Światopogląd materialistyczny i scjentystyczny opiera się na czymś, co można by nazwać domniemaniem bezsensu. Zwolennik takiego światopoglądu zakłada, że rzeczywistość jest w ostatecznym tego słowa znaczeniu bezsensowna i bezcelowa, wbrew nie tylko temu, że tego rodzaju założenia nie da się w żaden sposób udowodnić, ale - co ważniejsze - również wbrew temu, że on sam jest istotą działającą w sposób jak najbardziej sensowny i celowy.
Trudno w związku z tym dociec, skąd bierze się ochota do czynienia tego rodzaju założeń. Wydaje się, że w ostatecznym rachunku wynika ona z braku poczucia własnej wartości wyniesionego do poziomu metafizycznego i gatunkowego - z przekonania, że człowiek z jakichś względów nie zasługuje na to, żeby jego istnienie miało przyrodzony duchowy sens. Jest to więc forma metafizycznej mizantropii.
Na przykład biblijne "prochem jesteś i w proch się obrócisz" okazuje się w porównaniu do powyższego światopoglądu pełne teleologicznej afirmacji, gdyż odczytywane w odpowiednim kontekście oznacza ono "gdybyś był tylko tym fizycznym prochem, to rzeczywiście nic byś nie znaczył, ale jako że jesteś czymś więcej, twoje życie ma istotne znaczenie, które musisz dobrze wykorzystać". Jest to jedna z niezliczonych ilustracji tego, że - wbrew pozorom "nowoczesności" i "realizmu" - światopogląd materialistyczny i scjentystyczny jest prakseologicznie jałowy (czy też może raczej wyjaławiający), nie stanowiąc tym samym żadnej konstruktywnej alternatywy dla klasycznych tradycji duchowych czy nawet ich bardziej zindywidualizowanych i zsubiektywizowanych odpowiedników. Warto się nad tym zastanowić, aby uniknąć sytuacji, w której przyjęte przez daną osobę domniemanie bezsensu okaże się fatalnym obciążeniem dla wszelkich podejmowanych przez nią sensownych działań.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment