Etatyzm można określić jako najdoskonalszą apoteozę głupoty: z jednej strony rządzący widzą w rządzonych głupców, którzy nie potrafią swobodnie podejmować najwłaściwszych dla siebie wyborów, a z drugiej strony sami implicite przyznają, że są głupcami, gdyż nie potrafią przekonywać rządzonych do podejmowania właściwych wyborów przy pomocy pokojowej, mądrej argumentacji, zamiast tego czując się zmuszonymi do narzucania im swojej woli przy pomocy siermiężnej agresji.
Co gorsza, wskutek działania syndromu sztokholmskiego i libido dominandi jedni i drudzy utwierdzają się z czasem w swoich rolach: rządzeni explicite uznają siebie za głupców wymagających bycia rządzonymi, zaś rządzący - pomimo uznania implicite swojej własnej głupoty - za mających prawo, a może i moralny obowiązek narzucać innym swoją wolę.
Nie powinno w związku z tym dziwić, że etatystyczny spektakl to ciągłe pasmo wyniszczających absurdów, skutkiem większości których jest żarliwe wołanie o absurdy jeszcze większe. Gdyby nie niezniszczalna przekora wolnego ducha, wolnego działania i wolnej przedsiębiorczości, spektakl ten nie potrwałby zbyt długo, na swoje własne szczęście lub nieszczęście. Niestety, mądrość ma to do siebie, że ocalając świat przed zagładą ze strony głupoty, ocala również głupotę. Rzecz w tym, by doszła w końcu do tego, jak uczynić ją bezsilną.
Monday, November 16, 2015
Etatyzm, czyli najdoskonalsza apoteoza głupoty
Labels:
etatyzm,
głupota,
libido dominandi,
psychologia,
syndrom sztokholmski
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment