Wydaje się, że bezpowrotnie minął czas "wielkich" systemów filozoficznych, a może nawet "wielkich" idei. Boleją nad tym zarówno przesiąknięci bismarkowskim monumentalizmem akademicy, jak i przesiąknięci romantycznym patosem artyści. Tymczasem jest to bardzo pomyślny rozwój wypadków, bo zdecydowana większość tego rodzaju systemów i idei wyrządziła światu dużo więcej złego, niż dobrego, przede wszystkim dlatego, że "wielkie" to wszechogarniające, a wszechogarniające to na ogół w najlepszym razie kolektywistyczne, a w najgorszym razie totalitarne.
Były oczywiście nieliczne wyjątki od tej reguły, jak np. klasyczny liberalizm, ale wielkie idee zawarte w klasycznym liberalizmie polegały właśnie na jego antysystemowości, podkreśleniu kluczowej roli wolności osobistej, indywidualności, różnorodności, spontaniczności, itp. Bycie intelektualnym kontynuatorem tego rodzaju antysystemowej tradycji nie skazuje jednak nikogo na przyczynkarstwo, bo jej odpowiednie rozumienie to ciągły wysiłek intelektualny wymagający nieustannego wypracowywania oryginalnych, błyskotliwych wniosków (takimi kontynuatorami byli np. Mises, Hayek i Rothbard, a przecież ostatnią rzeczą, jaką można powiedzieć o ich dorobku intelektualnym jest to, że jest on przyczynkarski i nieoryginalny).
Wracając jednak do myśli przewodniej: nie ma obecnie ani "wielkich" myślicieli, ani inspirujących się nimi "wielkich mężów stanu" czy "wielkich" ruchów politycznych i artystycznych. Wbrew pozorom stwarza to bardzo zdrowy klimat intelektualny i kulturowy, być może najzdrowszy, jaki kiedykolwiek istniał. Są zamiast tego wielcy i mali przedsiębiorcy, czyli intelektualiści praktyczni, którzy - jeśli na ich drodze nie staną legislacyjne ani mentalnościowe przeszkody - w niesamowitym tempie poprawiają i ubogacają jakość naszego życia, oferując nam narzędzia, które w konkretnej, funkcjonalnej formie nie śniły się nawet najbardziej pomysłowym twórcom fikcji naukowej (iPad, Facebook, Kickstarter, druk przestrzenny, itp.), a także idee, o których nie śniło się nawet najbardziej pomysłowym filozofom (Wikipedia, Bitcoin, itp.). Niejako mimochodem obnażają one również niewydolność, archaiczność i prymitywizm tradycyjnych ośrodków "wielkich" działań społecznych, takich jak polityka czy bismarkowsko rozumiana edukacja.
Innymi słowy, obecne czasy mają szansę stać się autentycznie wielkimi właśnie z uwagi na pozbycie się wszelkich pretensji do bycia "wielkimi" w tradycyjnym tego słowa rozumieniu, wraz z jego hierarchicznością, patosem i uniformizacyjno-kolektywistyczno-totalitarnymi tendencjami. To być może jedna z największych do tej pory, nawet jeśli nie do końca uświadomionych, zasług spuścizny klasycznego liberalizmu. Warto zdać sobie z tego w pełni sprawę, aby tę szansę w pełni wykorzystać.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment