Tuesday, January 31, 2017
Statism is an Unmistakable Measure of Social Vice
Every step in the direction of nationalism is an implicit admission of low self-esteem. Every step in the direction of protectionism is an implicit admission of low work ethic. And every step in the direction of statism is an implicit admission of generally low character. In other words, the attractiveness of the "political means" is always inversely correlated with the attractiveness of virtuous conduct. To realize this is not to solve the problem, but no solution can be found until this realization is as obvious as it is widespread.
Saturday, January 28, 2017
Neo-Luddism as the Paradigm of Misanthropy
The ultimate goal of automation and mechanization is to reach the state where all automatic tasks are performed by automata and all mechanical tasks are performed by mechanisms, which will finally allow humans to focus on specifically human tasks, requiring specifically human skills, talents, and dispositions. Thus, the neo-Luddite claim that bringing those processes to their ultimate conclusion will condemn humankind to permanent idleness is one of the most insultingly misanthropic and demoralizing claims imaginable. After all, it is the claim that a human being can be productive only as an inferior replacement for a machine, but not as a being focused on fulfilling his specifically human potential.
In other words, despite their pretensions about caring for the productive role of humans in the process of economic development, neo-Luddites have no equals in insulting this role and diminishing its significance. For that reason alone automation and mechanization should be eagerly embraced, since the faster they proceed, the sooner nothing human will be alien to us at last.
In other words, despite their pretensions about caring for the productive role of humans in the process of economic development, neo-Luddites have no equals in insulting this role and diminishing its significance. For that reason alone automation and mechanization should be eagerly embraced, since the faster they proceed, the sooner nothing human will be alien to us at last.
Labels:
automation,
civilization,
mechanization,
misanthropy,
neo-luddism
Friday, January 20, 2017
Dobrobyt jako narzędzie trenowania charakteru
Mówi się nieraz, że poprzewracało się komuś w głowie od dobrobytu - i jest to rzeczywiście zjawisko dość powszechne. Świadczy to jednak nie o tym, że dobrobyt jest problemem - bo to brzmi wręcz z definicji absurdalnie - tylko o tym, że dobrobyt jest wyzwaniem. Im więcej ma się zasobów i możliwości ich wykorzystania, tym więcej potrzeba wiedzy i odpowiedzialności, żeby w pełni zrealizować ich potencjał. W tym sensie dobrobyt jest dobry nie tylko z uwagi na oferowane przez siebie możliwości, ale również z uwagi na to, że wymusza trening woli i charakteru, umożliwiający czynienie z owych możliwości coraz lepszego jakościowo użytku.
Innymi słowy, dobrobyt, tak samo jak nędza, tworzy swoje specyficzne wyzwania. Można je albo odważnie podjąć, tym samym spełniając się coraz bardziej w swoim rozwojowym potencjale, albo od nich uciekać, pogrążając się czy to w "konserwatywnym" wzdychaniu za utraconym złotym wiekiem "szlachetnego ubóstwa", czy to w marksistowskiej zazdrości wobec tych, którzy korzystają z dobrobytu bardziej niż my sami. Drugi z tych wyborów spowoduje naturalnie cofnięcie się do poziomu ubóstwa - i to o tyle dotkliwszego, że nie znanego wcześniej przez spadającego na własne życzenie z wysokiego progu człowieka znającego wyłącznie dobrobyt. Dodatkowo spowoduje on zatrzymanie procesu wychodzenia z ubóstwa tej części świata, która wciąż jeszcze w nim tkwi.
Stąd tak ważne jest, żeby współczesny świat rozwinięty - znajdujący się we wczesnej fazie epoki dobrobytu, charakteryzującej się tym, że ma się w niej od owego dobrobytu poprzewracane w głowie - dobrze zrozumiał naturę powyższej alternatywy, a następnie wybrał tak, żeby nie zmarnotrawić tego, co po tysiącach lat wywalczył z takim wysiłkiem.
Innymi słowy, dobrobyt, tak samo jak nędza, tworzy swoje specyficzne wyzwania. Można je albo odważnie podjąć, tym samym spełniając się coraz bardziej w swoim rozwojowym potencjale, albo od nich uciekać, pogrążając się czy to w "konserwatywnym" wzdychaniu za utraconym złotym wiekiem "szlachetnego ubóstwa", czy to w marksistowskiej zazdrości wobec tych, którzy korzystają z dobrobytu bardziej niż my sami. Drugi z tych wyborów spowoduje naturalnie cofnięcie się do poziomu ubóstwa - i to o tyle dotkliwszego, że nie znanego wcześniej przez spadającego na własne życzenie z wysokiego progu człowieka znającego wyłącznie dobrobyt. Dodatkowo spowoduje on zatrzymanie procesu wychodzenia z ubóstwa tej części świata, która wciąż jeszcze w nim tkwi.
Stąd tak ważne jest, żeby współczesny świat rozwinięty - znajdujący się we wczesnej fazie epoki dobrobytu, charakteryzującej się tym, że ma się w niej od owego dobrobytu poprzewracane w głowie - dobrze zrozumiał naturę powyższej alternatywy, a następnie wybrał tak, żeby nie zmarnotrawić tego, co po tysiącach lat wywalczył z takim wysiłkiem.
Tuesday, January 17, 2017
Neoluddyzm jako wzorcowy przykład mizantropii
Istnieją dobrze znane ekonomiczne powody, dla których nie należy traktować poważnie neoluddystycznych utyskiwań, tym razem skierowanych nie przeciwko industrializacji, ale przeciwko robotyzacji i rozwojowi tzw. sztucznej inteligencji. Istnieją też jednak równie znaczące powody szeroko rozumianej natury humanistycznej, dla których tego rodzaju utyskiwań nie tyle nie powinno się traktować poważnie w sensie intelektualnym, co powinno się stawiać im opór w sensie moralnym.
Robotyzacja, automatyzacja i mechanizacja to procesy zmierzające ku temu, aby wszelkie działania robotyczne wykonywały roboty, wszelkie działania automatyczne wykonywały automaty, a wszelkie działania mechaniczne wykonywały mechanizmy, co umożliwi w końcu człowiekowi skupienie się wyłącznie na działaniach specyficznie ludzkich, wymagających specyficznie ludzkich umiejętności, talentów i predyspozycji. Jeśli więc, jak twierdzą neoluddyści, doprowadzenie owych procesów do ich ostatecznego zwieńczenia skaże ludzkość na permanentną bezproduktywność, to jest to jedno z najbardziej obelżywie mizantropicznych i demoralizujących stwierdzeń, jakie można sobie wyobrazić. Jest to bowiem stwierdzenie, że człowiek może być produktywny wyłącznie jako ułomny substytut maszyny, nie jest natomiast w stanie być produktywny jako człowiek spełniający się w swoim człowieczeństwie.
Innymi słowy, wbrew zapewnieniom o upominanie się o produktywną rolę człowieka w procesie rozwoju gospodarczego, neoluddyści nie mają sobie równych w ubliżaniu owej roli i pomniejszaniu jej znaczenia. I już choćby z tego powodu należy przyjąć mechanizacyjne i automatyzacyjne aspekty owego procesu z całym dobrodziejstwem inwentarza - bo im szybciej będzie on postępował, tym szybciej nic, co ludzkie, nie będzie nam w końcu obce.
Robotyzacja, automatyzacja i mechanizacja to procesy zmierzające ku temu, aby wszelkie działania robotyczne wykonywały roboty, wszelkie działania automatyczne wykonywały automaty, a wszelkie działania mechaniczne wykonywały mechanizmy, co umożliwi w końcu człowiekowi skupienie się wyłącznie na działaniach specyficznie ludzkich, wymagających specyficznie ludzkich umiejętności, talentów i predyspozycji. Jeśli więc, jak twierdzą neoluddyści, doprowadzenie owych procesów do ich ostatecznego zwieńczenia skaże ludzkość na permanentną bezproduktywność, to jest to jedno z najbardziej obelżywie mizantropicznych i demoralizujących stwierdzeń, jakie można sobie wyobrazić. Jest to bowiem stwierdzenie, że człowiek może być produktywny wyłącznie jako ułomny substytut maszyny, nie jest natomiast w stanie być produktywny jako człowiek spełniający się w swoim człowieczeństwie.
Innymi słowy, wbrew zapewnieniom o upominanie się o produktywną rolę człowieka w procesie rozwoju gospodarczego, neoluddyści nie mają sobie równych w ubliżaniu owej roli i pomniejszaniu jej znaczenia. I już choćby z tego powodu należy przyjąć mechanizacyjne i automatyzacyjne aspekty owego procesu z całym dobrodziejstwem inwentarza - bo im szybciej będzie on postępował, tym szybciej nic, co ludzkie, nie będzie nam w końcu obce.
Labels:
automatyzacja,
mechanizacja,
mizantropia,
neoluddyzm,
robotyzacja
Friday, January 13, 2017
Old and New Statism and Ways to Defeat Them
The ancient state consolidated its power by destroying the dignity of its victims, by demanding that they grovel in the dirt before the "god-king" and pay him endless tributes. The modern state consolidates its power by allowing its victims to destroy their dignity themselves, by helping them to parasitize on each other until they all hate themselves as much as they hate one another.
It is difficult to say which form of such conditioning is more degrading, but it seems clear that the latter is much more deceptive. Thus, while what was needed to defeat ancient statism was primarily strength of arms, what is needed to defeat modern statism is primarily strength of character: it is only in this way that the victims of enslavement can address effectively not the symptoms of their condition, but its causes.
It is difficult to say which form of such conditioning is more degrading, but it seems clear that the latter is much more deceptive. Thus, while what was needed to defeat ancient statism was primarily strength of arms, what is needed to defeat modern statism is primarily strength of character: it is only in this way that the victims of enslavement can address effectively not the symptoms of their condition, but its causes.
O unikatowej wartości wiedzy ekonomicznej
Zasadnicza wartość ekonomii polega na tym, że jest ona dyscypliną sui generis, oferującą unikatowy i kluczowo ważny wgląd w funkcjonowanie procesów społecznych. Z tego względu wszelkie tzw. ekonomiczne metafory, próbujące opisać zjawiska ekonomiczne w kategoriach zaczerpniętych z innych nauk, są w najlepszym razie niebezpiecznie upraszczające, a w najgorszym razie szkodliwie zwodnicze.
Gospodarka - przedmiot badań ekonomii - nie jest ani mechanizmem, bo nie jest ona centralnie sterowalnym dziełem jakiejkolwiek kierowniczej woli, ani też organizmem, bo nie jest ona pochodną bezwolnie działających biologicznych procesów. Nie są w stanie jej opisać ani żadne modele matematyczne, bo składa się ona ze zjawisk nieredukowalnie jakościowych, a więc niemierzalnych, ani też żadne czysto historyczne narracje, bo składa się ona ze zjawisk systematycznych i przyczynowo precyzyjnych, a więc przekraczających wszelkie historyczne przygodności.
Jest ona za to wynikiem wolnych działań świadomych podmiotów w otoczeniu logicznych konieczności. I jako taką może ją opisać wyłącznie to samo narzędzie, które służy też opisowi rozumnej natury owych podmiotów: logika werbalna oparta na solidnych filozoficznych podstawach. Trudno o bardziej kluczowy element opisu zjawisk społecznych - i trudno o element mniej zrozumiany, być może również właśnie z uwagi na unikatową naturę poświęconej mu dyscypliny. Trudno też w związku z tym o element wymagający bardziej usilnej promocji - a biorąc pod uwagę, jak wiele zależy od tego, czy okaże się ona skuteczna, można mieć nadzieję, że perspektywa jej niestrudzonego uprawiania przyciągnie wystarczającą liczbę intelektualnie zaangażowanych osób.
Gospodarka - przedmiot badań ekonomii - nie jest ani mechanizmem, bo nie jest ona centralnie sterowalnym dziełem jakiejkolwiek kierowniczej woli, ani też organizmem, bo nie jest ona pochodną bezwolnie działających biologicznych procesów. Nie są w stanie jej opisać ani żadne modele matematyczne, bo składa się ona ze zjawisk nieredukowalnie jakościowych, a więc niemierzalnych, ani też żadne czysto historyczne narracje, bo składa się ona ze zjawisk systematycznych i przyczynowo precyzyjnych, a więc przekraczających wszelkie historyczne przygodności.
Jest ona za to wynikiem wolnych działań świadomych podmiotów w otoczeniu logicznych konieczności. I jako taką może ją opisać wyłącznie to samo narzędzie, które służy też opisowi rozumnej natury owych podmiotów: logika werbalna oparta na solidnych filozoficznych podstawach. Trudno o bardziej kluczowy element opisu zjawisk społecznych - i trudno o element mniej zrozumiany, być może również właśnie z uwagi na unikatową naturę poświęconej mu dyscypliny. Trudno też w związku z tym o element wymagający bardziej usilnej promocji - a biorąc pod uwagę, jak wiele zależy od tego, czy okaże się ona skuteczna, można mieć nadzieję, że perspektywa jej niestrudzonego uprawiania przyciągnie wystarczającą liczbę intelektualnie zaangażowanych osób.
Labels:
ekonomia,
gospodarka,
społeczeństwo,
szkoła austriacka
Thursday, January 12, 2017
Bad vs. Worse: Welfare Statism and Tribal Statism
Practically no one believes that so-called welfare states have the right to invade non-welfare states and remake them in their image, so that no one in the world is deprived of state welfare. Likewise, practically no one believes that so-called welfare states have the right to impose special taxes on their citizens with the purpose of creating welfare state systems in those countries that cannot afford to do so by themselves.
In other words, practically no one consistently believes in the morality of the so-called welfare state. On the other hand, nearly everyone believes in the morality of statist tribalism (nationalism), which includes approving of such totemic entities as "national healthcare" or "national education". Thus, if there exists an ideology in the world today that can be credibly regarded as the chief enemy of individual liberty, then it is not abstract, overintellectualized welfare statism, but concrete, emotionally ensnaring tribal statism.
In other words, practically no one consistently believes in the morality of the so-called welfare state. On the other hand, nearly everyone believes in the morality of statist tribalism (nationalism), which includes approving of such totemic entities as "national healthcare" or "national education". Thus, if there exists an ideology in the world today that can be credibly regarded as the chief enemy of individual liberty, then it is not abstract, overintellectualized welfare statism, but concrete, emotionally ensnaring tribal statism.
Wednesday, January 11, 2017
Rządowe sukcesy istnieją - i to jest problem
Nie ma sensu zaprzeczać, że istnieje zjawisko takie jak rządowe sukcesy. Należy je jedynie właściwie zidentyfikować. Otóż przykładem rządowego sukcesu nie jest np. umieszczenie człowieka na Księżycu: w tym przypadku mamy do czynienia z typowym dla politycznego interwencjonizmu eliminowaniem odnośnych alternatyw poprzez siłowy drenaż zasobów z sektora prywatnego, a więc sektora, który - w przeciwieństwie do działań rządowych - jest poddany dyscyplinie systemu cenowego, konkurencyjnej struktury motywacji i kontraktowej dobrowolności. Innymi słowy, jeśli ogółowi suwerennych konsumentów by na tym zależało, to wolna przedsiębiorczość i prywatna inicjatywa umieściłaby człowieka na Księżycu znacznie szybciej i przy mniejszych kosztach.
Sztandarowym przykładem rządowego sukcesu jest za to np. Holokaust. Używając niezapomnianej frazy Randolpha Bourne'a, wojna to zdrowie państwa, i nie ulega wątpliwości, że wyłącznie zdeterminowany monopolistyczny aparat opresji jest w stanie dokonać systematycznej, bezwzględnej eksterminacji wielomilionowych mas cywilnej ludności - wolna przedsiębiorczość i prywatna inicjatywa nie ma na tym polu najmniejszych szans. Innymi słowy, konsekwentny zwolennik wolności osobistej, własności prywatnej i pokojowej współpracy społecznej nie musi i nie powinien zaprzeczać, że rządowe sukcesy istnieją: wystarczy, że ma on świadomość, że owe sukcesy - zwłaszcza w swojej najbardziej spektakularnej formie - są ostatnią rzeczą, jakiej powinien sobie życzyć cywilizowany człowiek.
Sztandarowym przykładem rządowego sukcesu jest za to np. Holokaust. Używając niezapomnianej frazy Randolpha Bourne'a, wojna to zdrowie państwa, i nie ulega wątpliwości, że wyłącznie zdeterminowany monopolistyczny aparat opresji jest w stanie dokonać systematycznej, bezwzględnej eksterminacji wielomilionowych mas cywilnej ludności - wolna przedsiębiorczość i prywatna inicjatywa nie ma na tym polu najmniejszych szans. Innymi słowy, konsekwentny zwolennik wolności osobistej, własności prywatnej i pokojowej współpracy społecznej nie musi i nie powinien zaprzeczać, że rządowe sukcesy istnieją: wystarczy, że ma on świadomość, że owe sukcesy - zwłaszcza w swojej najbardziej spektakularnej formie - są ostatnią rzeczą, jakiej powinien sobie życzyć cywilizowany człowiek.
Tuesday, January 10, 2017
Postmodernizm, marksizm i intelektualna słabość
Powszechnie dostrzegana intelektualna słabość dzisiejszej humanistyki bierze się w dużej mierze z tego, że wciąż jeszcze nie usunęła ona ze swojego krwiobiegu najgorszej umysłowej trucizny w dziejach, jaką jest marksizm i wszelkie jego mutacje. Najlepszym tego dowodem jest to, że tzw. intelektualnie opiniotwórcze środowiska próbują wciąż stawiać na piedestale już co prawda nie wierzących i praktykujących marksistów (bo to byłoby jednak zbyt ewidentną dla wszystkich przesadą), ale np. byłych marksistów snujących gawędy o tym, jak to po utracie owej kulminacyjnej "wielkiej narracji" została nam jedynie "płynność", "niepewność", "zagubienie", itp. Innymi słowy, trucizna wciąż działa, bo łapanie się na lep tego rodzaju gawęd to ewidentny przejaw jakiejś formy sentymentu do tego, co słusznie przebrzmiało.
Tymczasem żadna z autentycznie wielkich tradycji intelektualnych nigdy nie umarła - do dziś ogromne możliwości analityczne otwiera tradycja arystotelesowsko-tomistyczna w filozofii, tradycja austriacka i neoinstytucjonalna w ekonomii, czy tradycja oświeceniowa (Smith, Bastiat) w szeroko rozumianych naukach społecznych. Póki świadomość tego faktu nie będzie bardziej powszechna niż sentymentalne bajania o postmarksistowskiej płynności, nie będzie można stwierdzić, że humanistyka podniosła się po wyjałowieniu, jakie ją dotknęło w XX wieku. Tym samym nie będzie też można stwierdzić, że ze swojego zadania wywiązali się wszyscy ludzie intelektualnej dobrej woli - którym w związku z tym należy życzyć owej woli jak najwięcej.
Tymczasem żadna z autentycznie wielkich tradycji intelektualnych nigdy nie umarła - do dziś ogromne możliwości analityczne otwiera tradycja arystotelesowsko-tomistyczna w filozofii, tradycja austriacka i neoinstytucjonalna w ekonomii, czy tradycja oświeceniowa (Smith, Bastiat) w szeroko rozumianych naukach społecznych. Póki świadomość tego faktu nie będzie bardziej powszechna niż sentymentalne bajania o postmarksistowskiej płynności, nie będzie można stwierdzić, że humanistyka podniosła się po wyjałowieniu, jakie ją dotknęło w XX wieku. Tym samym nie będzie też można stwierdzić, że ze swojego zadania wywiązali się wszyscy ludzie intelektualnej dobrej woli - którym w związku z tym należy życzyć owej woli jak najwięcej.
Tuesday, January 3, 2017
Liberty, Morality, and Intellectual Responsibility
The relationship between liberty and morality can be described briefly in the following manner: morality without liberty is impossible, and liberty without morality is very fragile. There can be no morality without liberty, since violating someone's liberty bespeaks a fundamental lack of respect for another person's moral agency. But in all likelihood there can also be no lasting liberty without morality, since broadly understood immorality - which manifests itself not in violating another's liberty, but in what is typically called license or debauchery - bespeaks a lack of respect for one's own moral agency. And this, in turn, leads naturally, even if not inevitably, to a loss of respect for the moral agency of others, as well as to a general erosion of respect for the value of free action.
In other words, an enslaved society will always be demoralized, but a demoralized society will always run a higher risk of falling into enslavement, both physical and mental. Perhaps this is the best illustration of the fact that understanding liberty as an end in itself cannot be separated from understanding it as a means to other ends in themselves - ends that are equally valuable, equally demanding, and equally significant in the context of fulfilling one's personal potential.
In other words, an enslaved society will always be demoralized, but a demoralized society will always run a higher risk of falling into enslavement, both physical and mental. Perhaps this is the best illustration of the fact that understanding liberty as an end in itself cannot be separated from understanding it as a means to other ends in themselves - ends that are equally valuable, equally demanding, and equally significant in the context of fulfilling one's personal potential.
Subscribe to:
Posts (Atom)