Odpowiedź na pytanie, czy przedsięwzięcie zwane Unią Europejską należy odśrodkowo reformować, czy też się z niego wypisać, jest nieoczywista z punktu widzenia osoby, której bliskie są wartości klasycznie liberalne i libertariańskie. Warto więc zadać sobie w tym kontekście pytanie, z kim, chcąc nie chcąc, staje się w jednym froncie zajmując takie lub inne wobec niego stanowisko.
Opowiadając się za odśrodkową reformą UE w kierunku jej pierwotnego kształtu (strefy wolnego handlu i wolnej migracji, zintegrowanej na bazie wartości w wielu punktach zbieżnych z programem klasycznego liberalizmu), godzi się na przynajmniej tymczasowe przedłużanie współżycia przede wszystkim z technokratyczną, etatystyczną unijną biurokracją. Niemniej nawet owa biurokracja wykazuje momentami elementy zdrowego rozsądku, hamując protekcjonistyczne i dłużno-deficytowe zapędy rządów członkowskich.
Tymczasem opowiadając się za opuszczeniem UE i jej docelową likwidacją, godzi się na przynajmniej tymczasowe stanięcie we wspólnym froncie przede wszystkim z siermiężnym nacjonalizmem (w tym z narodowym socjalizmem), tzw. skrajną lewicą (z gatunku np. tej, która od kilku lat przysparza Grecji kolejnej spektakularnej "pięknej katastrofy") i apologetami kagiebowskiej mafii, z którymi to grupami - mimo wszystko w przeciwieństwie do unijnej biurokracji - klasyczny liberalizm i libertarianizm nie mają wspólnego absolutnie nic.
Innymi słowy, wybór między odśrodkowym reformowaniem UE a jej opuszczeniem i sprzyjaniem jej domyślnej likwidacji to wybór między grypą a dżumą, w ramach którego - jakkolwiek jest to oczywiście nieprzyjemne i niesatysfakcjonujące - należy jednak wybrać to pierwsze.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment