W momencie, gdy libertarianie zestawiają wady polityki z zaletami przedsiębiorczości i postulują zastępowanie polityki przedsiębiorczością jako najskuteczniejszą metodę poprawiania dobrobytu społecznego, spotykają się oni czasem z uwagą, że demonizują polityków i idealizują przedsiębiorców, a przecież przedsiębiorcom również zdarza się kraść, oszukiwać, eliminować konkurencję nieuczciwymi metodami, itp.
Uwaga ta świadczy o niezrozumieniu istoty argumentu. Owszem, niektórym przedsiębiorcom zdarza się popełniać wszystkie wspomniane wyżej niechlubne uczynki, z definicji stanowią one jednak sprzeniewierzenie się etosowi zawodu przedsiębiorcy - innymi słowy, przedsiębiorca może doskonale spełniać swoją funkcję nie angażując się w żadną z wymienionych wyżej nieetycznych czynności, a można wręcz powiedzieć, że w takim stopniu, w jakim to czyni, przestaje być przedsiębiorcą, a staje się lobbystą, aferzystą, plutokratą, itp.
Polityk natomiast z definicji musi angażować się we wszystkie wymienione wyżej nieetyczne czynności - źródłem utrzymania polityka jest z definicji siłowo zagarnięte mienie produktywnych jednostek, źródłem jego wpływu na życie społeczne jest z definicji kontrola nad monopolistycznym aparatem przemocy, itd. Innymi słowy, w przeciwieństwie do przedsiębiorcy, w im większym stopniu angażuje się on we wspomniane wyżej nieetyczne czynności, w tym większym stopniu jest sensu stricto politykiem.
Podsumowując, to nie libertarianie demonizują polityków i idealizują przedsiębiorców - to politycy z definicji demonizują się sami, a przedsiębiorcy z definicji przestają być przedsiębiorcami w takim stopniu, w jakim odbiegają moralnie od przedsiębiorczego ideału.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment