Ilekroć ktoś sugeruje, że socjaldemokratyczne państwo opiekuńcze jest "pięknym ideałem", do którego wdrożenia należy dążyć, można mu udzielić dwojakiej odpowiedzi.
Z jednej strony można mu odpowiedzieć, że jest to projekt praktycznie niewykonalny, oparty na z gruntu fałszywym założeniu, że aparat państwowy jest w stanie wszystkim zagwarantować jakiekolwiek dobra czy usługi. Tak oczywiście nie jest. Państwa, nie posiadając żadnych własnych dochodów, mogą jedynie zagwarantować, że będą podejmować regularne próby wywłaszczania ogółu produktywnych jednostek z owoców ich pracy. Jako że jednak nikt nie lubi być wywłaszczany, owe produktywne jednostki korzystają z różnych sposobów zabezpieczania owoców swojej pracy - przenosząc je do rajów podatkowych, wykorzystując luki w prawie podatkowym, przenosząc swoją działalność do szarej strefy, angażując się w lobbing polityczny, itp. W najgorszym zaś razie, nie mogąc znieść bezustannej grabieży, rezygnują z produktywnej działalności lub wręcz przyłączają się do grabieżców. Im więcej więc państwo obieca swojej klienteli, w tym większym stopniu będzie musiało wywłaszczać ogół produktywnych jednostek, a w im większym stopniu będzie próbowało je wywłaszczać, tym mniej ostatecznie uzyska. Innymi słowy, im więcej rzekomo zagwarantuje, tym bardziej czcze będą to zapewnienia.
Z drugiej strony jednak warto w tym kontekście zaznaczyć, że socjaldemokratyczne państwo opiekuńcze jest nie tylko projektem praktycznie niewykonalnym, ale też teoretycznie odstręczającym. Gdyby nawet założyć, per impossibile, że tego rodzaju projekt dałoby się w pełni zrealizować, to rezultatem tego byłoby stworzenie świata ludzi odczłowieczonych - wielkiej termitiery, w której nie kultywowałoby się i nie rozwijało definiujących cech człowieczeństwa, takich jak indywidualność, niezależność i kreatywność, tylko tonęłoby się w paraliżującej biurokratycznej nudzie, paramilitarnej uległości, ogłupiającym konformizmie i świętoszkowatej ckliwości. Owszem, oficjalny dyskurs tego rodzaju systemu mógłby być pełen sloganów o "równości szans", które można indywidualnie i kreatywnie realizować, ale jako że w systemie tym życie i działanie jednostki byłoby we wszystkich kluczowych aspektach w sposób skuteczny zdominowane przez monopolistyczny aparat przemocy, slogany te byłyby wyłącznie uwłaczającym intelektowi propagandowym nonsensem. Innymi słowy, gdyby nawet, per impossibile, założyć, że socjaldemokratyczne państwo opiekuńcze byłoby w stanie zapewnić każdemu skromne, ale bezpieczne i wygodne życie, to byłoby to w istocie nie pełnowartościowe życie, ale mdła wegetacja.
Podsumowując, ilekroć ktoś sugeruje, że socjaldemokratyczne państwo opiekuńcze jest "pięknym ideałem", do którego wdrożenia należy dążyć, warto wówczas odpowiedzieć, że jest ono nie tylko projektem praktycznie niewykonalnym, ale też - co ważniejsze - nie "pięknym ideałem", ale odstręczającym antyideałem.
Sunday, May 3, 2015
O mdlącej dystopii państwa opiekuńczego
Labels:
etatyzm,
kapitalizm,
liberalizm,
logika,
równość,
socjaldemokracja,
socjalizm
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment