W swoich licznych stwierdzeniach na temat tego, że tylko terytorialny monopol przemocy jest w stanie zapewnić ład i porządek, Mises brzmi jak podręcznikowy wręcz hobbesista. Tymczasem jego równie liczne - i zawsze dogłębniej uargumentowane - stwierdzenia na temat tego, że każda dobrowolnie ukonstytuowana grupa ma prawo dokonać secesji od terytorialnego monopolu przemocy, są diametralnie anty-hobbesowskie - innymi słowy, anarchistyczne we właściwym tego słowa znaczeniu (podkreślające naturalne prawo do wypowiedzenia posłuszeństwa dowolnej "władzy").
Podobnie, Hayek twierdzi nieraz, że nie wyobraża sobie prywatnego, rynkowego stanowienia prawa i porządku, po to tylko, by potem długo pisać o prawie jako o doskonałym przykładzie ładu spontanicznego i o średniowiecznym prawie precedensowym odkrywanym (nie tworzonym!) przez konkurujące ze sobą sądy jako o najlepszej z dotychczasowych form ładu jurydycznego. Anegdota głosi, że gdy grupa młodszych kolegów zasugerowała Hayekowi, że w świetle powyższych wniosków powinien on przyjąć stanowisko anarchokapitalistyczne, Hayek odpowiedział: "gdybym był z waszego pokolenia, to pewnie bym je przyjął".
Innymi słowy, warto mieć świadomość, w jakim stopniu nawet najwybitniejsi myśliciele swojej epoki bywają w takim stopniu skrępowani pewnymi typowymi dla niej konwencjonalnymi przekonaniami (a może nawet przesądami), że nie są gotowi udać się do samego końca drogi wyznaczanej im przez ich analityczne dociekania. Nie powinno dziwić, że nawet intelektualni giganci bywają niekonsekwentni, ale powinno cieszyć, że z owych niekonsekwencji potrafią wydobyć się ci, którzy stoją na ich ramionach.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment