Wolność osobista jest nierozłącznie związana z osobistą odpowiedzialnością. Tam więc, gdzie jednostkę nie tylko fizycznie się zniewala, ale też demoralizuje się ją zdejmując z niej odpowiedzialność za własne czyny, tam wolność niszczona jest podwójnie.
Większość liberałów i libertarian intuicyjnie wolałaby pewnie, żeby wszystkie pieniądze zbierane w "podatkach" były następnie palone w ogromnym piecu, niż przekazywane na utrzymanie systemu tzw. "pomocy społecznej". Intuicję tę wyjaśnia właśnie fakt, że w pierwszym z powyższych scenariuszy wolność niszczona jest tylko raz - wskutek grabieży - natomiast w drugim z nich dwa razy - wskutek grabieży i demoralizacji poprzez rozdawnictwo łupów.
Stąd wyjątkowo niewygodny, ale prawdziwy wniosek, że klasyczne niewolnictwo - jakkolwiek pod każdym względem paskudne - było jednak pod pewnymi względami mniej kulturowo i moralnie wyniszczające, niż współczesne "państwo opiekuńcze". Łatwiej jest wyzwolić niewolnika, który dotkliwie i namacalnie zdaje sobie sprawę, że nim jest. Stąd za ewolucją sposobów zniewalania musi pójść ewolucja sposobów wyzwalania - i być może jednym z najistotniejszych kroków w tym zakresie jest zdanie sobie sprawy, że w takim stopniu, w jakim sposoby te przybierają formę edukacji, edukacja ta nie powinna nigdy podejmować tematu wolności osobistej w oderwaniu od równie kluczowego tematu osobistej odpowiedzialności.
Saturday, February 27, 2016
Wednesday, February 24, 2016
Teoria, praktyka i metodologiczna dojrzałość
Metodologiczna amatorszczyzna rozpięta jest między dwoma stwierdzeniami: "to działa tylko w teorii" i "tym gorzej dla faktów". Fakty są bezużyteczne bez poprawnej teorii, a teoria - choćby i poprawna - jest jałowa w oderwaniu od faktów.
Dobrym papierkiem lakmusowym metodologicznej dojrzałości jest stosunek do metody austriackiej szkoły ekonomii, bo krytykujący ją ignoranci wpadają na ogół w pułapkę pozytywistycznej lub historycystycznej bezużyteczności, a znający ją powierzchownie neofici - w pułapkę hiperapriorycznej jałowości.
Ci tymczasem, którzy przeczytali i zrozumieli choćby to, co napisał Mises w "Teorii i historii", mogą z przekonaniem twierdzić, że nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria. W czym streszcza się nie tylko metoda rzetelnej ekonomii, ale też wszystko to, co już starożytni nazywali "mądrością praktyczną".
Dobrym papierkiem lakmusowym metodologicznej dojrzałości jest stosunek do metody austriackiej szkoły ekonomii, bo krytykujący ją ignoranci wpadają na ogół w pułapkę pozytywistycznej lub historycystycznej bezużyteczności, a znający ją powierzchownie neofici - w pułapkę hiperapriorycznej jałowości.
Ci tymczasem, którzy przeczytali i zrozumieli choćby to, co napisał Mises w "Teorii i historii", mogą z przekonaniem twierdzić, że nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria. W czym streszcza się nie tylko metoda rzetelnej ekonomii, ale też wszystko to, co już starożytni nazywali "mądrością praktyczną".
Labels:
aprioryzm,
ASE,
empiryzm,
prakseologia,
szkoła austriacka,
teoria
Friday, February 19, 2016
The Original Sin is Intellectual, Not Moral
Man is naturally neither evil nor good, but he is naturally more inclined to rationalize evil as good than to replace evil with good. The original sin is intellectual, not moral. The way to absolution is through teaching and learning, not preaching and yearning.
Thus, to create a free society is not to accomplish the impossible task of convincing all people to abandon aggression, but to accomplish the essential task of convincing enough people to abandon the belief that aggression is ever legitimate.
Thus, to create a free society is not to accomplish the impossible task of convincing all people to abandon aggression, but to accomplish the essential task of convincing enough people to abandon the belief that aggression is ever legitimate.
O szaleństwie odwetowego protekcjonizmu
Jednym z najbardziej rażących przykładów uporczywości ekonomicznej ignorancji i siły antyekonomicznych przesądów jest sympatyzowanie z pewnymi formami protekcjonizmu nawet przez tych, którzy twierdzą, że rozumieją zasadę przewagi komparatywnej i korzyści płynące z globalnej wolnej konkurencji. Sympatie te uzasadniane są na ogół sugestią, że udział w tego rodzaju konkurencji jest dla danego społeczeństwa rzeczywiście korzystny tylko wówczas, kiedy zasad tejże konkurencji przestrzegają wszyscy jego zagraniczni partnerzy handlowi, jeśli jednak oni sami stosują protekcjonizm, to należy odpowiedzieć im tym samym.
Tego rodzaju rozumowanie jest karykaturalnym wręcz przykładem zasady "na złość (cudzej) babci odmrożę sobie uszy". Możliwość nabywania tańszych towarów z importu jest korzystna dla ogółu produktywnych członków danego społeczeństwa niezależnie od tego, czy źródłem ich taniości jest wyłącznie przewaga komparatywna zagranicznego producenta, czy też również posiadane przez niego w kraju produkcji polityczne przywileje. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że możliwość nabywania tego rodzaju tanich zagranicznych towarów może okazać się tymczasowa, bo protekcjonizm w sposób nieunikniony niszczy lokalną kulturę przedsiębiorczości, a wraz z nią gospodarczą produktywność. W związku z tym ci, którym w dobrze pojmowanym interesie własnym zależy na jak największej i stale rosnącej gospodarczej produktywności swoich zagranicznych partnerów handlowych, powinni wykorzystywać wszelkie możliwe pokojowe środki, aby zlikwidować protekcjonizm w krajach, z których pochodzą importowane przez nich towary.
W świetle powyższego jest oczywistym, że sympatyzowanie z działaniami klasy politycznej, która strzela lokalnej gospodarce w stopę z tego powodu, że zagraniczna klasa polityczna zrobiła wcześniej to samo gospodarce lokalnej względem siebie, jest masochistycznym szaleństwem. Nie tylko nie pomaga to w żaden sposób zrzucić jarzma protekcjonizmu z gospodarki zagranicznej, ale eskaluje fatalną spiralę degenerowania globalnej kultury wolnej przedsiębiorczości w globalną kulturę neofeudalnego kombinatorstwa.
Innymi słowy, wolny rynek, wolna przedsiębiorczość i wolna konkurencja przynoszą największe korzyści w sensie absolutnym wtedy, gdy wszyscy stosują się uczciwie do ich zasad, ale wtedy, gdy robią to tylko niektórzy, tam właśnie oni osiągają największe korzyści w sensie relatywnym. Jedynym natomiast skutecznym sposobem przybliżania optymalnego w tym kontekście stanu rzeczy jest konsekwentne dawanie dobrego przykładu: jeśli chcesz, by inni zadbali o swoją wolność, najpierw konsekwentnie dbaj o nią sam.
Tego rodzaju rozumowanie jest karykaturalnym wręcz przykładem zasady "na złość (cudzej) babci odmrożę sobie uszy". Możliwość nabywania tańszych towarów z importu jest korzystna dla ogółu produktywnych członków danego społeczeństwa niezależnie od tego, czy źródłem ich taniości jest wyłącznie przewaga komparatywna zagranicznego producenta, czy też również posiadane przez niego w kraju produkcji polityczne przywileje. Warto przy tym jednak zaznaczyć, że możliwość nabywania tego rodzaju tanich zagranicznych towarów może okazać się tymczasowa, bo protekcjonizm w sposób nieunikniony niszczy lokalną kulturę przedsiębiorczości, a wraz z nią gospodarczą produktywność. W związku z tym ci, którym w dobrze pojmowanym interesie własnym zależy na jak największej i stale rosnącej gospodarczej produktywności swoich zagranicznych partnerów handlowych, powinni wykorzystywać wszelkie możliwe pokojowe środki, aby zlikwidować protekcjonizm w krajach, z których pochodzą importowane przez nich towary.
W świetle powyższego jest oczywistym, że sympatyzowanie z działaniami klasy politycznej, która strzela lokalnej gospodarce w stopę z tego powodu, że zagraniczna klasa polityczna zrobiła wcześniej to samo gospodarce lokalnej względem siebie, jest masochistycznym szaleństwem. Nie tylko nie pomaga to w żaden sposób zrzucić jarzma protekcjonizmu z gospodarki zagranicznej, ale eskaluje fatalną spiralę degenerowania globalnej kultury wolnej przedsiębiorczości w globalną kulturę neofeudalnego kombinatorstwa.
Innymi słowy, wolny rynek, wolna przedsiębiorczość i wolna konkurencja przynoszą największe korzyści w sensie absolutnym wtedy, gdy wszyscy stosują się uczciwie do ich zasad, ale wtedy, gdy robią to tylko niektórzy, tam właśnie oni osiągają największe korzyści w sensie relatywnym. Jedynym natomiast skutecznym sposobem przybliżania optymalnego w tym kontekście stanu rzeczy jest konsekwentne dawanie dobrego przykładu: jeśli chcesz, by inni zadbali o swoją wolność, najpierw konsekwentnie dbaj o nią sam.
Labels:
ekonomia,
konkurencja,
protekcjonizm,
wolny handel,
wolny rynek
Thursday, February 18, 2016
Decentralizacja, secesja, liberalizm i etatyzm
Wśród osób deklarujących przywiązanie do szeroko rozumianych wartości liberalnych i libertariańskich często pojawia się bezkrytyczne poparcie dla zjawiska secesji i wszelkiego rodzaju ruchów secesjonistycznych. Tymczasem secesja jest jedynie warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym poszerzenia zakresu wolności osobistej. Jeśli secesji dokonują wojujący etatyści, to bezpośrednią jej konsekwencją będzie wzmocnienie etatyzmu na świeżo odłączonym terytorium.
W tym miejscu często pojawia się argument, że secesja immanentnie wymusza reformy liberalizacyjne, bo mniejsze jednostki administracyjne w mniejszym stopniu mogą sobie pozwolić na inflacjonizm, protekcjonizm, fiskalizm, itp. I jest to co prawda argument prawdziwy, ale nie decydujący, bo odwołujący się do konsekwencji niebezpośrednich, obciążonych znacznym marginesem nieprzewidywalności i dopuszczających różnorakie scenariusze rozwoju wydarzeń. Otóż zamiast z czasem wprowadzić liberalizacyjne reformy, taka świeżo odłączona jednostka administracyjna może równie dobrze szybko zbankrutować, a następnie błagać o bycie wykupioną i na powrót wchłoniętą przez jednostkę, od której dokonała secesji, tym samym ostatecznie wzmacniając ideowo tendencję centralizacyjną, sprzyjającą rozrostowi etatyzmu, i ośmieszając w oczach opinii publicznej ideę secesyjnej decentralizacji.
Innymi słowy, secesja nie jest żadnym wytrychem do wolności, gdyż takich wytrychów nie ma. Może być ona istotnym elementem całościowej strategii liberalizacyjnej, ale w oderwaniu od wielu innych jej kluczowych elementów - wielu innych komplementarnych składników intelektualnej i organizacyjnej struktury produkcji - może ona, jak każdy z tych elementów występujący w błędnych kombinacjach, bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
W tym miejscu często pojawia się argument, że secesja immanentnie wymusza reformy liberalizacyjne, bo mniejsze jednostki administracyjne w mniejszym stopniu mogą sobie pozwolić na inflacjonizm, protekcjonizm, fiskalizm, itp. I jest to co prawda argument prawdziwy, ale nie decydujący, bo odwołujący się do konsekwencji niebezpośrednich, obciążonych znacznym marginesem nieprzewidywalności i dopuszczających różnorakie scenariusze rozwoju wydarzeń. Otóż zamiast z czasem wprowadzić liberalizacyjne reformy, taka świeżo odłączona jednostka administracyjna może równie dobrze szybko zbankrutować, a następnie błagać o bycie wykupioną i na powrót wchłoniętą przez jednostkę, od której dokonała secesji, tym samym ostatecznie wzmacniając ideowo tendencję centralizacyjną, sprzyjającą rozrostowi etatyzmu, i ośmieszając w oczach opinii publicznej ideę secesyjnej decentralizacji.
Innymi słowy, secesja nie jest żadnym wytrychem do wolności, gdyż takich wytrychów nie ma. Może być ona istotnym elementem całościowej strategii liberalizacyjnej, ale w oderwaniu od wielu innych jej kluczowych elementów - wielu innych komplementarnych składników intelektualnej i organizacyjnej struktury produkcji - może ona, jak każdy z tych elementów występujący w błędnych kombinacjach, bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
Tuesday, February 16, 2016
Dogmatyzm, pragmatyzm, zasady i wartości
Najbardziej popularną orwellowską sztuczką mającą na celu uniemożliwianie poważnego traktowania określonych zasad i wartości jest stawianie ultimatów w rodzaju "albo dopuścisz pewien umiarkowany zakres naruszania zasady lub wartości X, albo przez swój dogmatyzm doprowadzisz do ogromnych naruszeń zasady lub wartości X". Najbardziej kanonicznym przykładem jest tu oczywiście sztandarowe hasło militarystów: "musimy toczyć tę wojnę, by zakończyć wszystkie wojny".
Jak przystało na dobre sofizmaty, tego rodzaju ultimata są oczywiście całkowicie niefalsyfikowalne - w perspektywie bezpośredniej gwarantują one naruszenia zasad i wartości, na które się powołują, natomiast w perspektywie ostatecznej nie gwarantują niczego, choć w najwyższym stopniu uprawdopodabniają to, że naruszanie danej zasady lub wartości w imię jej rzekomej obrony będzie się stawało w coraz większym stopniu kulturową normą.
Innymi słowy, w kontekście dbałości o przestrzeganie określonych zasad i wartości teoretyczny "dogmatyzm" przekłada się na ich praktyczną trwałość, natomiast teoretyczna "elastyczność" - na ich praktyczną eliminację. I choć w sytuacji granicznej nawet pragmatycznemu "dogmatykowi" może się zdarzyć naruszenie własnych zasad i wartości, wówczas nie będzie on próbował się usprawiedliwiać, ale wykaże gotowość do poniesienia kary lub wyrazi nadzieję na wybaczenie, wiedząc, że tylko tego rodzaju "dogmatyzm" umożliwia pragmatyczne wykorzystanie ideałów.
Innymi słowy, o ile działanie w zgodzie z hasłem "by zakończyć wszystkie wojny, musimy najpierw zrezygnować z tych, które w tej chwili toczymy" nie gwarantuje na tym polu sukcesu, o tyle działanie w zgodzie z hasłem "musimy toczyć tę wojnę, by zakończyć wszystkie wojny" gwarantuje tu pełną porażkę - nie broni się pryncypiów przez kazuistykę.
Jak przystało na dobre sofizmaty, tego rodzaju ultimata są oczywiście całkowicie niefalsyfikowalne - w perspektywie bezpośredniej gwarantują one naruszenia zasad i wartości, na które się powołują, natomiast w perspektywie ostatecznej nie gwarantują niczego, choć w najwyższym stopniu uprawdopodabniają to, że naruszanie danej zasady lub wartości w imię jej rzekomej obrony będzie się stawało w coraz większym stopniu kulturową normą.
Innymi słowy, w kontekście dbałości o przestrzeganie określonych zasad i wartości teoretyczny "dogmatyzm" przekłada się na ich praktyczną trwałość, natomiast teoretyczna "elastyczność" - na ich praktyczną eliminację. I choć w sytuacji granicznej nawet pragmatycznemu "dogmatykowi" może się zdarzyć naruszenie własnych zasad i wartości, wówczas nie będzie on próbował się usprawiedliwiać, ale wykaże gotowość do poniesienia kary lub wyrazi nadzieję na wybaczenie, wiedząc, że tylko tego rodzaju "dogmatyzm" umożliwia pragmatyczne wykorzystanie ideałów.
Innymi słowy, o ile działanie w zgodzie z hasłem "by zakończyć wszystkie wojny, musimy najpierw zrezygnować z tych, które w tej chwili toczymy" nie gwarantuje na tym polu sukcesu, o tyle działanie w zgodzie z hasłem "musimy toczyć tę wojnę, by zakończyć wszystkie wojny" gwarantuje tu pełną porażkę - nie broni się pryncypiów przez kazuistykę.
Sunday, February 14, 2016
Etatyzm to owoc, nie korzeń wszelkiego zła
Niektórzy libertarianie lubią określać etatyzm jako korzeń wszelkiego zła, ale - jeśli chcieć się trzymać tego rodzaju terminologii - należy go raczej określić jako owoc wszelkiego zła. Etatyzm nie jest źródłem agresji i przemocy, ale ich najbardziej zaawansowanym instytucjonalnym przejawem. Nie tworzy on społecznych przywar, tylko je kanalizuje. Jego siła nie tkwi w karabinach, czołgach, bombach i bazach wojskowych, ale w fatalnie niefortunnych zbiorowych przekonaniach i pragnieniach.
Innymi słowy, jedyna rewolucja (lub ewolucja) będąca w stanie go obalić to rewolucja mentalna, intelektualna, moralna i duchowa, która - jako taka - może i musi być pokojowa i uporządkowana. Warto zawsze o tym pamiętać, ilekroć ma się do czynienia z sugestiami "wprowadzenia wolności", "uchwalenia liberalizmu" czy "zrobienia porządku z tymi na górze". Znaj swojego wroga, abyś się nim nie stał.
Innymi słowy, jedyna rewolucja (lub ewolucja) będąca w stanie go obalić to rewolucja mentalna, intelektualna, moralna i duchowa, która - jako taka - może i musi być pokojowa i uporządkowana. Warto zawsze o tym pamiętać, ilekroć ma się do czynienia z sugestiami "wprowadzenia wolności", "uchwalenia liberalizmu" czy "zrobienia porządku z tymi na górze". Znaj swojego wroga, abyś się nim nie stał.
Labels:
agresja,
etatyzm,
ewolucja,
psychologia,
społeczeństwo
Tuesday, February 9, 2016
Wolni z natury, niewolnicy z przyzwyczajenia
Człowiek jest z natury istotą wolną, ale z przyzwyczajenia niewolnikiem. W odniesieniu do istot racjonalnych nie należy popełniać błędu utożsamiania tego, co naturalne, z tym, co instynktowne - wykorzystanie swojego naturalnego potencjału wymaga od istot racjonalnych stałego intelektualnego i moralnego wysiłku przeciwstawiania się swoim instynktom, w tym strachowi, lenistwu i konformizmowi.
Innymi słowy, należy być przygotowanym na to, że konsekwentne wdrażanie zasad wynikających ze światopoglądu wolnościowego będzie tego rodzaju bezustannym intelektualnym i moralnym wysiłkiem - bardzo satysfakcjonującym, ale też bardzo wymagającym - a każda okazana na tym polu słabość natychmiast pozwoli odzyskać przewagę niewolniczym przyzwyczajeniom, przesądom i uprzedzeniom. Trzeba też zachowywać przy tym świadomość, że tego rodzaju wysiłek nie jest jałową walką z naturą ludzką, ale - wręcz przeciwnie - trudną, lecz niezbędną walką o wyzwolenie natury ludzkiej spod władzy nieludzkich instynktów i antyludzkiej złej woli.
Innymi słowy, należy być przygotowanym na to, że konsekwentne wdrażanie zasad wynikających ze światopoglądu wolnościowego będzie tego rodzaju bezustannym intelektualnym i moralnym wysiłkiem - bardzo satysfakcjonującym, ale też bardzo wymagającym - a każda okazana na tym polu słabość natychmiast pozwoli odzyskać przewagę niewolniczym przyzwyczajeniom, przesądom i uprzedzeniom. Trzeba też zachowywać przy tym świadomość, że tego rodzaju wysiłek nie jest jałową walką z naturą ludzką, ale - wręcz przeciwnie - trudną, lecz niezbędną walką o wyzwolenie natury ludzkiej spod władzy nieludzkich instynktów i antyludzkiej złej woli.
Monday, February 8, 2016
Konsumpcjonizm, czyli przyjemne z pożytecznym
Trudno jest wymyślić jakikolwiek logiczny powód, dla którego równie nadużywany, co niejasny termin "konsumpcjonizm" miałby opisywać kulturowy charakter tylko niektórych epok historycznych (włącznie ze współczesnością). W sensie ekonomicznym jest to w końcu określenie mocno tautologiczne, gdyż ludzkie działanie w każdej epoce historycznej polega na zastępowaniu stanu mniej pożądanego stanem bardziej pożądanym, a istotą każdego takiego zastąpienia jest konsumpcja pewnych wartości. Szczególnie nonsensowne są w tym kontekście sugestie, że epoki historyczne można podzielić na te zorientowane przede wszystkim na konsumpcję i te zorientowane przede wszystkim na produkcję, bo - co znowu wynika z elementarnych zasad ekonomii - konsumpcja musi być zawsze poprzedzona produkcją.
Jedynym, co wydaje mi się odróżniać w tym kontekście współczesność od wcześniejszych epok, jest to, że, wraz z coraz szybszym i głębszym rozwojem tzw. gospodarki opartej na wiedzy, napędzanej kreatywnością, innowacyjnością i przedsiębiorczością, do pewnego stopnia zaczyna zacierać się granica między dobrami konsumpcyjnymi a czynnikami produkcji. Tzw. "pracownik umysłowy" odprężający się np. przy partii szachów ładuje jednocześnie swoje intelektualne akumulatory, rozgrywka szachowa łączy więc w odniesieniu do jego osoby i przypisanej mu struktury produkcji elementy dobra konsumpcyjnego i produkcyjnego. Podobnie jest np. w przypadku przedsiębiorcy, który odbywa na swoim jachcie podróż dookoła świata, w ramach której zdobywa wiedzę na temat różnych miejsc i buduje na jej bazie plany rozwoju swojego przedsiębiorstwa.
Innymi słowy, jedynym przychodzącym mi na myśl logicznym powodem, dla którego kulturowy charakter współczesności można określać jako "konsumpcjonistyczny", jest to, że w takim stopniu, w jakim współczesność sprzyja rozwojowi wolnej, innowacyjnej przedsiębiorczości, owa przedsiębiorczość prowadzi w pewnym zakresie do zlania się ze sobą czynności o charakterze produkcyjnym i konsumpcyjnym, tym samym naturalnie realizując odwieczny cel łączenia przyjemnego z pożytecznym. W związku z tym pozostaje jedynie życzyć sobie i innym, aby konsumpcjonizm coraz bardziej rozkwitał i w coraz większym stopniu nadawał kształt globalnej gospodarce oraz jej kulturowym fundamentom.
PS. Termin "konsumpcjonizm" ma też cały szereg znaczeń propagandowych, służących głównie przeprowadzaniu ideologicznych ataków na system wolnej przedsiębiorczości i tworzony przez niego dobrobyt, analiza tychże znaczeń ma jednak w najlepszym razie wyłącznie wartość socjologiczną, nie ma natomiast żadnej wartości w zakresie rozważań nad teorią ekonomii ani jej kulturowymi aspektami - stąd nie poświęcam jej w tym wpisie więcej miejsca.
Jedynym, co wydaje mi się odróżniać w tym kontekście współczesność od wcześniejszych epok, jest to, że, wraz z coraz szybszym i głębszym rozwojem tzw. gospodarki opartej na wiedzy, napędzanej kreatywnością, innowacyjnością i przedsiębiorczością, do pewnego stopnia zaczyna zacierać się granica między dobrami konsumpcyjnymi a czynnikami produkcji. Tzw. "pracownik umysłowy" odprężający się np. przy partii szachów ładuje jednocześnie swoje intelektualne akumulatory, rozgrywka szachowa łączy więc w odniesieniu do jego osoby i przypisanej mu struktury produkcji elementy dobra konsumpcyjnego i produkcyjnego. Podobnie jest np. w przypadku przedsiębiorcy, który odbywa na swoim jachcie podróż dookoła świata, w ramach której zdobywa wiedzę na temat różnych miejsc i buduje na jej bazie plany rozwoju swojego przedsiębiorstwa.
Innymi słowy, jedynym przychodzącym mi na myśl logicznym powodem, dla którego kulturowy charakter współczesności można określać jako "konsumpcjonistyczny", jest to, że w takim stopniu, w jakim współczesność sprzyja rozwojowi wolnej, innowacyjnej przedsiębiorczości, owa przedsiębiorczość prowadzi w pewnym zakresie do zlania się ze sobą czynności o charakterze produkcyjnym i konsumpcyjnym, tym samym naturalnie realizując odwieczny cel łączenia przyjemnego z pożytecznym. W związku z tym pozostaje jedynie życzyć sobie i innym, aby konsumpcjonizm coraz bardziej rozkwitał i w coraz większym stopniu nadawał kształt globalnej gospodarce oraz jej kulturowym fundamentom.
PS. Termin "konsumpcjonizm" ma też cały szereg znaczeń propagandowych, służących głównie przeprowadzaniu ideologicznych ataków na system wolnej przedsiębiorczości i tworzony przez niego dobrobyt, analiza tychże znaczeń ma jednak w najlepszym razie wyłącznie wartość socjologiczną, nie ma natomiast żadnej wartości w zakresie rozważań nad teorią ekonomii ani jej kulturowymi aspektami - stąd nie poświęcam jej w tym wpisie więcej miejsca.
Labels:
ekonomia,
historia,
kapitał,
konsumpcja,
konsumpcjonizm,
kultura,
produkcja
Friday, February 5, 2016
Economics as a Vaccine Against False Dichotomies
The central lesson of sound economics - the truth that economic value is objectively determined by subjective preferences - is the most powerful vaccine against thinking in terms of false philosophical dichotomies.
Robust Institutions Require Robust Values
It always seemed to me that the classical liberal argument about the importance of creating "robust" institutions is somewhat misleading by virtue of being essentially incomplete. As I understand it, it goes like this: institutional frameworks generate incentive structures, which in turn generate productive (or destructive) profit opportunities, which, when exploited, lead to prosperity or poverty. So far so good. But it also, crucially, claims that "robust" institutional frameworks will generate the right kind of incentive structures regardless (or at least largely regardless) of the intellectual and moral capabilities of those who operate within those frameworks. Classical liberalism is supposed to be a paradigmatic example of such a robust institutional framework, and thus, as Hume famously asserted, it can work well even in a society of knaves.
However, I don't think that any institutional framework is robust in the above sense. I don't think that any institutional framework can generate the right kind of incentive structures and unlock mutually beneficial profit opportunities unless the logical relationships on which it is based are genuinely understood and appreciated by those who operate within it. It is true that the emergence of specific hard institutions and the formalization of the corresponding incentive structures is very likely to further reinforce the beliefs and preferences that make these institutions effective in promoting their intended goals, but that does not change the fact that it is precisely those beliefs and preferences that have to motivate the initial emergence of such institutions if the latter are to be stable and effective.
For example, free market institutions can generate prosperity only in those societies whose members understand and appreciate, at least on an intuitive and practical level, the workings of the price system, the nature of competition as a discovery procedure, the allocative and signaling function of profits and losses, the importance of secure property rights for long-term entrepreneurial planning, etc. If no such understanding and appreciation is in place, then a top-down implementation of such institutions will not generate a genuine free market, but its grotesque caricature in the form of oligarchic kleptocracy or worse.
In sum, it is true that certain institutional frameworks are relatively better than others at promoting productive incentives and the underlying entrepreneurial values, but only provided that a sufficient level of respect for such values is already in place when the frameworks in question come into existence. In other words, even though certain institutions are robust enough that they can operate effectively in societies not composed of moral saints, it is implausible to suggest that any institution can avoid being turned into its knavish caricature if implemented in a sufficiently knavish society.
However, I don't think that any institutional framework is robust in the above sense. I don't think that any institutional framework can generate the right kind of incentive structures and unlock mutually beneficial profit opportunities unless the logical relationships on which it is based are genuinely understood and appreciated by those who operate within it. It is true that the emergence of specific hard institutions and the formalization of the corresponding incentive structures is very likely to further reinforce the beliefs and preferences that make these institutions effective in promoting their intended goals, but that does not change the fact that it is precisely those beliefs and preferences that have to motivate the initial emergence of such institutions if the latter are to be stable and effective.
For example, free market institutions can generate prosperity only in those societies whose members understand and appreciate, at least on an intuitive and practical level, the workings of the price system, the nature of competition as a discovery procedure, the allocative and signaling function of profits and losses, the importance of secure property rights for long-term entrepreneurial planning, etc. If no such understanding and appreciation is in place, then a top-down implementation of such institutions will not generate a genuine free market, but its grotesque caricature in the form of oligarchic kleptocracy or worse.
In sum, it is true that certain institutional frameworks are relatively better than others at promoting productive incentives and the underlying entrepreneurial values, but only provided that a sufficient level of respect for such values is already in place when the frameworks in question come into existence. In other words, even though certain institutions are robust enough that they can operate effectively in societies not composed of moral saints, it is implausible to suggest that any institution can avoid being turned into its knavish caricature if implemented in a sufficiently knavish society.
Labels:
classical liberalism,
culture,
Hume,
incentives,
institutions
Libertarianizm, natura ludzka i rozwój społeczny
Libertarianizm jest tym wobec etatyzmu, czym był abolicjonizm wobec niewolnictwa lub handel wobec grabieży. Domyślne podejście do spraw społecznych jest na ogół podejściem złym, opartym na krótkowzrocznych instynktach, błędach kognitywnych i plemiennych przesądach. Nie jest żadną wymówką stwierdzenie "taka jest natura ludzka". Definiującą cechą natury ludzkiej jest nic innego, jak właśnie umiejętność ewoluowania w kierunku coraz większej racjonalności, moralnej dojrzałości i duchowej głębi. Wszelki postęp cywilizacyjny - proces zastępowania władzy wolnością - jest na to koronnym dowodem. Zapewnić ciągłość tego procesu to przede wszystkim być świadomym jego sukcesów: wolność zaczyna się od świadomości, że nie istnieje nic takiego, jak prawo do rządzenia, a ostateczne zwycięstwo osiąga wtedy, gdy ta świadomość staje się powszechna.
Subscribe to:
Posts (Atom)