to deklaracje tego, jakiej konkretnej światopoglądowej grupie interesu - tzn. której części ogółu klienteli wyborczej - powinny zdaniem danego przedstawiciela władzy w największym stopniu służyć etatystyczna agresja i grabież.
Bo przecież którejś muszą - na tym polega esencja etatyzmu w jego formie wyborczej. Kłótnie zaś o to, której powinny, zwłaszcza połączone z przekonaniem, że mogłyby nie służyć żadnej z nich pozostając jednocześnie tym, czym są, to sztandarowy przejaw tego, że zasada "dziel i rządź" działa jak należy.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment