Główną przeszkodą na drodze skutecznego przeciwstawiania się zakusom instytucjonalnych aparatów opresji jest tzw. problem działania zbiorowego - nawet jeśli większość społeczeństwa życzyłaby sobie w danej kwestii zwiększenia zakresu swobody działania, to na ogół nie przeciwstawi się ona czynnie danemu instytucjonalnemu aparatowi opresji, gdyż poszczególni członkowie owej większości będą się bać tego, że inni jej członkowie postanowią przyjąć rolę gapowiczów, łamiąc tym samym jednolity front czynnego oporu i gwarantując jego pacyfikację.
Jakkolwiek niefortunne na poziomie rezultatów zbiorowych, jest to niemniej podejście racjonalne na poziomie jednostkowym, wynikające z poprawnego zarządzania ryzykiem - kibicując biernie "wolnościowej rewolucji" można (rzadko) zyskać bardzo wiele nie ryzykując jednocześnie niczym, podczas gdy angażując się w nią czynnie można (często) stracić bardzo wiele nie mając jednocześnie dużych szans na spektakularny sukces.
Na szczęście to, jak problematyczny jest w danej sytuacji problem działania zbiorowego jest pochodną skali świadomej ideowej akceptacji dla danego zestawu wartości. Innymi słowy, jeśli najodważniejsi działacze na rzecz wolności osobistej (np. przedsiębiorcy tworzący platformy do łatwego szarostrefowego obrotu różnymi dobrami i usługami, insiderzy "odtajniający" plany i działania instytucjonalnych aparatów opresji, itp.) będą mieli świadomość znacznego społecznego poparcia dla swoich działań, wówczas tym chętniej będą się oni angażować w tego rodzaju działania, wiedząc, że jakikolwiek atak odwetowy przeciwko nim spotka się ze stanowczym potępieniem społecznym, wyraźnie podłamującym legitymację atakujących, co zmniejsza prawdopodobieństwo tego rodzaju ataków.
Kluczowe jest w tym kontekście to, że wyrażanie stanowczego ideowego poparcia dla tego rodzaju odważnych, czynnych działań na rzecz wolności nie jest, w przeciwieństwie do owych działań, obciążone problemem działania zbiorowego. Jest to naturalna konsekwencja stanu, w którym instytucjonalne aparaty opresji utraciły już legitymację w takim stopniu, że są wciąż w stanie pacyfikować wiele czynów, ale nie są już w stanie pacyfikować niemal żadnych słów.
Innymi słowy, najlepszym i najtańszym sposobem, w jaki zwolennik szeroko rozumianych wartości liberalnych i libertariańskich jest w stanie skutecznie sprzyjać konsekwentnemu wdrażaniu owych wartości, jest niekrycie się z byciem ich zwolennikiem - podkreślanie przy każdej stosownej okazji, że uważa on wolność osobistą za najwyższą wartość społeczną, a własność prywatną za jej kluczowy przejaw w świecie ekonomicznie rzadkich dóbr, że traktuje on "władzę polityczną" pod każdą postacią jako immanentnie niemoralny, siermiężny przeżytek, że całkowicie odrzuca on plemienne mity "umowy społecznej" i "interesu narodowego", że w pełni sprzyja on falom przedsiębiorczej "kreatywnej destrukcji" rozsadzającej wszelkiego rodzaju biurokratyczne "regulacje" i zastępującej je zdroworozsądkowymi regułami pokojowej, rynkowej współpracy, itd. Mamy ogromne szczęście żyć w czasach, w których w większości miejsc świata tego rodzaju ideowe deklaracje nie grożą już żadnymi represjami, za to uczynienie ich społeczną normą jest w stanie znacząco pomóc w uniknięciu represji tym, którzy podejmują ryzykowne działania mające na celu praktyczne wdrożenie owych idei, a tym samym najpełniejszą realizację ich produktywnego, cywilizacyjnego potencjału.
Podsumowując, słowa są tanie, ale przy wsparciu stosownych idei mogą mimo wszystko stać się znaczące.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment