Nie ma sensu zaprzeczać, że istnieje zjawisko takie jak rządowe sukcesy. Należy je jedynie właściwie zidentyfikować. Otóż przykładem rządowego sukcesu nie jest np. umieszczenie człowieka na Księżycu: w tym przypadku mamy do czynienia z typowym dla politycznego interwencjonizmu eliminowaniem odnośnych alternatyw poprzez siłowy drenaż zasobów z sektora prywatnego, a więc sektora, który - w przeciwieństwie do działań rządowych - jest poddany dyscyplinie systemu cenowego, konkurencyjnej struktury motywacji i kontraktowej dobrowolności. Innymi słowy, jeśli ogółowi suwerennych konsumentów by na tym zależało, to wolna przedsiębiorczość i prywatna inicjatywa umieściłaby człowieka na Księżycu znacznie szybciej i przy mniejszych kosztach.
Sztandarowym przykładem rządowego sukcesu jest za to np. Holokaust. Używając niezapomnianej frazy Randolpha Bourne'a, wojna to zdrowie państwa, i nie ulega wątpliwości, że wyłącznie zdeterminowany monopolistyczny aparat opresji jest w stanie dokonać systematycznej, bezwzględnej eksterminacji wielomilionowych mas cywilnej ludności - wolna przedsiębiorczość i prywatna inicjatywa nie ma na tym polu najmniejszych szans. Innymi słowy, konsekwentny zwolennik wolności osobistej, własności prywatnej i pokojowej współpracy społecznej nie musi i nie powinien zaprzeczać, że rządowe sukcesy istnieją: wystarczy, że ma on świadomość, że owe sukcesy - zwłaszcza w swojej najbardziej spektakularnej formie - są ostatnią rzeczą, jakiej powinien sobie życzyć cywilizowany człowiek.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment