Thursday, March 31, 2016
Statism, Moral Wickedness, and Moral Excellence
Statism is not the cause, but the most advanced institutional expression of the wickedness of man. Thus, the only way to dissipate its power is for all people of good will to keep advancing on the road to intellectual and moral excellence. There are no technological, psychological, or (needless to say) political shortcuts to its destination, and the realization that there is no such thing as the right to rule is still only one of the early, albeit essential, steps on this journey.
Wednesday, March 30, 2016
Psychologiczne tragedie "opiekuńczego" etatyzmu
Spośród wszystkich etatystycznych "argumentów" najbardziej bezczelny w swoim emocjonalnym szantażu jest naturalnie ten o biednych i potrzebujących "umierających pod płotami" w wyniku nieistnienia "systemowych rozwiązań" oferowanych przez etatystyczny aparat przemocy.
Dobrze znane są standardowe odpowiedzi na ten "argument": w społeczeństwie dobrowolnym, w którym nie ma tolerancji dla zjawiska legalnej grabieży, ludzie są - ceteris paribus - znacznie bogatsi i mają znacznie większe poczucie własnej godności, w związku z tym mają znacznie więcej zarówno środków, jak i motywacji, żeby angażować się we wszelkiego rodzaju działania filantropijne. W tego rodzaju społeczeństwie znacznie silniejsze, bo nie zniszczone przez wspomniane wyżej "systemowe rozwiązania", są też takie naturalne, służące bezinteresownej dobroczynności więzi społeczne, jak więź rodzinna, sąsiedzka i koleżeńska, nie istnieje w nim za to z definicji grupa "zawodowych pasożytów" żyjących z wyrachowanego wykorzystywania owych "systemowych rozwiązań".
Wydaje się jednak, że powyższe odpowiedzi pomijają kwestię może w tym kontekście najważniejszą, związaną z psychologiczną sytuacją osoby autentycznie potrzebującej cudzej pomocy. Jeśli zakładamy, że mówimy tu o osobie, która w nagłej, poważnej i permanentnej potrzebie znalazła się wyłącznie z uwagi na nieszczęśliwy los, a nie wskutek własnego wyrachowania czy lekkomyślności, to zapewne mówimy tu o osobie mającej duże poczucie własnej i cudzej godności, nie chcącej być dla nikogo problemem i obciążeniem. Otóż w systemie etatystycznym tego rodzaju osoba znajduje się w sytuacji skrajnie upokarzającej, często ocierającej się o psychiczną udrękę. Z jednej strony nie śmie ona prosić o permanentną pomoc rodzinę czy przyjaciół, mając świadomość, że etatystyczny aparat przemocy regularnie pozbawia ich znacznej części owoców własnej pracy. Z drugiej strony ma opory przed organizowaniem i nagłaśnianiem zbiórek choćby w mediach społecznościowych, nie chcąc uchodzić za ostentacyjnego żebraka w oczach tysięcy tych, którzy również są regularnie ograbiani przez aparat przemocy na poczet rzekomego zajmowania się "takimi jak on". Z trzeciej wreszcie strony wzdraga się ona przed oddaniem się w ręce stanowiących integralną część aparatu przemocy "służb społecznych", które - skądinąd w pełni zgodnie z własną upiorną logiką - potraktują tę osobę jako anonimowy ludzki odpad, któremu należą się ochłapy z pańskiego stołu, co - jeśli tylko zostanie odpowiednio udokumentowane - stanowić będzie kolejny z ogromnej serii "dowodów", że system działa, a więc musi trwać. Nietrudno zdać sobie sprawę, że w tego rodzaju sytuacjach wiele osób zdecyduje się na cierpienie w milczeniu, choć i wtedy ex post przedstawiciele aparatu przemocy upokorzą je chętnie na odchodnym stwierdzeniem, że mogły korzystać z ich "darmowej pomocy", a nie chciały, więc zawiniła tu wyłącznie ich własna głupota czy inercja.
Podsumowując, istnienie etatystycznej "pomocy społecznej" nie tylko nie gwarantuje potrzebującym "minimum godnego życia", ale odziera ich z owego minimum - i to na wielu płaszczyznach - w wyjątkowo szyderczy i okrutny psychicznie sposób. Nie należy nigdy o tym zapominać - jak również o tym, na jak wielu płaszczyznach prawdziwie humanitarną alternatywę oferowałoby społeczeństwo dobrowolne - ilekroć ma się do czynienia z opisywaną tu, używając słów Dzielskiego, "nienawiścią przebraną w szaty miłości".
Dobrze znane są standardowe odpowiedzi na ten "argument": w społeczeństwie dobrowolnym, w którym nie ma tolerancji dla zjawiska legalnej grabieży, ludzie są - ceteris paribus - znacznie bogatsi i mają znacznie większe poczucie własnej godności, w związku z tym mają znacznie więcej zarówno środków, jak i motywacji, żeby angażować się we wszelkiego rodzaju działania filantropijne. W tego rodzaju społeczeństwie znacznie silniejsze, bo nie zniszczone przez wspomniane wyżej "systemowe rozwiązania", są też takie naturalne, służące bezinteresownej dobroczynności więzi społeczne, jak więź rodzinna, sąsiedzka i koleżeńska, nie istnieje w nim za to z definicji grupa "zawodowych pasożytów" żyjących z wyrachowanego wykorzystywania owych "systemowych rozwiązań".
Wydaje się jednak, że powyższe odpowiedzi pomijają kwestię może w tym kontekście najważniejszą, związaną z psychologiczną sytuacją osoby autentycznie potrzebującej cudzej pomocy. Jeśli zakładamy, że mówimy tu o osobie, która w nagłej, poważnej i permanentnej potrzebie znalazła się wyłącznie z uwagi na nieszczęśliwy los, a nie wskutek własnego wyrachowania czy lekkomyślności, to zapewne mówimy tu o osobie mającej duże poczucie własnej i cudzej godności, nie chcącej być dla nikogo problemem i obciążeniem. Otóż w systemie etatystycznym tego rodzaju osoba znajduje się w sytuacji skrajnie upokarzającej, często ocierającej się o psychiczną udrękę. Z jednej strony nie śmie ona prosić o permanentną pomoc rodzinę czy przyjaciół, mając świadomość, że etatystyczny aparat przemocy regularnie pozbawia ich znacznej części owoców własnej pracy. Z drugiej strony ma opory przed organizowaniem i nagłaśnianiem zbiórek choćby w mediach społecznościowych, nie chcąc uchodzić za ostentacyjnego żebraka w oczach tysięcy tych, którzy również są regularnie ograbiani przez aparat przemocy na poczet rzekomego zajmowania się "takimi jak on". Z trzeciej wreszcie strony wzdraga się ona przed oddaniem się w ręce stanowiących integralną część aparatu przemocy "służb społecznych", które - skądinąd w pełni zgodnie z własną upiorną logiką - potraktują tę osobę jako anonimowy ludzki odpad, któremu należą się ochłapy z pańskiego stołu, co - jeśli tylko zostanie odpowiednio udokumentowane - stanowić będzie kolejny z ogromnej serii "dowodów", że system działa, a więc musi trwać. Nietrudno zdać sobie sprawę, że w tego rodzaju sytuacjach wiele osób zdecyduje się na cierpienie w milczeniu, choć i wtedy ex post przedstawiciele aparatu przemocy upokorzą je chętnie na odchodnym stwierdzeniem, że mogły korzystać z ich "darmowej pomocy", a nie chciały, więc zawiniła tu wyłącznie ich własna głupota czy inercja.
Podsumowując, istnienie etatystycznej "pomocy społecznej" nie tylko nie gwarantuje potrzebującym "minimum godnego życia", ale odziera ich z owego minimum - i to na wielu płaszczyznach - w wyjątkowo szyderczy i okrutny psychicznie sposób. Nie należy nigdy o tym zapominać - jak również o tym, na jak wielu płaszczyznach prawdziwie humanitarną alternatywę oferowałoby społeczeństwo dobrowolne - ilekroć ma się do czynienia z opisywaną tu, używając słów Dzielskiego, "nienawiścią przebraną w szaty miłości".
Labels:
filantropia,
godność,
państwo opiekuńcze,
pomoc społeczna,
psychologia
Tuesday, March 29, 2016
Rodzina i rynek: różne formy tych samych zasad
Rynek to rodzina nieznajomych. Rodzina to rynek znajomych. To, co sprawia, że rynki nie funkcjonują dokładnie tak samo, jak rodziny, to zbyt duże koszty transakcyjne, zbyt duża różnorodność preferencji i psychologiczne wymogi intymności. Identyczne są jednak intelektualne i moralne zasady ucieleśniane przez te dwie instytucje: wzajemna filantropia i dobrowolna, długofalowa współpraca w warunkach produktywnej specjalizacji (można powiedzieć, że rodzina to najmniejsza, najbardziej zwarta forma "gospodarki darów", podczas gdy "gospodarka darów" to najpierwotniejsza, najbardziej zwarta forma gospodarki rynkowej, czyli opartej na swobodnej wymianie tytułów własności prywatnej).
Friday, March 25, 2016
O zgubnym uroku pozornych uzasadnień
Stwierdzenia można z grubsza podzielić pod względem ich wartości poznawczej na gołosłowne, pozornie uzasadnione i uzasadnione.
Przykłady stwierdzeń gołosłownych to:
1. Demokracja to najlepszy z dotychczas wymyślonych ustrojów.
2. Kraje powinny się jednoczyć, a nie dzielić.
Przykłady stwierdzeń pozornie uzasadnionych to:
1. Demokracja jest gorsza niż monarchia, bo demokratyczni politycy mają wyższą preferencję czasową niż monarchowie.
2. Secesja jest zawsze dobra, bo wymusza reformy liberalizacyjne w ramach zwiększonej konkurencji między zwiększoną liczbą krajów.
Przykłady stwierdzeń uzasadnionych to:
1. Demokracja jest gorsza niż monarchia o tyle, o ile demokratyczni politycy mają wyższą preferencję czasową niż monarchowie, ale lepsza niż monarchia o tyle, o ile monarchowie mają większe powody, aby bać się powstania silnej klasy średniej, a tym samym większe powody, aby nie dopuścić do jej powstania, jak również o tyle, o ile scentralizowana władza monarchiczna może łatwiej ciemiężyć społeczeństwo, niż rozproszona władza demokratyczna. Innymi słowy, kwestia wyższości jednego z tych ustrojów nad drugim jest co najmniej dyskusyjna.
2. Secesja jest dobra o tyle, o ile wymusza reformy liberalizacyjne, natomiast wymusza je tylko o tyle, o ile jest dokonywana przez zwolenników tego rodzaju reform. Jeśli dokonują jej wojujący etatyści, to świeżo odłączona jednostka administracyjna może z dużym prawdopodobieństwem szybko zbankrutować, a następnie zostać na powrót wchłonięta przez jednostkę, od której dokonała secesji, tym samym ostatecznie wzmacniając ideowo tendencję centralizacyjną, sprzyjającą rozrostowi etatyzmu, i ośmieszając w oczach opinii publicznej ideę secesyjnej decentralizacji.
Duża liczba osób deklarujących przywiązanie do libertarianizmu wykazuje niefortunną tendencję do traktowania stwierdzeń pozornie uzasadnionych, jakby były to stwierdzenia uzasadnione. Wynika to najprawdopodobniej ze zrozumiałej i często odruchowej niechęci wobec tzw. "ideowego głównego nurtu", który jest w większości kluczowych kwestii wrogi ideom libertariańskim, a jednocześnie najczęściej posługuje się w tej wrogości stwierdzeniami gołosłownymi, takimi jak te wymienione wyżej.
W tego rodzaju sytuacji trudno nie rozumieć uwodzicielskiego wpływu, jaki wywierają na sympatykach libertarianizmu stwierdzenia pozornie uzasadnione, jeśli tylko są one wyraźnie przeciwstawne wobec ideowego głównego nurtu. Bardzo ważne jest jednak, żeby sympatycy libertarianizmu ostatecznie oparli się temu wpływowi, bo, po pierwsze, stwierdzenia pozornie uzasadnione mają, nomen omen, jedynie pozorną wartość intelektualną, a po drugie, w wielu przypadkach są one w swojej ideowej orientacji równie anty-głównonurtowe, co anty-libertariańskie.
Przykłady stwierdzeń gołosłownych to:
1. Demokracja to najlepszy z dotychczas wymyślonych ustrojów.
2. Kraje powinny się jednoczyć, a nie dzielić.
Przykłady stwierdzeń pozornie uzasadnionych to:
1. Demokracja jest gorsza niż monarchia, bo demokratyczni politycy mają wyższą preferencję czasową niż monarchowie.
2. Secesja jest zawsze dobra, bo wymusza reformy liberalizacyjne w ramach zwiększonej konkurencji między zwiększoną liczbą krajów.
Przykłady stwierdzeń uzasadnionych to:
1. Demokracja jest gorsza niż monarchia o tyle, o ile demokratyczni politycy mają wyższą preferencję czasową niż monarchowie, ale lepsza niż monarchia o tyle, o ile monarchowie mają większe powody, aby bać się powstania silnej klasy średniej, a tym samym większe powody, aby nie dopuścić do jej powstania, jak również o tyle, o ile scentralizowana władza monarchiczna może łatwiej ciemiężyć społeczeństwo, niż rozproszona władza demokratyczna. Innymi słowy, kwestia wyższości jednego z tych ustrojów nad drugim jest co najmniej dyskusyjna.
2. Secesja jest dobra o tyle, o ile wymusza reformy liberalizacyjne, natomiast wymusza je tylko o tyle, o ile jest dokonywana przez zwolenników tego rodzaju reform. Jeśli dokonują jej wojujący etatyści, to świeżo odłączona jednostka administracyjna może z dużym prawdopodobieństwem szybko zbankrutować, a następnie zostać na powrót wchłonięta przez jednostkę, od której dokonała secesji, tym samym ostatecznie wzmacniając ideowo tendencję centralizacyjną, sprzyjającą rozrostowi etatyzmu, i ośmieszając w oczach opinii publicznej ideę secesyjnej decentralizacji.
Duża liczba osób deklarujących przywiązanie do libertarianizmu wykazuje niefortunną tendencję do traktowania stwierdzeń pozornie uzasadnionych, jakby były to stwierdzenia uzasadnione. Wynika to najprawdopodobniej ze zrozumiałej i często odruchowej niechęci wobec tzw. "ideowego głównego nurtu", który jest w większości kluczowych kwestii wrogi ideom libertariańskim, a jednocześnie najczęściej posługuje się w tej wrogości stwierdzeniami gołosłownymi, takimi jak te wymienione wyżej.
W tego rodzaju sytuacji trudno nie rozumieć uwodzicielskiego wpływu, jaki wywierają na sympatykach libertarianizmu stwierdzenia pozornie uzasadnione, jeśli tylko są one wyraźnie przeciwstawne wobec ideowego głównego nurtu. Bardzo ważne jest jednak, żeby sympatycy libertarianizmu ostatecznie oparli się temu wpływowi, bo, po pierwsze, stwierdzenia pozornie uzasadnione mają, nomen omen, jedynie pozorną wartość intelektualną, a po drugie, w wielu przypadkach są one w swojej ideowej orientacji równie anty-głównonurtowe, co anty-libertariańskie.
Labels:
argumentacja,
demokracja,
dialektyka,
monarchia,
secesja
Thursday, March 24, 2016
Racjonalna ignorancja jako cnota intelektualna
W świecie masowej informacji i błyskawicznej komunikacji racjonalna ignorancja staje się szczególnie istotną cnotą intelektualną. Ci więc, którzy świadomie nie poświęcają jakiejkolwiek szczególnej uwagi "spektakularnym" doniesieniom medialnym, obliczonym na wywoływanie zbiorowych, silnie emocjonalnych reakcji, już przez samo to są ceteris paribus mądrzejsi, choćby i nie posiadali w danym temacie żadnej specjalistycznej wiedzy.
Innymi słowy, zdobywanie wiedzy polega nie tylko na gromadzeniu informacji, ale również i przede wszystkim na selekcji informacji, w tym na odrzucaniu tych o zerowej lub ujemnej wartości poznawczej. Tym samym "racjonalny ignorant" ma częstokroć większą wiedzę, niż wypchany informacyjnym śmieciem "erudyta". Tego rodzaju wniosek wypływa naturalnie z przedsiębiorczej wizji ludzkiego działania i świata, w którym to działanie się odbywa, a być może najlepszą rzeczą, jaką można powiedzieć o świecie masowej informacji i błyskawicznej komunikacji jest to, że powoli ale sukcesywnie wymusza on na ludziach przyjmowanie właśnie tego rodzaju wizji.
Innymi słowy, zdobywanie wiedzy polega nie tylko na gromadzeniu informacji, ale również i przede wszystkim na selekcji informacji, w tym na odrzucaniu tych o zerowej lub ujemnej wartości poznawczej. Tym samym "racjonalny ignorant" ma częstokroć większą wiedzę, niż wypchany informacyjnym śmieciem "erudyta". Tego rodzaju wniosek wypływa naturalnie z przedsiębiorczej wizji ludzkiego działania i świata, w którym to działanie się odbywa, a być może najlepszą rzeczą, jaką można powiedzieć o świecie masowej informacji i błyskawicznej komunikacji jest to, że powoli ale sukcesywnie wymusza on na ludziach przyjmowanie właśnie tego rodzaju wizji.
Labels:
epistemologia,
ignorancja,
komunikacja,
racjonalizm,
wiedza
Wednesday, March 23, 2016
W wolnym społeczeństwie nie będzie libertarian
Warto pamiętać, że hipotetyczne przyszłe społeczeństwo, w którym panuje powszechny, autentyczny szacunek dla wolności osobistej, własności prywatnej i swobody pokojowych działań, to nie społeczeństwo, w którym każdy gotów jest określić się mianem libertarianina, ale społeczeństwo, w którym nikt nie widzi potrzeby określania się podobnym mianem, gdyż nie stanowi już w nim ono żadnego szczególnego filozoficznego ani moralnego wyróżnika, podobnie jak dziś żadnego tego rodzaju wyróżnika nie stanowi miano abolicjonisty.
Innymi słowy, warto pamiętać, że celem każdego skutecznego wysiłku edukacji moralnej jest tak przemyślane wyniesienie społeczeństwa na wyższy poziom świadomości i wrażliwości moralnej, że zdecydowana większość społeczeństwa pozostaje nieświadoma tego, że się w pewnym momencie na owym wyższym poziomie znalazła, i nie wyobraża sobie, żeby mogła z niego kiedykolwiek zejść. W podejściu tym zawiera się idea, że autentyczna edukacja moralna to nic innego, jak umiejętne obnażanie i uświadamianie moralnie intuicyjnych oczywistości - sztuka bardzo trudna, ale prawdopodobnie jedynie skuteczna.
Innymi słowy, warto pamiętać, że celem każdego skutecznego wysiłku edukacji moralnej jest tak przemyślane wyniesienie społeczeństwa na wyższy poziom świadomości i wrażliwości moralnej, że zdecydowana większość społeczeństwa pozostaje nieświadoma tego, że się w pewnym momencie na owym wyższym poziomie znalazła, i nie wyobraża sobie, żeby mogła z niego kiedykolwiek zejść. W podejściu tym zawiera się idea, że autentyczna edukacja moralna to nic innego, jak umiejętne obnażanie i uświadamianie moralnie intuicyjnych oczywistości - sztuka bardzo trudna, ale prawdopodobnie jedynie skuteczna.
Sunday, March 13, 2016
"Libertarian Quandaries" is Available for Purchase
My new book "Libertarian Quandaries" is now available for purchase.
In this succinct work I address some common doubts about libertarian theory centered around the claim that it has to balance its excessive moral ambition with the requisite degree of „realism”, „practicality”, and “compromising”. To that extent, I address subjects ranging from the usefulness of ethical principles, to the feasibility of efficient interventionism, to the stability of libertarian anarchy.
In other words, the aim of this work is to suggest that the libertarian philosophy is not only theoretically rigorous and practically relevant, but also eminently feasible in strictly pragmatic terms.
In this succinct work I address some common doubts about libertarian theory centered around the claim that it has to balance its excessive moral ambition with the requisite degree of „realism”, „practicality”, and “compromising”. To that extent, I address subjects ranging from the usefulness of ethical principles, to the feasibility of efficient interventionism, to the stability of libertarian anarchy.
In other words, the aim of this work is to suggest that the libertarian philosophy is not only theoretically rigorous and practically relevant, but also eminently feasible in strictly pragmatic terms.
Saturday, March 12, 2016
O osobliwej naturze uniwersalnych autorytetów
Mises był geniuszem ekonomii, ale miał dość naiwnie pozytywistyczne rozumienie kwestii metaetycznych i dość naiwnie hobbesowskie rozumienie teorii anarchizmu.
Hayek również był geniuszem ekonomii, ale jednocześnie stworzył wewnętrznie sprzeczną, momentami kuriozalnie ugodową wobec etatyzmu filozofię polityczną, często zupełnie nijak się mającą do najważniejszych wniosków wypływających z jego analiz ekonomicznych.
Rothbard nie był geniuszem ekonomii ani jakiejkolwiek innej dyscypliny, ale był genialnym erudytą, który wniósł poważny wkład zarówno w ekonomię, jak i w etykę i historię. Jednocześnie w ramach tych dwóch ostatnich nie udało mu się ustrzec paru stwierdzeń równie kontrowersyjnych, co gołosłownych, jak choćby tych o aborcji czy historii i etyce bankowości.
Spooner zmiażdżył intelektualnie teorię "umowy społecznej" i wolnościowe pretensje konstytucjonalizmu, ale jednocześnie miał absurdalne przekonania na temat tzw. "własności intelektualnej".
Bastiat był równie genialnym teoretykiem, co niezrównanym popularyzatorem, a mimo to nie wyprzedził swojego czasu na tyle, żeby wydedukować teorię użyteczności krańcowej.
Itd., itd.
Jaki z tego wniosek? Nie taki, że nikt nie jest doskonały, bo to banał. I nawet nie taki, że nie warto szukać żadnego uniwersalnego autorytetu, bo to, że takich nie ma, to też banał. Może więc taki, że jeśli komuś naprawdę należy na tym, żeby taki uniwersalny autorytet mieć, to musi mieć świadomość, że - jakkolwiek źle to zabrzmi - może być nim jedynie potwór Frankensteina, poskładany z fragmentów najwybitniejszych znawców poszczególnych tematów. Może on okazać się użyteczny, ale nigdy nie będzie ładny.
Hayek również był geniuszem ekonomii, ale jednocześnie stworzył wewnętrznie sprzeczną, momentami kuriozalnie ugodową wobec etatyzmu filozofię polityczną, często zupełnie nijak się mającą do najważniejszych wniosków wypływających z jego analiz ekonomicznych.
Rothbard nie był geniuszem ekonomii ani jakiejkolwiek innej dyscypliny, ale był genialnym erudytą, który wniósł poważny wkład zarówno w ekonomię, jak i w etykę i historię. Jednocześnie w ramach tych dwóch ostatnich nie udało mu się ustrzec paru stwierdzeń równie kontrowersyjnych, co gołosłownych, jak choćby tych o aborcji czy historii i etyce bankowości.
Spooner zmiażdżył intelektualnie teorię "umowy społecznej" i wolnościowe pretensje konstytucjonalizmu, ale jednocześnie miał absurdalne przekonania na temat tzw. "własności intelektualnej".
Bastiat był równie genialnym teoretykiem, co niezrównanym popularyzatorem, a mimo to nie wyprzedził swojego czasu na tyle, żeby wydedukować teorię użyteczności krańcowej.
Itd., itd.
Jaki z tego wniosek? Nie taki, że nikt nie jest doskonały, bo to banał. I nawet nie taki, że nie warto szukać żadnego uniwersalnego autorytetu, bo to, że takich nie ma, to też banał. Może więc taki, że jeśli komuś naprawdę należy na tym, żeby taki uniwersalny autorytet mieć, to musi mieć świadomość, że - jakkolwiek źle to zabrzmi - może być nim jedynie potwór Frankensteina, poskładany z fragmentów najwybitniejszych znawców poszczególnych tematów. Może on okazać się użyteczny, ale nigdy nie będzie ładny.
Friday, March 11, 2016
Statism, Ethical Thinking, and Ethical Learning
The greatest tragedy of statism is not that it makes its believers act unethically, but that it makes them essentially incapable of serious ethical thinking and thus of serious ethical learning - after all, if one has a deep, instinctive, emotional attachment to the notion that crimes become virtues when they are committed by the biggest, most well-organized criminal entity operating in a given territory, then any sufficiently complex set of ethical propositions that he might entertain is bound to degenerate into fruitless absurdity.
Sunday, March 6, 2016
Economic Knowledge and a Free Society
A widespread knowledge of sound economics is crucial to the establishment of a free society - not because there is any crucial normative connection between sound economics and individual liberty, but because only sound economics can undermine the belief in the productive power of institutional violence.
Czwarta rewolucja, czyli w kierunku społeczeństwa przedsiębiorców
Punkty zwrotne historii rozwoju gospodarczego wyznaczają trzy rewolucje – rewolucja neolityczna, rewolucja przemysłowa i rewolucja informacyjna. I choć wszystkie one związane były z jakościowymi skokami w produkcyjnym potencjale ludzkości, każda z nich wykorzystywała nieco inne źródło owego potencjału.
Rewolucja neolityczna była związana przede wszystkim z przekroczeniem pewnego kluczowego progu specjalizacji i podziału pracy. Rewolucja przemysłowa – z przekroczeniem pewnego kluczowego progu akumulacji fizycznego kapitału. Rewolucja informacyjna – z uzyskaniem kluczowej roli przez kapitał wiedzy, umożliwiający nadawanie kapitałowi fizycznemu jakościowo nowych form. Należy też zwrócić uwagę, że każda kolejna z owych rewolucji w coraz większym stopniu podnosiła znaczenie tej specyficznej grupy uczestników rynku, jaką są przedsiębiorcy. Przedsiębiorcy – zwłaszcza w tradycji powiązanej z takimi nazwiskami jak Richard Cantillon, Frank Knight i Ludwig von Mises – to właściciele kapitałowych struktur produkcji, budujący i na bieżąco dostrajający je do zmieniających się danych rynkowych w warunkach niepewności. Im zatem dynamiczniej zmienia się dana gospodarka – im większe otwiera pole do działania dla kreatywności i innowacyjności, a tym samym dla niepewności i nieprzewidywalności – tym bardziej kluczowa jest w niej rola przedsiębiorców, jak również ich unikatowy potencjał do tworzenia wartości ekonomicznej.
W kontekście powyższych obserwacji pojawia się czasem sugestia, że tego rodzaju niepewność i nieprzewidywalność wpływa destabilizująco na relacje społeczne i uniemożliwia dużym grupom ludzi długofalowe planowanie swojego życia osobistego. Za sugestią tą rzadko jednak idzie świadomość, że niepewność, biorąca swoje źródło w ludzkiej kreatywności i wolnej woli, jest jednym z definiujących elementów życia społecznego, zaś jej zanik jest nieodmiennie powiązany z okresami gospodarczej i kulturowej stagnacji.
Już Adam Smith zauważył, że gdy podział pracy tyczy się rutynowych, powtarzalnych, mechanicznych czynności, idąca z nim w parze zwiększona produktywność pracy może być okupiona jej ogłupiającą i demoralizującą monotonią. Gdy więc rozwój gospodarczy osiąga punkt, w którym możliwa jest automatyzacja i robotyzacja wszystkich tego rodzaju czynności – a rewolucja informacyjna to moment, w którym punkt ten pojawia się już na horyzoncie – wówczas ludzki potencjał produkcyjny może i musi skupić się w obszarze specyficznie ludzkich umiejętności i kompetencji. Innymi słowy, kiedy wszelką pracę mechaniczną są w stanie najlepiej wykonywać mechanizmy, ludzie mogą w końcu w pełni poświęcić się pracy ludzkiej.
Czwartą rewolucję gospodarczą, będącą bezpośrednim następstwem rewolucji informacyjnej, można więc określić jako rewolucję przedsiębiorczą – ostateczne rozstanie się z modernistyczną wiarą w inżynierię społeczną i związaną z nią obietnicą długoterminowej gospodarczej i społecznej przewidywalności, a następnie równie odważne, co rozważne stawienie czoła rynkowej niepewności, będącej nieodzownym elementem dynamicznego rozwoju gospodarczego i społecznego, napędzanego wolną przedsiębiorczością o globalnym zasięgu. Ujmując rzecz inaczej, należyte wykorzystanie możliwości oferowanych przez świat powszechnego dostępu do wiedzy, bezprecedensowej mobilności kapitału i automatyzacji rutynowych procesów wytwórczych wymaga stosownej przemiany świadomości, tak indywidualnej, jak i społecznej.
Tego rodzaju przemiana nie musi oznaczać, że większość członków społeczeństwa będzie musiała przyjąć role pełnokrwistych przedsiębiorców, a więc właścicieli lub współwłaścicieli firm. Wspomniane wyżej osoby będą jednak musiały zacząć myśleć o sobie w kategoriach świadomych właścicieli swojego osobistego kapitału ludzkiego oraz inwestorów zainteresowanych bezustannym pomnażaniem jego unikatowej wartości produkcyjnej. Będą też musiały stale szlifować umiejętność znajdowania złotego środka między wysoce specjalistycznym charakterem swoich kompetencji, a ich elastycznością i interdyscyplinarnością umożliwiającą skuteczną adaptację do dynamicznie zmieniających się możliwości i potrzeb rynkowych. Innymi słowy, nawet jeśli nie staną się przedsiębiorcami w pełnym tego słowa znaczeniu, to będą musiały aktywnie działać na rzecz wykształcenia w sobie wielu cech i kultywowania wielu wartości typowych dla etosu przedsiębiorcy.
Tego rodzaju zjawisko będzie szczególnie wyraźne w odniesieniu do osób, które, choć z uwagi na swoje wysoce specjalistyczne kwalifikacje zajmują w poszczególnych firmach wysokie stanowiska, nie należą jednak do ich kadry kierowniczej. Do obowiązków przedsiębiorców stojących na czele danej spółki należy między innymi monitorowanie efektywności jej pracowników. W momencie jednak, gdy specjalizacja i podział pracy przekracza pewien kluczowy poziom, wspomniani przedsiębiorcy nie są już w stanie oceniać efektywności swoich wysoko wyspecjalizowanych pracowników wedle ściśle technicznych kryteriów danej dyscypliny, gdyż sami nie posiadają i nie są w stanie posiąść stosownej specjalistycznej wiedzy – specjalizacja i podział pracy stosunkowo szybko eliminuje kategorię omnibusów. W tego rodzaju sytuacjach konieczne staje się poszerzenie dyskrecjonalnych kompetencji wspomnianych specjalistów w zakresie dysponowania środkami firmy i mierzenie ich efektywności nie wedle ściśle określonych kryteriów technicznych, ale wedle uniwersalnego kryterium ekonomicznego, jakim jest zyskowność. Tym samym owi specjaliści awansują z kategorii pracowników najemnych do kategorii określanej przez Nicolaia Fossa i Petera Kleina mianem „przedsiębiorców-pełnomocników” (proxy-entrepreneurs), co bezpośrednio konfrontuje ich – podobnie jak właścicieli danej spółki – z koniecznością przewidywania niepewnej przyszłości w odniesieniu do danych rynkowych.
Jako że ciemną stroną tego rodzaju zwiększonej autonomii wśród wysokiego szczebla pracowników jest zawsze pokusa nadużycia, warunkiem niezbędnym wykorzystania pozytywnego potencjału przedsiębiorców-pełnomocników jest zwiększenie w firmowej strukturze produkcji roli kapitału etycznego – relacji zaufania między właścicielami spółki, a tymi jej najemnymi pracownikami, których z uwagi na ich specjalistyczne kompetencje dopuszczono do podejmowania w pewnym zakresie decyzji natury przedsiębiorczej. Wykształcenie się tego rodzaju relacji wymaga z kolei autentycznego, wzajemnego szacunku między dwiema wyżej wymienionymi grupami, opartego na rzetelnej ocenie moralnych kwalifikacji poszczególnych osób i szczerości ich zaangażowania w długofalowy sukces danego przedsiębiorstwa.
Rewolucja przedsiębiorcza sprzyja zatem dwojakiemu przeobrażeniu charakteru organizacyjnego spółek rynkowych. Po pierwsze, wskutek zwiększenia zakresu autonomii decyzyjnej pracowników nie przynależących do ich ściśle rozumianego kierownictwa, sprawia ona, że rynkowe hierarchie organizacyjne stają się znacznie bardziej poziome, inkluzywne i elastyczne, ratując współczesny ład korporacyjny przed widmem biurokratyzacji i jej zgubnymi skutkami. Po drugie zaś, wskutek zwiększenia rozproszenia kompetencji decyzyjnych w obrębie spółek, prowadzi ona do wzrostu roli kapitału etycznego (zwłaszcza relacji wzajemnego zaufania) w zakresie wyzwalania produkcyjnego potencjału ich pracowników, co stanowi znakomitą ilustracją tego, w jaki sposób wolna przedsiębiorczość harmonizuje względy ekonomiczne i etyczne.
Podsumowując, jak każda gospodarcza rewolucja, tak i ta depcząca po piętach rewolucji informacyjnej będzie się wiązała z koniecznością daleko idących dostosowań – nie tylko organizacyjnych, ale przede wszystkim kulturowych i mentalnych. W jej ramach większość członków społeczeństwa będzie musiała zacząć myśleć o swoim produkcyjnym potencjale w kategoriach przedsiębiorczych, zaś ci, dla których tego rodzaju myślenie jest normą – a więc przede wszystkim właściciele spółek rynkowych – będą musieli stworzyć im do tego dogodne warunki. Jeśli obie te grupy potraktują powyższe wyzwanie nie jako zagrożenie, lecz jako szansę, wówczas gospodarcza zmienność, niepewność i nieprzewidywalność stanie się nie siłą destabilizującą społeczeństwo, ale jedną z najpotężniejszych sił napędowych jego rozwoju.
11 luty 2016
Rewolucja neolityczna była związana przede wszystkim z przekroczeniem pewnego kluczowego progu specjalizacji i podziału pracy. Rewolucja przemysłowa – z przekroczeniem pewnego kluczowego progu akumulacji fizycznego kapitału. Rewolucja informacyjna – z uzyskaniem kluczowej roli przez kapitał wiedzy, umożliwiający nadawanie kapitałowi fizycznemu jakościowo nowych form. Należy też zwrócić uwagę, że każda kolejna z owych rewolucji w coraz większym stopniu podnosiła znaczenie tej specyficznej grupy uczestników rynku, jaką są przedsiębiorcy. Przedsiębiorcy – zwłaszcza w tradycji powiązanej z takimi nazwiskami jak Richard Cantillon, Frank Knight i Ludwig von Mises – to właściciele kapitałowych struktur produkcji, budujący i na bieżąco dostrajający je do zmieniających się danych rynkowych w warunkach niepewności. Im zatem dynamiczniej zmienia się dana gospodarka – im większe otwiera pole do działania dla kreatywności i innowacyjności, a tym samym dla niepewności i nieprzewidywalności – tym bardziej kluczowa jest w niej rola przedsiębiorców, jak również ich unikatowy potencjał do tworzenia wartości ekonomicznej.
W kontekście powyższych obserwacji pojawia się czasem sugestia, że tego rodzaju niepewność i nieprzewidywalność wpływa destabilizująco na relacje społeczne i uniemożliwia dużym grupom ludzi długofalowe planowanie swojego życia osobistego. Za sugestią tą rzadko jednak idzie świadomość, że niepewność, biorąca swoje źródło w ludzkiej kreatywności i wolnej woli, jest jednym z definiujących elementów życia społecznego, zaś jej zanik jest nieodmiennie powiązany z okresami gospodarczej i kulturowej stagnacji.
Już Adam Smith zauważył, że gdy podział pracy tyczy się rutynowych, powtarzalnych, mechanicznych czynności, idąca z nim w parze zwiększona produktywność pracy może być okupiona jej ogłupiającą i demoralizującą monotonią. Gdy więc rozwój gospodarczy osiąga punkt, w którym możliwa jest automatyzacja i robotyzacja wszystkich tego rodzaju czynności – a rewolucja informacyjna to moment, w którym punkt ten pojawia się już na horyzoncie – wówczas ludzki potencjał produkcyjny może i musi skupić się w obszarze specyficznie ludzkich umiejętności i kompetencji. Innymi słowy, kiedy wszelką pracę mechaniczną są w stanie najlepiej wykonywać mechanizmy, ludzie mogą w końcu w pełni poświęcić się pracy ludzkiej.
Czwartą rewolucję gospodarczą, będącą bezpośrednim następstwem rewolucji informacyjnej, można więc określić jako rewolucję przedsiębiorczą – ostateczne rozstanie się z modernistyczną wiarą w inżynierię społeczną i związaną z nią obietnicą długoterminowej gospodarczej i społecznej przewidywalności, a następnie równie odważne, co rozważne stawienie czoła rynkowej niepewności, będącej nieodzownym elementem dynamicznego rozwoju gospodarczego i społecznego, napędzanego wolną przedsiębiorczością o globalnym zasięgu. Ujmując rzecz inaczej, należyte wykorzystanie możliwości oferowanych przez świat powszechnego dostępu do wiedzy, bezprecedensowej mobilności kapitału i automatyzacji rutynowych procesów wytwórczych wymaga stosownej przemiany świadomości, tak indywidualnej, jak i społecznej.
Tego rodzaju przemiana nie musi oznaczać, że większość członków społeczeństwa będzie musiała przyjąć role pełnokrwistych przedsiębiorców, a więc właścicieli lub współwłaścicieli firm. Wspomniane wyżej osoby będą jednak musiały zacząć myśleć o sobie w kategoriach świadomych właścicieli swojego osobistego kapitału ludzkiego oraz inwestorów zainteresowanych bezustannym pomnażaniem jego unikatowej wartości produkcyjnej. Będą też musiały stale szlifować umiejętność znajdowania złotego środka między wysoce specjalistycznym charakterem swoich kompetencji, a ich elastycznością i interdyscyplinarnością umożliwiającą skuteczną adaptację do dynamicznie zmieniających się możliwości i potrzeb rynkowych. Innymi słowy, nawet jeśli nie staną się przedsiębiorcami w pełnym tego słowa znaczeniu, to będą musiały aktywnie działać na rzecz wykształcenia w sobie wielu cech i kultywowania wielu wartości typowych dla etosu przedsiębiorcy.
Tego rodzaju zjawisko będzie szczególnie wyraźne w odniesieniu do osób, które, choć z uwagi na swoje wysoce specjalistyczne kwalifikacje zajmują w poszczególnych firmach wysokie stanowiska, nie należą jednak do ich kadry kierowniczej. Do obowiązków przedsiębiorców stojących na czele danej spółki należy między innymi monitorowanie efektywności jej pracowników. W momencie jednak, gdy specjalizacja i podział pracy przekracza pewien kluczowy poziom, wspomniani przedsiębiorcy nie są już w stanie oceniać efektywności swoich wysoko wyspecjalizowanych pracowników wedle ściśle technicznych kryteriów danej dyscypliny, gdyż sami nie posiadają i nie są w stanie posiąść stosownej specjalistycznej wiedzy – specjalizacja i podział pracy stosunkowo szybko eliminuje kategorię omnibusów. W tego rodzaju sytuacjach konieczne staje się poszerzenie dyskrecjonalnych kompetencji wspomnianych specjalistów w zakresie dysponowania środkami firmy i mierzenie ich efektywności nie wedle ściśle określonych kryteriów technicznych, ale wedle uniwersalnego kryterium ekonomicznego, jakim jest zyskowność. Tym samym owi specjaliści awansują z kategorii pracowników najemnych do kategorii określanej przez Nicolaia Fossa i Petera Kleina mianem „przedsiębiorców-pełnomocników” (proxy-entrepreneurs), co bezpośrednio konfrontuje ich – podobnie jak właścicieli danej spółki – z koniecznością przewidywania niepewnej przyszłości w odniesieniu do danych rynkowych.
Jako że ciemną stroną tego rodzaju zwiększonej autonomii wśród wysokiego szczebla pracowników jest zawsze pokusa nadużycia, warunkiem niezbędnym wykorzystania pozytywnego potencjału przedsiębiorców-pełnomocników jest zwiększenie w firmowej strukturze produkcji roli kapitału etycznego – relacji zaufania między właścicielami spółki, a tymi jej najemnymi pracownikami, których z uwagi na ich specjalistyczne kompetencje dopuszczono do podejmowania w pewnym zakresie decyzji natury przedsiębiorczej. Wykształcenie się tego rodzaju relacji wymaga z kolei autentycznego, wzajemnego szacunku między dwiema wyżej wymienionymi grupami, opartego na rzetelnej ocenie moralnych kwalifikacji poszczególnych osób i szczerości ich zaangażowania w długofalowy sukces danego przedsiębiorstwa.
Rewolucja przedsiębiorcza sprzyja zatem dwojakiemu przeobrażeniu charakteru organizacyjnego spółek rynkowych. Po pierwsze, wskutek zwiększenia zakresu autonomii decyzyjnej pracowników nie przynależących do ich ściśle rozumianego kierownictwa, sprawia ona, że rynkowe hierarchie organizacyjne stają się znacznie bardziej poziome, inkluzywne i elastyczne, ratując współczesny ład korporacyjny przed widmem biurokratyzacji i jej zgubnymi skutkami. Po drugie zaś, wskutek zwiększenia rozproszenia kompetencji decyzyjnych w obrębie spółek, prowadzi ona do wzrostu roli kapitału etycznego (zwłaszcza relacji wzajemnego zaufania) w zakresie wyzwalania produkcyjnego potencjału ich pracowników, co stanowi znakomitą ilustracją tego, w jaki sposób wolna przedsiębiorczość harmonizuje względy ekonomiczne i etyczne.
Podsumowując, jak każda gospodarcza rewolucja, tak i ta depcząca po piętach rewolucji informacyjnej będzie się wiązała z koniecznością daleko idących dostosowań – nie tylko organizacyjnych, ale przede wszystkim kulturowych i mentalnych. W jej ramach większość członków społeczeństwa będzie musiała zacząć myśleć o swoim produkcyjnym potencjale w kategoriach przedsiębiorczych, zaś ci, dla których tego rodzaju myślenie jest normą – a więc przede wszystkim właściciele spółek rynkowych – będą musieli stworzyć im do tego dogodne warunki. Jeśli obie te grupy potraktują powyższe wyzwanie nie jako zagrożenie, lecz jako szansę, wówczas gospodarcza zmienność, niepewność i nieprzewidywalność stanie się nie siłą destabilizującą społeczeństwo, ale jedną z najpotężniejszych sił napędowych jego rozwoju.
11 luty 2016
Labels:
ekonomia,
innowacja,
kapitał,
niepewność,
przedsiębiorczość
Saturday, March 5, 2016
Wolność, moralność i sztuka argumentacji
W kontekście argumentowania na rzecz bezwarunkowego poszanowania dla wolności osobistej, własności prywatnej, itp., nie należy posługiwać się sformułowaniami w rodzaju "X jest moralnie słuszne z perspektywy libertariańskiej". Jeśli argument ma charakter moralny, to we wniosku należy zasugerować, że np. bezwarunkowe poszanowanie dla wolności osobistej jest słuszne z perspektywy moralnej - nic ponadto. W ten sposób sugeruje się, że argument ma charakter uniwersalny, niewymagający uprzedniego przekonania się do specyficznie nazywanego stanowiska filozoficznego. Trudno sobie wyobrazić, żeby np. abolicjoniści - choć nie mieli nic przeciwko określaniu samych siebie tym właśnie mianem - mogli skutecznie argumentować, że "zniesienie niewolnictwa jest słuszne z perspektywy abolicjonistycznej". Nie byłby to argument ani zbyt przekonujący, ani nawet zbyt zrozumiały. "Zniesienie niewolnictwa jest słuszne z perspektywy moralnej" i brzmi lepiej, i chyba poprawniej oddaje intencje argumentującego.
Jedynymi wyjątkami mogą tu być: 1) techniczne teksty opisujące i/lub krytycznie porównujące różne filozofie społeczne i ich stanowiska w różnych sprawach 2) wewnętrzne spory doktrynalne, które rzadko odbywają się w zdrowej atmosferze, ale tam, gdzie jednak się w niej odbywają, są niezbędne dla intelektualnego rozwoju danej filozofii.
Jedynymi wyjątkami mogą tu być: 1) techniczne teksty opisujące i/lub krytycznie porównujące różne filozofie społeczne i ich stanowiska w różnych sprawach 2) wewnętrzne spory doktrynalne, które rzadko odbywają się w zdrowej atmosferze, ale tam, gdzie jednak się w niej odbywają, są niezbędne dla intelektualnego rozwoju danej filozofii.
Thursday, March 3, 2016
Libertarianizm, interwencjonizm i złoty środek
Tzw. interwencjonizm nie jest złotym środkiem między "absolutną wolnością" a absolutnym zniewoleniem, tak samo jak pobicie kogoś do nieprzytomności nie jest złotym środkiem między nieinicjowaniem wobec niego żadnej agresji a pobiciem go na śmierć. Interwencjonizm - jak wykazał Mises - jest zawsze absolutnym zniewoleniem w stanie embrionalnym, a więc - powołując się na regułę złotego środka - stanowiskiem skrajnym.
Tymczasem "absolutna wolność" - albo po prostu wolność konsekwentna i bezwyjątkowa, ograniczona wyłącznie identyczną wolnością innych - jest złotym środkiem między zniewalaniem innych a pozwalaniem innym na zniewalanie siebie. Innymi słowy, libertariański stosunek do wolności osobistej jest - powołując się na regułę złotego środka - stanowiskiem umiarkowanym, etycznym optimum między skrajnościami różnych form relacji niewolniczych.
Tymczasem "absolutna wolność" - albo po prostu wolność konsekwentna i bezwyjątkowa, ograniczona wyłącznie identyczną wolnością innych - jest złotym środkiem między zniewalaniem innych a pozwalaniem innym na zniewalanie siebie. Innymi słowy, libertariański stosunek do wolności osobistej jest - powołując się na regułę złotego środka - stanowiskiem umiarkowanym, etycznym optimum między skrajnościami różnych form relacji niewolniczych.
Tuesday, March 1, 2016
O skutecznej promocji pozytywnego anarchizmu
Kulturowa przedsiębiorczość sympatyków wolności powinna być skoncentrowana na promocji "pozytywnego anarchizmu", definiowanego głównie nie poprzez to, czemu jest on przeciwny (zinstytucjonalizowana agresja, przemocowy kolektywizm, umysłowe zniewolenie, itp.), ale poprzez to, czemu jest on przychylny (konkurencyjna instytucjonalna przedsiębiorczość, pokojowa globalna współpraca, dobrowolna organizacyjna różnorodność, itp.).
W ten sposób przesłanie wolności osobistej będzie w stanie w pełni zademonstrować swoją filozoficzną wartość, unikając jednocześnie cynizmu, zgorzkniałości i fatalizmu wynikających z przewlekłego kontaktu z immanentnie agresywnymi i antagonizującymi wpływami etatyzmu. Przyjęcie powyższej orientacji nie oznacza oczywiście, że nie istnieją sytuacje, w których obłęd i absurd etatyzmu powinny być atakowane z pełną i bezpardonową mocą. Oznacza jednak świadomość, że skupianie się przede wszystkim na wyszukiwaniu tego rodzaju sytuacji jest psychologicznie wyczerpujące i szkodliwe dla intelektualnego morale danej osoby, instytucji czy ruchu ideowego, a tym samym ostatecznie kontrproduktywne.
W ten sposób przesłanie wolności osobistej będzie w stanie w pełni zademonstrować swoją filozoficzną wartość, unikając jednocześnie cynizmu, zgorzkniałości i fatalizmu wynikających z przewlekłego kontaktu z immanentnie agresywnymi i antagonizującymi wpływami etatyzmu. Przyjęcie powyższej orientacji nie oznacza oczywiście, że nie istnieją sytuacje, w których obłęd i absurd etatyzmu powinny być atakowane z pełną i bezpardonową mocą. Oznacza jednak świadomość, że skupianie się przede wszystkim na wyszukiwaniu tego rodzaju sytuacji jest psychologicznie wyczerpujące i szkodliwe dla intelektualnego morale danej osoby, instytucji czy ruchu ideowego, a tym samym ostatecznie kontrproduktywne.
Subscribe to:
Posts (Atom)