Każda wystarczająco refleksyjna jednostka staje się ostatecznie jedynym członkiem swojej osobistej szkoły naukowej. Co oznacza, że może cały czas sympatyzować, a nawet współpracować z pewnymi osobami, instytucjami i ruchami intelektualnymi, ale poparcie wyraża wyłącznie wobec ich poszczególnych działań i stanowisk, nie wobec ich całkowitej działalności czy misji programowej. Czasem zaś - gdy zacznie to sugerować intelektualny rachunek zysków i strat - całkowicie przestaje zaznaczać swoje związki z pewnymi osobami czy środowiskami, których słuszne idee wydają się być coraz silniej wymieszane z ideami nieakceptowalnymi.
Wynikła z tego samotność - czy, jak kto woli, osobność - nie jest jednak przygnębiająca, ale wyzwalająca, pozwalająca na unikanie rozczarowań, podejrzeń o nielojalność i poczuwania się do zbiorowych win. Zdaje się też być ona naturalnym stanem dojrzałego indywidualizmu, który - nie ustając w swojej bezkompromisowej refleksyjności - cały czas ewoluuje w swoich poszukiwaniach, prowadząc daną jednostkę do unikatowego celu, do którego nie jest w stanie jej doprowadzić żadna zewnętrzna siła. Jeśli nie tym jest autentyczny szacunek dla intelektualnego wymiaru wolności osobistej, to trudno powiedzieć, czym jest.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment