Libertarianism is sometimes called "the philosophy of absolute freedom". If, however, by "absolute freedom" one means freedom unconstrained by the freedom of others, then one can only mean the freedom of an all-powerful despot, a phenomenon as remote from libertarian values and sensibilities as is humanly imaginable.
Thus, libertarianism is not the philosophy of "absolute freedom", but the philosophy of equal freedom - a philosophy that constrains the freedom of an individual by the like freedom of others (as well as by its natural extension in the form of justly acquired private property). In this context, the most characteristic feature of libertarianism is its authentically egalitarian attitude toward the question of freedom, an attitude incompatible with any individual or institutional privileges regarding the use of this most fundamental human faculty.
In other words, libertarianism can be justifiably regarded as the only logically consistent form of freedom-based egalitarianism - the only philosophy in which liberty and equality constitute their logically necessary, mutually beneficial complements, the crucial bridge between the two being private property, especially as defined in the principle of self-ownership.
Saturday, April 30, 2016
Friday, April 29, 2016
Egoizm, altruizm i wzajemna filantropia
Załóżmy, że można wyróżnić trzy rodzaje egoizmu: egoizm zły (realizowanie interesu własnego kosztem interesów cudzych), egoizm neutralny (realizacja interesu własnego w oderwaniu od jakichkolwiek społecznych interakcji) i egoizm dobry (realizowanie interesu własnego poprzez realizowanie interesów cudzych).
I analogicznie, załóżmy, że można wyróżnić dwa typy altruizmu: altruizm zły (masochistyczne poświęcanie interesu własnego na rzecz interesów cudzych) i altruizm dobry (czerpanie osobistej satysfakcji z realizacji interesów cudzych).
W świetle powyższych rozróżnień okazuje się, że dobry egoizm i dobry altruizm są w zasadzie tym samym - jednoczeniem interesu własnego z interesami cudzymi w imię obopólnej psychologicznej satysfakcji. W związku z tym pojawia się uzasadnione przypuszczenie, że ideał współpracy społecznej, o jakim jest tu mowa, wykracza poza powyższą alternatywę i obnaża jej nieadekwatność w zakresie opisu istoty owej współpracy.
Jak więc określać tę istotę? Osobiście lubię nazywać ją "wzajemną filantropią" albo, bardziej technicznie, interakcją eudajmoniczną, ale myślę, że w codziennym kontekście żadne dodatkowe określenia nie są tu potrzebne, jeśli tylko wystarczająco gruntowna logiczna refleksja pozwoli nam przestać postrzegać zjawisko społecznej współpracy przez pryzmat fałszywych normatywnych alternatyw.
I analogicznie, załóżmy, że można wyróżnić dwa typy altruizmu: altruizm zły (masochistyczne poświęcanie interesu własnego na rzecz interesów cudzych) i altruizm dobry (czerpanie osobistej satysfakcji z realizacji interesów cudzych).
W świetle powyższych rozróżnień okazuje się, że dobry egoizm i dobry altruizm są w zasadzie tym samym - jednoczeniem interesu własnego z interesami cudzymi w imię obopólnej psychologicznej satysfakcji. W związku z tym pojawia się uzasadnione przypuszczenie, że ideał współpracy społecznej, o jakim jest tu mowa, wykracza poza powyższą alternatywę i obnaża jej nieadekwatność w zakresie opisu istoty owej współpracy.
Jak więc określać tę istotę? Osobiście lubię nazywać ją "wzajemną filantropią" albo, bardziej technicznie, interakcją eudajmoniczną, ale myślę, że w codziennym kontekście żadne dodatkowe określenia nie są tu potrzebne, jeśli tylko wystarczająco gruntowna logiczna refleksja pozwoli nam przestać postrzegać zjawisko społecznej współpracy przez pryzmat fałszywych normatywnych alternatyw.
Labels:
altruizm,
egoizm,
eudaimonia,
filantropia,
współpraca
Tuesday, April 26, 2016
O niebezpieczeństwie zabawy w "dobry etatyzm"
Stwierdzenie "skoro monopolistyczne aparaty opresji już istnieją, to niech przynajmniej robią X" jest zawsze domorosłą zabawą w "dobry etatyzm". Innymi słowy, każde tego rodzaju stwierdzenie jest w najlepszym razie bezsensowne z punktu widzenia osoby, która uznaje, że autentyczną wartość społeczną mogą wytwarzać wyłącznie instytucje działające w oparciu o zasady dobrowolności, kontraktowości i swobodnej konkurencji.
Bardzo zwodnicze jest w tym kontekście posługiwanie się quasi-analogiami w rodzaju "skoro fundamentem wolnego społeczeństwa byłaby skuteczna ochrona wolności osobistej i własności prywatnej, to w naszym etatystycznym status quo niech silne i dobrze opłacane będą przynajmniej państwowe sądy, armie i oddziały policyjne". Jeśli ma się świadomość immanentnej korupcjogenności etatyzmu, to trzeba też mieć świadomość, że rezultatem tego rodzaju selektywnego, quasi-pragmatycznego legitymizowania pewnych przejawów etatyzmu będzie nie asymptotyczne zbliżanie się do ideału wolnego społeczeństwa, tylko przyzwalanie na powstawanie etatystycznej karykatury wolnego społeczeństwa. W omawianym wyżej przypadku rezultatem będzie więc nie w miarę skuteczna ochrona wolności osobistej i własności prywatnej, tylko powstawanie coraz bardziej represyjnego państwa policyjnego - patrz np. casus USA.
Innymi słowy, jedyny w tym kontekście pragmatyczny wybór, przed którym stoi zwolennik wolnego społeczeństwa, to wybór jak najskuteczniejszych sposobów na pozbawienie monopolistycznych aparatów opresji jak największej ilości środków do działania - zarówno finansowych i technicznych, jak i intelektualnych i ideologicznych. Wszelkie odzyskane w ten sposób środki wracają bowiem do puli możliwej do zagospodarowania przez instytucjonalne zalążki wolnego społeczeństwa. Żadnej pragmatycznej wartości nie ma natomiast w tym kontekście selektywne i - w wyobrażeniu danej osoby - "tymczasowe" konserwowanie pewnych etatystycznych instytucji i legitymizowanie pewnych etatystycznych działań. Tutaj jedynym pragmatycznym wyborem jest pryncypialne odrzucenie przekonania, że możliwe jest "taktyczne" wykorzystanie Pierścienia Władzy.
Bardzo zwodnicze jest w tym kontekście posługiwanie się quasi-analogiami w rodzaju "skoro fundamentem wolnego społeczeństwa byłaby skuteczna ochrona wolności osobistej i własności prywatnej, to w naszym etatystycznym status quo niech silne i dobrze opłacane będą przynajmniej państwowe sądy, armie i oddziały policyjne". Jeśli ma się świadomość immanentnej korupcjogenności etatyzmu, to trzeba też mieć świadomość, że rezultatem tego rodzaju selektywnego, quasi-pragmatycznego legitymizowania pewnych przejawów etatyzmu będzie nie asymptotyczne zbliżanie się do ideału wolnego społeczeństwa, tylko przyzwalanie na powstawanie etatystycznej karykatury wolnego społeczeństwa. W omawianym wyżej przypadku rezultatem będzie więc nie w miarę skuteczna ochrona wolności osobistej i własności prywatnej, tylko powstawanie coraz bardziej represyjnego państwa policyjnego - patrz np. casus USA.
Innymi słowy, jedyny w tym kontekście pragmatyczny wybór, przed którym stoi zwolennik wolnego społeczeństwa, to wybór jak najskuteczniejszych sposobów na pozbawienie monopolistycznych aparatów opresji jak największej ilości środków do działania - zarówno finansowych i technicznych, jak i intelektualnych i ideologicznych. Wszelkie odzyskane w ten sposób środki wracają bowiem do puli możliwej do zagospodarowania przez instytucjonalne zalążki wolnego społeczeństwa. Żadnej pragmatycznej wartości nie ma natomiast w tym kontekście selektywne i - w wyobrażeniu danej osoby - "tymczasowe" konserwowanie pewnych etatystycznych instytucji i legitymizowanie pewnych etatystycznych działań. Tutaj jedynym pragmatycznym wyborem jest pryncypialne odrzucenie przekonania, że możliwe jest "taktyczne" wykorzystanie Pierścienia Władzy.
Labels:
efekt zapadki,
etatyzm,
idealizm,
pragmatyzm,
strategia
Monday, April 25, 2016
Humanizm, transhumanizm i transcendencja
Transcendencja w klasycznym rozumieniu religijnym jest zasadniczo jedynym egzystencjalnie satysfakcjonującym rozwiązaniem w obliczu wyłącznych wobec siebie alternatyw: bezsensu wiecznego niebytu i bezsensu wiecznego bytu w tym świecie ze wszystkimi jego nieprzekraczalnymi jakościowymi ograniczeniami. W związku z tym z najwyższą wątpliwością należy traktować przypuszczenia, że jakąkolwiek naprawdę znaczącą alternatywę wobec klasycznych religijnych wizji sensu życia stworzy kiedykolwiek czy to "humanistyczna" wizja sensu życia jako przelotnego budowania "świeckiego raju", czy też nawet "transhumanistyczna" wizja sensu życia jako wiecznego zażywania owego już zbudowanego "świeckiego raju". Obie te wizje nie oferują bowiem nic w miejsce tego, co w obrębie wspomnianych wyżej klasycznych wizji religijnych stanowi ofertę nieskończonego jakościowego rozwoju stanu swojego istnienia.
Labels:
duchowość,
humanizm,
religia,
transcendencja,
transhumanizm
Saturday, April 16, 2016
"Naturalizm", duchowość i poznawcze grzechy
"Naturalista", który neguje istnienie rzeczywistości duchowej, jest jak ślepy negujący potencjalne istnienie kolorów, natomiast osoba "uduchowiona" negująca ustalenia nauk przyrodniczych jest jedynie jak widzący kontestujący naturę tego, co wydaje się widzieć. Innymi słowy, o ile ten drugi gołosłownie neguje treść pewnej formy poznania, o tyle ten pierwszy gołosłownie neguje istnienie pewnej formy poznania, co jest poważniejszym poznawczym grzechem.
Thursday, April 14, 2016
Klasyczny liberalizm jako pomost między tradycją a postępem
Jedną z najgorszych reakcji na bankructwo ideologii opartej na karykaturalnie rozumianej "postępowości" (związanej z hasłami "politycznej poprawności", "sprawiedliwości społecznej" czy "akcji afirmatywnej") jest odnalezienie w sobie sympatii dla ideologii opartej na topornie rozumianym "konserwatyzmie" (związanej z natywizmem, protekcjonizmem i naiwną wiarą w odzyskiwanie "rajów utraconych") - i vice versa. W ten sposób można przez wieczność odchorowywać na przemian dżumę i cholerę.
Tymczasem po wydostaniu się z tego zaklętego kręgu okazuje się, że rozsądnie pojmowana postępowość doskonale uzupełnia się z rozsądnie pojmowanym konserwatyzmem - jeśli np. założyć, że spontanicznie rozwijające się tradycje przetrwały długi proces selekcji kulturowej i w związku z tym zawierają w sobie tzw. "mądrość wieków", to naturalnym jest tu wniosek, że swobodne (tzn. siłowo nie ograniczane ani nie subsydiowane) przenikanie się tych tradycji w skali globalnej jest niczym innym, jak kolejnym etapem owej selekcji kulturowej, a tym samym pozytywnej ewolucji tzw. "miękkich instytucji".
I co niezaskakujące - stałym warunkiem koniecznym kolejnych etapów owej ewolucji okazuje się szacunek dla szeroko rozumianych wartości liberalnych, takich jak wolność osobista, swobodna konkurencja oraz swobodny przepływ kapitału intelektualnego i kulturowego. Innymi słowy, pomostem łączącym rozsądnie rozumiany konserwatyzm i rozsądnie rozumianą postępowość okazuje się klasycznie rozumiany liberalizm.
Tymczasem po wydostaniu się z tego zaklętego kręgu okazuje się, że rozsądnie pojmowana postępowość doskonale uzupełnia się z rozsądnie pojmowanym konserwatyzmem - jeśli np. założyć, że spontanicznie rozwijające się tradycje przetrwały długi proces selekcji kulturowej i w związku z tym zawierają w sobie tzw. "mądrość wieków", to naturalnym jest tu wniosek, że swobodne (tzn. siłowo nie ograniczane ani nie subsydiowane) przenikanie się tych tradycji w skali globalnej jest niczym innym, jak kolejnym etapem owej selekcji kulturowej, a tym samym pozytywnej ewolucji tzw. "miękkich instytucji".
I co niezaskakujące - stałym warunkiem koniecznym kolejnych etapów owej ewolucji okazuje się szacunek dla szeroko rozumianych wartości liberalnych, takich jak wolność osobista, swobodna konkurencja oraz swobodny przepływ kapitału intelektualnego i kulturowego. Innymi słowy, pomostem łączącym rozsądnie rozumiany konserwatyzm i rozsądnie rozumianą postępowość okazuje się klasycznie rozumiany liberalizm.
Labels:
ewolucja,
konserwatyzm,
liberalizm,
postęp,
tradycja
Wednesday, April 13, 2016
Libertarianizm a ideowa struktura produkcji
Różne skuteczne sposoby działania na rzecz wolności są dobrami komplementarnymi, nie substytucyjnymi. Np. działania prosecesyjne mają sens tylko w takim stopniu, w jakim w ich awangardzie idą skuteczni szarostrefowi przedsiębiorcy lub skuteczni ideowi aktywiści dobrze rozumiejący społeczną wartość decentralizacji. Podobnie, edukacja na temat zjawisk takich jak spontaniczny ład dobrowolnych, konkurencyjnych rozwiązań jest tym skuteczniejsza, im więcej istnieje sprawnie funkcjonujących, praktycznych przykładów owych zjawisk. Tym więcej zaś będzie powstawało tego rodzaju praktycznych przykładów, im większa będzie teoretyczna wiedza danego społeczeństwa na temat dobrodziejstw wolności osobistej, własności prywatnej, wolnej przedsiębiorczości i decyzyjnej decentralizacji.
Innymi słowy, jak każda kapitałowa struktura produkcji, ta służąca skutecznemu wytwarzaniu stosownego kapitału ideowego również wymaga precyzyjnej współpracy różnorodnych, komplementarnych środków produkcji. Tam, gdzie nie będą obecne one wszystkie, albo gdzie nie będą one obecne we właściwych proporcjach, tam zawsze pojawia się groźba ideowej "malinwestycji", która nie tylko nie wspomoże produkcji stosownego kapitału ideowego, ale doprowadzi do jego konsumpcji. Warto o tym pamiętać, ilekroć pragnie się wesprzeć działania na rzecz właściwej w swoim odczuciu ideowej zmiany.
Innymi słowy, jak każda kapitałowa struktura produkcji, ta służąca skutecznemu wytwarzaniu stosownego kapitału ideowego również wymaga precyzyjnej współpracy różnorodnych, komplementarnych środków produkcji. Tam, gdzie nie będą obecne one wszystkie, albo gdzie nie będą one obecne we właściwych proporcjach, tam zawsze pojawia się groźba ideowej "malinwestycji", która nie tylko nie wspomoże produkcji stosownego kapitału ideowego, ale doprowadzi do jego konsumpcji. Warto o tym pamiętać, ilekroć pragnie się wesprzeć działania na rzecz właściwej w swoim odczuciu ideowej zmiany.
Sunday, April 10, 2016
Liberalizm, etatyzm, "multikulturalizm" i granice
Ci samozwańczy sympatycy wartości liberalnych i libertariańskich, którzy próbują dyskredytować tzw. "państwo opiekuńcze" (zwłaszcza w wydaniu skandynawskim) przez powoływanie się na negatywny wpływ "polityki otwartych granic" czy "multikulturalizmu", wyjątkowo spektakularnie strzelają sobie w stopę. Wniosek płynący z powyższego rozumowania jest bowiem taki, że tzw. "państwo opiekuńcze" jest na dobrą sprawę co najmniej wydolne, o ile tylko jest wystarczająco populacyjnie stabilne i kulturowo jednorodne. Co oczywiście nie ma nic wspólnego z libertariańskim argumentem w wersji utylitarnej, mówiącym, iż jest ono immanentnie niewydolne z uwagi na sukcesywne podcinanie gałęzi, na której siedzi, czyli na demoralizowanie społeczeństwa (niezależnie od jego składu etnicznego czy kulturowego) poprzez budowanie "wielkiej fikcji, w ramach której każdy próbuje żyć kosztem wszystkich pozostałych".
Innymi słowy, ci, którzy źródło problemu widzą bezpośrednio w instytucji tzw. "państwa opiekuńczego", a imigrantów uważają za jego ofiary w nie mniejszym stopniu, niż tzw. tubylców, mogą słusznie uważać się za spadkobierców tradycji klasycznego liberalizmu i libertarianizmu. Ci natomiast, którzy, powołując się na wartości takie jak wolność osobista i własność prywatna, robią sobie chłopca do bicia z "multikulturalizmu" czy "polityki otwartych granic", stają się najbardziej wymarzonymi (bo nieświadomymi) sojusznikami narodowego socjalizmu i trybalistycznego kolektywizmu.
Innymi słowy, ci, którzy źródło problemu widzą bezpośrednio w instytucji tzw. "państwa opiekuńczego", a imigrantów uważają za jego ofiary w nie mniejszym stopniu, niż tzw. tubylców, mogą słusznie uważać się za spadkobierców tradycji klasycznego liberalizmu i libertarianizmu. Ci natomiast, którzy, powołując się na wartości takie jak wolność osobista i własność prywatna, robią sobie chłopca do bicia z "multikulturalizmu" czy "polityki otwartych granic", stają się najbardziej wymarzonymi (bo nieświadomymi) sojusznikami narodowego socjalizmu i trybalistycznego kolektywizmu.
Labels:
granice,
imigracja,
multikulturalizm,
państwo opiekuńcze
Saturday, April 9, 2016
Etatyzm, ludzka natura i znieczulenie na zło
Problem zła nie polega głównie na tym, że istnieje pewien margines osób zdeterminowanych, by świadomie i konsekwentnie szkodzić innym, ale na tym, że większość pozostałych osób daje się stosunkowo łatwo znieczulić na przejawy tego rodzaju szkodnictwa. Stąd wniosek, że etatyzm - czyli najpełniej zorganizowany system znieczulania ludzi na zło poprzez czynienie go fundamentem instytucjonalnej oprawy, w obrębie której odbywają się wszelkiego rodzaju społeczne interakcje - jest owego zła najsilniejszym katalizatorem.
Stąd również wniosek, że antyetatyzm (libertarianizm) jest ze wszech miar pragmatyczną postawą moralną, która zakłada nie utopijny cel eliminacji zła, ale realistyczny cel pozbawienia go najsilniejszej jego broni. Tym samym zakłada ona nie utopijny cel zmiany ludzkiej natury, ale realistyczny cel takiego zwiększenia logicznej wiedzy i moralnej świadomości wystarczającej części społeczeństwa, aby najgorsze elementy ludzkiej natury nie cieszyły się najdogodniejszymi warunkami do rozwoju. Co jest również celem ogromnie wymagającym, ale dającym konkretną nadzieję na swoją realizację.
Innymi słowy, chodzi o zmianę reguł gry, nie o zmianę natury graczy - o czym warto pamiętać, jeśli chce się w tej grze wygrywać.
Stąd również wniosek, że antyetatyzm (libertarianizm) jest ze wszech miar pragmatyczną postawą moralną, która zakłada nie utopijny cel eliminacji zła, ale realistyczny cel pozbawienia go najsilniejszej jego broni. Tym samym zakłada ona nie utopijny cel zmiany ludzkiej natury, ale realistyczny cel takiego zwiększenia logicznej wiedzy i moralnej świadomości wystarczającej części społeczeństwa, aby najgorsze elementy ludzkiej natury nie cieszyły się najdogodniejszymi warunkami do rozwoju. Co jest również celem ogromnie wymagającym, ale dającym konkretną nadzieję na swoją realizację.
Innymi słowy, chodzi o zmianę reguł gry, nie o zmianę natury graczy - o czym warto pamiętać, jeśli chce się w tej grze wygrywać.
Friday, April 8, 2016
Libertarianism, Interventionism, and the Golden Mean
The so-called interventionism/"third way"/"mixed economy", etc. is not a golden mean between "absolute freedom" and absolute slavery, just as beating someone unconscious is not a golden mean between leaving someone in peace and beating him to death. Interventionism - as shown by Mises - is always absolute slavery in the making, that is, an extreme position in an unambiguously negative sense of the term.
On the other hand, "absolute freedom" - or simply consistent and principled freedom, limited exclusively by the equal freedom of others - is a golden mean between enslaving others and allowing others to enslave you. In other words, in the context of the principle of the golden mean, the libertarian attitude towards individual liberty is a perfect example of a moderate position, an ethical optimum between the extremes of various forms of slave relations.
On the other hand, "absolute freedom" - or simply consistent and principled freedom, limited exclusively by the equal freedom of others - is a golden mean between enslaving others and allowing others to enslave you. In other words, in the context of the principle of the golden mean, the libertarian attitude towards individual liberty is a perfect example of a moderate position, an ethical optimum between the extremes of various forms of slave relations.
Thursday, April 7, 2016
Produkcja, konsumpcja i rozwój gospodarczy
Wiara, że konsumpcja napędza gospodarkę jest jak wiara, że najlepszym sposobem na pomnożenie swojego majątku jest jego roztrwonienie. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że konsumpcja może być nie przyczyną, a symptomem zdrowo funkcjonującej gospodarki, co ma miejsce wtedy, gdy jest ona pochodną produkcji, czyli rozbudowywania lub przynajmniej konserwowania struktury kapitału zgodnej z preferencjami konsumentów i ograniczeniami związanymi z rzadkością dóbr.
Innymi słowy, stwierdzenie, że ci, którzy dużo konsumują, są prawdopodobnie bogaci, a są bogaci dlatego, że są produktywni, jest zupełnie zdroworozsądkowe, podczas gdy stwierdzenie, że ci, którzy dużo konsumują, są przez to właśnie bogaci, jest ordynarnym absurdem. Mylenie symptomu z przyczyną jest równie intelektualnie szkodliwe, co mylenie korelacji z przyczynowością, a jedynie podejście logiczno-dedukcyjne (w przeciwieństwie do np. pozytywistyczno-statystycznego) daje szansę na uchronienie się przed tego rodzaju błędami.
Innymi słowy, stwierdzenie, że ci, którzy dużo konsumują, są prawdopodobnie bogaci, a są bogaci dlatego, że są produktywni, jest zupełnie zdroworozsądkowe, podczas gdy stwierdzenie, że ci, którzy dużo konsumują, są przez to właśnie bogaci, jest ordynarnym absurdem. Mylenie symptomu z przyczyną jest równie intelektualnie szkodliwe, co mylenie korelacji z przyczynowością, a jedynie podejście logiczno-dedukcyjne (w przeciwieństwie do np. pozytywistyczno-statystycznego) daje szansę na uchronienie się przed tego rodzaju błędami.
Tuesday, April 5, 2016
Etatyzm a rozwiewanie semantycznej mgły
Niezależnie od tego, jak wiele toksycznych emocji i słabych argumentów otacza dyskusje na temat aborcji, jedna rzecz jest w nich zazwyczaj dobra - mają one jasno i poprawnie zdefiniowany cel. Celem tym jest ustalenie, czy aborcja jest morderstwem, a jeśli tak, to w jakich szczególnych okolicznościach może ono być uzasadnione i wybaczone.
Tego samego nie można powiedzieć o głównonurtowych dyskusjach na temat etatyzmu i natury działań etatystycznych aparatów przemocy. Tutaj mamy do czynienia nie tylko z toksycznymi emocjami i słabymi argumentami, ale również z poruszaniem się w gęstej semantycznej mgle, utkanej z syndromu sztokholmskiego, plemiennych przesądów i ekonomicznych sofizmatów. Celem tego rodzaju głównonurtowych dyskusji nie jest ustalenie, czy tzw. państwo jest czymś więcej niż najpotężniejszą z okupujących dane terytorium grup wymuszenia rozbójniczego, tzw. podatki czymś więcej niż zinstytucjonalizowaną grabieżą, a tzw. redystrybucja czymś więcej niż zalegalizowanym paserstwem. Nie ma tu sporu o definicje i naturę kluczowych społecznych bytów i zjawisk, tylko o "optymalny" zakres ich oddziaływania i o "właściwe" cele ich wykorzystania.
Jeśli więc libertarianie i zwolennicy społeczeństwa dobrowolnego uważają, że odpowiedź na powyższe trzy kluczowe, definicyjne pytania brzmi "nie", i że odpowiedź ta ma po swojej stronie logikę i fakty, muszą oni przede wszystkim doprowadzić do sytuacji, w której tego rodzaju pytania są kluczową częścią głównonurtowych sporów na szeroko rozumiane tematy społeczne. Innymi słowy, zanim zaczną oni wygrywać odpowiednie publiczne dyskusje, muszą oni rozwiać wspomnianą wyżej semantyczną mgłę, która sprawia, że dyskusje te w ogóle nie są w stanie się rozpocząć - przy czym drugie z tych zadań jest prawdopodobnie znacznie bardziej intelektualnie wymagające, niż to pierwsze.
Tego samego nie można powiedzieć o głównonurtowych dyskusjach na temat etatyzmu i natury działań etatystycznych aparatów przemocy. Tutaj mamy do czynienia nie tylko z toksycznymi emocjami i słabymi argumentami, ale również z poruszaniem się w gęstej semantycznej mgle, utkanej z syndromu sztokholmskiego, plemiennych przesądów i ekonomicznych sofizmatów. Celem tego rodzaju głównonurtowych dyskusji nie jest ustalenie, czy tzw. państwo jest czymś więcej niż najpotężniejszą z okupujących dane terytorium grup wymuszenia rozbójniczego, tzw. podatki czymś więcej niż zinstytucjonalizowaną grabieżą, a tzw. redystrybucja czymś więcej niż zalegalizowanym paserstwem. Nie ma tu sporu o definicje i naturę kluczowych społecznych bytów i zjawisk, tylko o "optymalny" zakres ich oddziaływania i o "właściwe" cele ich wykorzystania.
Jeśli więc libertarianie i zwolennicy społeczeństwa dobrowolnego uważają, że odpowiedź na powyższe trzy kluczowe, definicyjne pytania brzmi "nie", i że odpowiedź ta ma po swojej stronie logikę i fakty, muszą oni przede wszystkim doprowadzić do sytuacji, w której tego rodzaju pytania są kluczową częścią głównonurtowych sporów na szeroko rozumiane tematy społeczne. Innymi słowy, zanim zaczną oni wygrywać odpowiednie publiczne dyskusje, muszą oni rozwiać wspomnianą wyżej semantyczną mgłę, która sprawia, że dyskusje te w ogóle nie są w stanie się rozpocząć - przy czym drugie z tych zadań jest prawdopodobnie znacznie bardziej intelektualnie wymagające, niż to pierwsze.
Monday, April 4, 2016
Aborcja, restytucja i przestępstwa bez ofiar
Nawet wśród zgadzających się z tym, że aborcja dokonana po dobrowolnym poczęciu jest morderstwem (porównywalnym do zaproszenia kogoś na pokład swojego prywatnego samolotu, a następnie wyrzucenia go z niego 10000 metrów nad ziemią), pojawia się nieraz przekonanie, że w wolnym społeczeństwie jedyną stosowną karą mógłby być w tym kontekście społeczny ostracyzm. Zwyczajowa w tego rodzaju społeczeństwie kara za inne przejawy agresji wobec życia, zdrowia i własności innych - czyli kara restytucyjna - tutaj nie miałaby rzekomo znajdować zastosowania z uwagi na to, że jedynej w tym kontekście właściwej ofierze nie można już niczego w żaden materialny sposób zrekompensować (przy założeniu, że aborcja odbyła się za zgodą całej bliskiej rodziny danej osoby, co sprawia, że moralnie poszkodowany w sposób "przechodni" nie czuje się żaden z jej członków).
Moralnie poszkodowani w ten sposób mogą się jednak czuć w tego rodzaju kontekście potencjalni członkowie rodzin zastępczych - rodzin, które byłyby gotowe zająć się niechcianym dzieckiem po jego narodzeniu i które byłyby w stanie w sposób wiarygodny wykazać przed sądem tego rodzaju gotowość, np. poprzez odpowiedni stan materialny połączony z wcześniejszym, nie budzącym zastrzeżeń doświadczeniem w zakresie adopcji. Spełnienie tego rodzaju kryteriów profilowych pozwoliłoby na skuteczny odsiew "moralnych wyłudzaczy". Ponadto, możliwe, że w wolnym społeczeństwie normą stałoby się przekazywanie tego rodzaju osobom pieniędzy pochodzących z restytucyjnej grzywny tylko pod warunkiem, że z kolei one przekażą owe pieniądze na działalność wybranej przez siebie, posiadającej stosowną reputację instytucji charytatywnej zajmującej się niechcianymi dziećmi. To pozwoliłoby na dodatkową redukcję wrażenia, że wnoszący oskarżenia o aborcyjne morderstwa próbują się wzbogacić na winie obcej osoby i własnej wydumanej moralnej krzywdzie.
Jak zwykle w tego rodzaju moralnie złożonych sytuacjach, niemożliwe jest przewidzenie szczegółowego kształtu reguł, jakie wytworzyłyby się w obrębie różnych niezależnych obszarów własnościowych funkcjonujących w ramach wolnego społeczeństwa. Trzeba jednak mieć w tym kontekście świadomość, że - jeśli aborcja dokonana po dobrowolnym poczęciu jest jednoznacznym i poważnym aktem agresji - związana z nią kara restytucyjna nie musiałaby wcale być umarzana i sprowadzana wyłącznie do poziomu społecznego ostracyzmu wskutek rzekomego nieistnienia ofiar, wobec których mogłaby się odbyć stosowna restytucja. Aby to zrozumieć, wystarczy przyjąć wystarczająco gruntowną definicję rodziny i wziąć pod uwagę moralne znaczenie wystarczająco wiarygodnych scenariuszy kontrfaktycznych.
Moralnie poszkodowani w ten sposób mogą się jednak czuć w tego rodzaju kontekście potencjalni członkowie rodzin zastępczych - rodzin, które byłyby gotowe zająć się niechcianym dzieckiem po jego narodzeniu i które byłyby w stanie w sposób wiarygodny wykazać przed sądem tego rodzaju gotowość, np. poprzez odpowiedni stan materialny połączony z wcześniejszym, nie budzącym zastrzeżeń doświadczeniem w zakresie adopcji. Spełnienie tego rodzaju kryteriów profilowych pozwoliłoby na skuteczny odsiew "moralnych wyłudzaczy". Ponadto, możliwe, że w wolnym społeczeństwie normą stałoby się przekazywanie tego rodzaju osobom pieniędzy pochodzących z restytucyjnej grzywny tylko pod warunkiem, że z kolei one przekażą owe pieniądze na działalność wybranej przez siebie, posiadającej stosowną reputację instytucji charytatywnej zajmującej się niechcianymi dziećmi. To pozwoliłoby na dodatkową redukcję wrażenia, że wnoszący oskarżenia o aborcyjne morderstwa próbują się wzbogacić na winie obcej osoby i własnej wydumanej moralnej krzywdzie.
Jak zwykle w tego rodzaju moralnie złożonych sytuacjach, niemożliwe jest przewidzenie szczegółowego kształtu reguł, jakie wytworzyłyby się w obrębie różnych niezależnych obszarów własnościowych funkcjonujących w ramach wolnego społeczeństwa. Trzeba jednak mieć w tym kontekście świadomość, że - jeśli aborcja dokonana po dobrowolnym poczęciu jest jednoznacznym i poważnym aktem agresji - związana z nią kara restytucyjna nie musiałaby wcale być umarzana i sprowadzana wyłącznie do poziomu społecznego ostracyzmu wskutek rzekomego nieistnienia ofiar, wobec których mogłaby się odbyć stosowna restytucja. Aby to zrozumieć, wystarczy przyjąć wystarczająco gruntowną definicję rodziny i wziąć pod uwagę moralne znaczenie wystarczająco wiarygodnych scenariuszy kontrfaktycznych.
Sunday, April 3, 2016
The Reciprocal Philanthropy of Market Capitalism
The free market is morally praiseworthy not because it is the best possible framework for promoting one's self-interest, but because it by definition harmonizes one's self-interest with the interests of others and enables the effective pursuit of the former only insofar as it is coupled with the effective pursuit of the latter. In other words, the free market constitutes not so much a system that most effectively satisfies individual egoisms (even though this is usually the case), but a system based on "reciprocal philanthropy", where the utilitarian category of efficiency is objectified through the reference to the phenomenon of voluntary (and thus mutually beneficial) transactions, hence being also tied to the deontological category of respect for individual rights.
Labels:
altruism,
capitalism,
deontology,
egoism,
ethics,
philanthropy,
utilitarianism
Biznes jako pomost między skutecznym a dobrym
Mandeville częściowo mylił się twierdząc, że prywatne wady prowadzą do publicznych korzyści - nie dlatego, że źle opisał stosowną relację wynikania, ale dlatego, że niesłusznie opisał pokojowe zabieganie o interes własny jako wadę. W końcu jeśli skuteczne zabieganie o interes własny pozwala na lepsze zrealizowanie swojego produktywnego potencjału, a więc czynienie pełniejszego użytku ze swoich zalet, jak można uznać je za wadę?
Więcej racji miał Smith, również podkreślając, że pokojowe zabieganie o interes własny - zwłaszcza w formie działalności biznesowej - prowadzi do publicznych korzyści, nigdy jednak nie sugerując, że w tego rodzaju działalności zawiera się jakakolwiek moralna wadliwość. Zamiast tego zasugerował, że dzięki zbawiennemu działaniu "niewidzialnej ręki" (ręki Boga) to, co samo w sobie jest pozamoralne, prowadzi do moralnych korzyści, co również może się wydawać opisem nie dość satysfakcjonującym.
Pewną słuszną intuicję miała też np. Rand, traktując pokojowe zabieganie o interes własny jako nie niemoralne czy pozamoralne, ale jednoznacznie moralne, związane z rozwijaniem unikatowego, produktywnego potencjału danej jednostki rozumianej jako cel sam w sobie. Jej błąd polegał z kolei na tym, że, uznając jednostkowy interes własny za jedyny cel sam w sobie, przedefiniowała ona moralność w sposób czyniący ją nieodróżnialną od sprytu czy zaradności.
Tymczasem ja uważam, że pokojowe zabieganie o interes własny - zwłaszcza w formie działalności biznesowej - jest moralne z tego względu, że opiera się na świadomości (czasem jedynie na podświadomości, ale i to wystarcza), że najskuteczniejszym sposobem zaspokajania interesu własnego, traktowanego jako cel sam w sobie, jest jak najskuteczniejsze zaspokajanie cudzych interesów, traktowanych jako równoprawne cele same w sobie. Tym samym tego rodzaju działalność znosi opozycję pomiędzy byciem środkiem a byciem celem, między skutecznością a sprawiedliwością i między własną korzyścią a miłością bliźniego.
Codzienne przejawy pokojowego zabiegania o interes własny oczywiście rzadko ilustrują w przekonujący sposób opisany tu ideał, ale zawsze mają w sobie potencjał zbliżania się ku niemu, i to jest, jak sądzę, kluczowa sprawa, o której należy pamiętać, ilekroć zastawiamy się nad normatywną stroną wolnej przedsiębiorczości i komercyjnej "interesowności".
Więcej racji miał Smith, również podkreślając, że pokojowe zabieganie o interes własny - zwłaszcza w formie działalności biznesowej - prowadzi do publicznych korzyści, nigdy jednak nie sugerując, że w tego rodzaju działalności zawiera się jakakolwiek moralna wadliwość. Zamiast tego zasugerował, że dzięki zbawiennemu działaniu "niewidzialnej ręki" (ręki Boga) to, co samo w sobie jest pozamoralne, prowadzi do moralnych korzyści, co również może się wydawać opisem nie dość satysfakcjonującym.
Pewną słuszną intuicję miała też np. Rand, traktując pokojowe zabieganie o interes własny jako nie niemoralne czy pozamoralne, ale jednoznacznie moralne, związane z rozwijaniem unikatowego, produktywnego potencjału danej jednostki rozumianej jako cel sam w sobie. Jej błąd polegał z kolei na tym, że, uznając jednostkowy interes własny za jedyny cel sam w sobie, przedefiniowała ona moralność w sposób czyniący ją nieodróżnialną od sprytu czy zaradności.
Tymczasem ja uważam, że pokojowe zabieganie o interes własny - zwłaszcza w formie działalności biznesowej - jest moralne z tego względu, że opiera się na świadomości (czasem jedynie na podświadomości, ale i to wystarcza), że najskuteczniejszym sposobem zaspokajania interesu własnego, traktowanego jako cel sam w sobie, jest jak najskuteczniejsze zaspokajanie cudzych interesów, traktowanych jako równoprawne cele same w sobie. Tym samym tego rodzaju działalność znosi opozycję pomiędzy byciem środkiem a byciem celem, między skutecznością a sprawiedliwością i między własną korzyścią a miłością bliźniego.
Codzienne przejawy pokojowego zabiegania o interes własny oczywiście rzadko ilustrują w przekonujący sposób opisany tu ideał, ale zawsze mają w sobie potencjał zbliżania się ku niemu, i to jest, jak sądzę, kluczowa sprawa, o której należy pamiętać, ilekroć zastawiamy się nad normatywną stroną wolnej przedsiębiorczości i komercyjnej "interesowności".
Labels:
altruizm,
Ayn Rand,
bezinteresowność,
biznes,
egoizm,
interes własny,
mandeville,
przedsiębiorczość,
smith
Subscribe to:
Posts (Atom)