Trudno jest wymyślić jakikolwiek logiczny powód, dla którego równie nadużywany, co niejasny termin "konsumpcjonizm" miałby opisywać kulturowy charakter tylko niektórych epok historycznych (włącznie ze współczesnością). W sensie ekonomicznym jest to w końcu określenie mocno tautologiczne, gdyż ludzkie działanie w każdej epoce historycznej polega na zastępowaniu stanu mniej pożądanego stanem bardziej pożądanym, a istotą każdego takiego zastąpienia jest konsumpcja pewnych wartości. Szczególnie nonsensowne są w tym kontekście sugestie, że epoki historyczne można podzielić na te zorientowane przede wszystkim na konsumpcję i te zorientowane przede wszystkim na produkcję, bo - co znowu wynika z elementarnych zasad ekonomii - konsumpcja musi być zawsze poprzedzona produkcją.
Jedynym, co wydaje mi się odróżniać w tym kontekście współczesność od wcześniejszych epok, jest to, że, wraz z coraz szybszym i głębszym rozwojem tzw. gospodarki opartej na wiedzy, napędzanej kreatywnością, innowacyjnością i przedsiębiorczością, do pewnego stopnia zaczyna zacierać się granica między dobrami konsumpcyjnymi a czynnikami produkcji. Tzw. "pracownik umysłowy" odprężający się np. przy partii szachów ładuje jednocześnie swoje intelektualne akumulatory, rozgrywka szachowa łączy więc w odniesieniu do jego osoby i przypisanej mu struktury produkcji elementy dobra konsumpcyjnego i produkcyjnego. Podobnie jest np. w przypadku przedsiębiorcy, który odbywa na swoim jachcie podróż dookoła świata, w ramach której zdobywa wiedzę na temat różnych miejsc i buduje na jej bazie plany rozwoju swojego przedsiębiorstwa.
Innymi słowy, jedynym przychodzącym mi na myśl logicznym powodem, dla którego kulturowy charakter współczesności można określać jako "konsumpcjonistyczny", jest to, że w takim stopniu, w jakim współczesność sprzyja rozwojowi wolnej, innowacyjnej przedsiębiorczości, owa przedsiębiorczość prowadzi w pewnym zakresie do zlania się ze sobą czynności o charakterze produkcyjnym i konsumpcyjnym, tym samym naturalnie realizując odwieczny cel łączenia przyjemnego z pożytecznym. W związku z tym pozostaje jedynie życzyć sobie i innym, aby konsumpcjonizm coraz bardziej rozkwitał i w coraz większym stopniu nadawał kształt globalnej gospodarce oraz jej kulturowym fundamentom.
PS. Termin "konsumpcjonizm" ma też cały szereg znaczeń propagandowych, służących głównie przeprowadzaniu ideologicznych ataków na system wolnej przedsiębiorczości i tworzony przez niego dobrobyt, analiza tychże znaczeń ma jednak w najlepszym razie wyłącznie wartość socjologiczną, nie ma natomiast żadnej wartości w zakresie rozważań nad teorią ekonomii ani jej kulturowymi aspektami - stąd nie poświęcam jej w tym wpisie więcej miejsca.
Monday, February 8, 2016
Konsumpcjonizm, czyli przyjemne z pożytecznym
Labels:
ekonomia,
historia,
kapitał,
konsumpcja,
konsumpcjonizm,
kultura,
produkcja
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment