Jeśli etatyzm jest taki zły, marnotrawczy i niszczycielski, to dlaczego jest tak niezmiennie popularny czy wręcz wielbiony, zwłaszcza przez swoje ofiary? Odpowiedź brzmi: ponieważ jest to kulturowy narkotyk, prawdopodobnie najtwardszy i najniebezpieczniejszy ze wszystkich. Im narkotyk daje większy pozór satysfakcji, tym bardziej wyniszcza swojego użytkownika, a im bardziej go wyniszcza, w tym większym stopniu zapewnia sobie ciągłość użytkowania.
Etatystyczny narkotyk umożliwia bezustanne uczestnictwo w orgii zinstytucjonalizowanej przemocy, która zdaje się oferować szybkie, spektakularne rozwiązania wszystkich osobistych i zbiorowych problemów. Co gorsza, w przeciwieństwie do użytkowników fizycznych narkotyków, zażywający narkotyk etatyzmu bardzo rzadko zdają sobie sprawę ze skali umysłowego spustoszenia, jakiego doznali, gdyż wcale nie musi im ono utrudniać codziennego funkcjonowania na czysto fizycznym poziomie.
Stąd też odpowiedź na pytanie, dlaczego tak trudny jest odwyk od etatyzmu. I stąd sugestia, że jedyny naprawdę skuteczny sposób na jego ułatwienie to pozbawienie etatyzmu jego narkotycznych pokus - uczynienie go bezsilnym anachronizmem, zupełnie impotentnym w świecie przedsiębiorczej "kreatywnej destrukcji", łatwości budowania szarej strefy i prywatnych systemów prawno-regulacyjnych, powszechnej dostępności rzetelnej wiedzy rozwiewającej opary etatystycznej propagandy, itp. Jeśli tylko wystarczająca liczba odpowiednio kreatywnych i przedsiębiorczych osób szczerze uwierzy, że ożywcza trzeźwość jest w stanie dać każdemu znacznie głębszą i prawdziwszą satysfakcję, niż narkotyczne zamroczenie, ów zbiorowy kulturowy odwyk zakończy się ostatecznie sukcesem.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment