Wszystkie keynesistowskie sztuczki sugerujące, że poprzez polityczną manipulację nominalnymi wartościami gospodarczymi można doprowadzić do wzrostu realnych wartości gospodarczych, w ostatecznym rachunku sprowadzają się do sugestii, jakoby wolny rynek w niewystarczająco szybki sposób radził sobie z problemem "sztywności cenowych".
Tymczasem kluczowe pytania, których nigdy nie zadają uprawiający podobne sztuczki, brzmią tu następująco: czy wszystkie sztywności cenowe są problematyczne? I co w tym kontekście znaczy "niewystarczająco szybki" sposób? Rynkowe (katalaktyczne) sztywności cenowe są naturalnym czynnikiem branym pod uwagę przez poszczególnych przedsiębiorców: dla właściciela taniej smażalni ryb elementem przewagi konkurencyjnej może być możliwość niemal natychmiastowego zmieniania cen oferowanych przez siebie produktów, podczas gdy dla pięciogwiazdkowego restauratora relatywnie wysokie koszty menu mogą być w równym stopniu organizacyjną trudnością, co kluczowym elementem prestiżowego charakteru oferowanych przez niego produktów. Każdy przedsiębiorca musi sam zadecydować, w jakim tempie musi dostosowywać się do (być może tymczasowych) zmian w strukturze danych rynkowych, a każda próba "wyręczania" go w tym zakresie przez podmioty polityczne może doprowadzić wyłącznie do suboptymalnej alokacji czynników produkcji z punktu widzenia suwerenności konsumenckiej.
Istnieje też inny rodzaj sztywności cenowych - są to sztywności nie katalaktyczne, a polityczne, tworzone przez wszelkiego rodzaju etatystyczne "regulacje" (od ustawodawstwa o płacy minimalnej po ustawodawstwo o wymogach kapitałowych), jak również przez będącą często ich efektem atmosferę reżimowej niepewności. Tego rodzaju sztywności są oczywiście szkodliwe i hamujące dla procesu rynkowego, ale - biorąc pod uwagę ich źródło - próby łagodzenia ich skutków poprzez monetarne bądź fiskalne interwencje są niczym innym, jak gaszeniem pożaru benzyną lub leczeniem choroby trucizną.
Innymi słowy, parafrazując znaną sentencję, keynesizm bohatersko zwalcza problemy nieznane w jakimkolwiek innym ustroju. Zasada ta tyczy się wszelkich form "wspomagania" gospodarki czy społeczeństwa przy użyciu zinstytucjonalizowanej agresji - o czym nigdy nie należy zapominać, biorąc pod uwagę niewyczerpany zapał jej beneficjentów w stręczeniu społeczeństwu jej coraz to kolejnych form.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment