Ci, którzy uważają, że stan libertariańskiej anarchii musi doprowadzić do konfliktu o władzę pomiędzy zbrojnymi gangami popełniają błąd traktowania libertariańskiej anarchii jako "bezpaństwowego etatyzmu", tzn. sytuacji, w której terytorialny monopol przemocy znika, ale wszystko inne, włącznie z mentalnością, która legitymizuje jego istnienie, pozostaje bez zmian.
Praktycznie każdy teoretyk libertariańskiego anarchizmu twierdzi natomiast, że skuteczne i trwałe zniknięcie terytorialnych monopoli przemocy i wszystkich powiązanych z nimi szkodliwych zjawisk może nastąpić wyłącznie wtedy, gdy etatyzm - światopogląd legitymizujący, a często wręcz gloryfikujący istnienie tychże monopoli - stanie się wystarczająco niepopularny.
Warto wyobrazić sobie "abolicję bez abolicjonizmu" jako analogiczny scenariusz, w ramach którego obalenie dotychczasowych posiadaczy niewolników natychmiast skutkuje pojawieniem się kandydatów na ich następców, konkurujących między sobą o kontrolę nad świeżo uwolnionymi byłymi niewolnikami. Następnie warto zastanowić się, czym ten scenariusz różni się od tego, który miał miejsce w historii - tzn. od tego, w ramach którego szeroko rozpowszechniona akceptacja dla abolicjonizmu została słusznie uznana za warunek konieczny skutecznego i trwałego zniesienia niewolnictwa.
Podsumowując, teoretycy libertariańskiego anarchizmu zdają sobie w pełni sprawę z przyrodzonej niestabilności bezpaństwowego etatyzmu (zwanego również "upadłą państwowością"), ale jednocześnie są oni jedynymi osobami świadomymi faktu, iż bezpaństwowy libertarianizm (antyetatyzm) jest stanem rzeczy jakościowo całkowicie odmiennym, zwłaszcza pod względem stabilności.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Doskonały tekst! Nie dało się tego prościej i bardziej dobitnie przedstawić. Agresja jest zawsze zła i nie ma dla niej żadnego usprawiedliwienia. Warto zawsze monitorować i piętnować agresywne działania jednostek i grup, szczególnie tych najbardziej wpływowych, co też robimy na portalu: http://gazetaliberty.com/
ReplyDelete