Na przestrzeni wieków powstało wiele przekonań, doktryn i światopoglądów, które zasługiwały na miano idiotycznych, ale dopiero stosunkowo niedawno ludzkość doczekała się stanowiska, które można nazwać z pełną odpowiedzialnością "idiotyzmem doskonałym", tzn. wzorcowym wręcz amalgamatem wszelkich ćwierćinteligenckich zabobonów, karykatur, mrzonek i absurdów dotyczących, nomen omen, kwestii rozumności.
Otóż owym "idiotyzmem doskonałym" jest szczera wiara w tzw. egzystencjalne zagrożenie dla ludzkości związane z powstaniem domniemanej "silnej sztucznej inteligencji", zawierająca w sobie imponująco kompletny zestaw metafizycznych oraz epistemologicznych przesądów, płycizn i wulgaryzacji. Wśród najistotniejszych z nich można wymienić choćby te:
1. Utożsamienie inteligencji ze zdolnościami obliczeniowymi.
2. Przekonanie, że rozwój potencjału intelektualnego nie wymaga konfrontacji z unikatowymi i wciąż nowymi doświadczeniami, a jedynie coraz szybszego kręcenia się w kołowrotku przetwórstwa danych.
3. Przekonanie, że powyżej wystarczająco wysokiego progu zdolności obliczeniowych następuje przejście ilości w jakość.
4. Przekonanie, że powyżej wystarczająco wysokiego progu mechanicznej złożoności następuje przekształcenie przedmiotu w podmiot.
5. Twierdzenie, że wyborem inteligentnym - albo nawet oczywiście inteligentnym, a zatem domyślnym - jest fizyczna eliminacja bytu mniej inteligentnego przez byt bardziej inteligentny, co sugeruje, że wzorem intelektualnej doskonałości ma być algorytmiczny doktor Mengele.
6. Twierdzenie, że kwintesencją wysoce inteligentnych zachowań jest prymitywne, eliminacyjne rozpychanie się w fizycznej przestrzeni.
Podsumowując, strach przed powstaniem algorytmicznego bożka zagłady stanowi doskonałą ilustrację zawstydzającego ślepego zaułka, w jaki potrafi zabrnąć człowiek pozbawiony wszelkich intelektualnych narzędzi służących dokonywaniu przemyślanej refleksji nad tym, co czyni go unikatowym mieszkańcem świata rzeczy widzialnych.
Pociechą jest jednak w tym kontekście świadomość, że w czasach, gdy samozwańczy "intelektualiści" gotowi są na poważnie głosić powyższe niedorzeczności, szerokie masy nie dbają już w najmniejszym stopniu o opinie "intelektualistów". Innymi słowy, nawet jeśli czasem bezmyślnie powtarzają podobne opinie zasłyszane w środkach masowego przekazu, w praktyce machają na nie ręką i żyją tak, jakby nigdy nie miały z nimi styczności.
Żenujący uwiąd myślenia o myśleniu ma zatem tę jasną stronę, że niemal nikt nie myśli traktować go jako czegoś przemyślanego. To zaś prowadzi do wniosku, że w czasach straszenia ludzkości zagładą ze strony "silnej sztucznej inteligencji" ludzkości nie grozi przynajmniej zagłada ze strony silnej naturalnej głupoty wdrażającej przy aprobacie mas swoje kolejne "zbawcze plany".
Może to niewiele, niemniej należy docenić fakt, że w ostatecznym rachunku straszenie fantastycznonaukowymi dystopiami okazuje się dużo bardziej daremne, niż uwodzenie kolektywistycznymi utopiami - a jako że również to ostatnie wytraciło już swój intelektualnie uwodzicielski potencjał, można zachowywać nadzieję, że za skutki swojej ewentualnej bezmyślności każdy będzie w coraz większym stopniu odpowiadał wyłącznie osobiście. Ze względów moralnych jest to zaś stan ze wszech miar pożądany - nawet jeśli dotarło się do niego w sposób niezamierzony.
Sunday, March 2, 2025
Friday, February 28, 2025
"Wokizm" i "MAGA-izm", czyli antycywilizacyjna rewolucja i acywilizacyjna kontrrewolucja
"Wokizm" to diaboliczna inwersja chrześcijaństwa (domaganie się od innych pokuty i zadośćuczynienia za urojone własne krzywdy, promocja wszelkich wypaczeń jako szydercza parodia zasady "ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi" itd.), podczas gdy "MAGA-izm" to kompletnie zdesakralizowane pogaństwo (plemienny tryumfalizm, kiczowata ostentacja, tromtadracka bufonada i szamański technokratyzm spod bandery "cyfrowej reindustrializacji").
Przy czym, co kluczowe, owe dwa pozornie skonfliktowane zjawiska prezentują się w powyższy sposób na użytek masowy, gdyż w swojej wersji "elitarnej" oba mają charakter gnostycko-okultystyczny: "wokizm" to dążenie do samoubóstwienia wyrażające się w chęci obalenia obiektywnego porządku rzeczywistości, podczas gdy "MAGA-izm" to dążenie do samoubóstwienia wyrażające się w chęci zawładnięcia obiektywnym porządkiem rzeczywistości.
Ten pierwszy, jako kulminacja antycywilizacyjnej rewolucji, utorował drogę temu drugiemu, który jest kulminacją acywilizacyjnej kontrrewolucji nie torującej już drogi niczemu. Stąd trudno o lepszy "negatywny" wyznacznik właściwego postępowania niż skrupulatne trzymanie się z dala od wszelkich zjawisk tchnących bądź to Scyllą "wokizmu", bądź Charybdą "MAGA-izmu" (we wszelkich swych lokalnych odmianach).
To z kolei może się okazać kluczem do odnalezienia "pozytywnego" wyznacznika właściwego postępowania, a więc nie tylko do opuszczenia manowców, ale też do wejścia na drogę wiodącą do prawdy, a nawet na Drogę wiodącą do Prawdy. Wszakże najłatwiej może być odnaleźć pszenicę wtedy, gdy - na zasadzie kontrastu - wszelkie gatunki kąkolu plenią się wokół ze szczególną obfitością. Tego pozostaje życzyć wszystkim, którzy wyrażają szczerą wolę wydostania się z kąkolowego gąszczu, a więc uzyskania tego rodzaju wolności, której nikt już nie może im odebrać.
Przy czym, co kluczowe, owe dwa pozornie skonfliktowane zjawiska prezentują się w powyższy sposób na użytek masowy, gdyż w swojej wersji "elitarnej" oba mają charakter gnostycko-okultystyczny: "wokizm" to dążenie do samoubóstwienia wyrażające się w chęci obalenia obiektywnego porządku rzeczywistości, podczas gdy "MAGA-izm" to dążenie do samoubóstwienia wyrażające się w chęci zawładnięcia obiektywnym porządkiem rzeczywistości.
Ten pierwszy, jako kulminacja antycywilizacyjnej rewolucji, utorował drogę temu drugiemu, który jest kulminacją acywilizacyjnej kontrrewolucji nie torującej już drogi niczemu. Stąd trudno o lepszy "negatywny" wyznacznik właściwego postępowania niż skrupulatne trzymanie się z dala od wszelkich zjawisk tchnących bądź to Scyllą "wokizmu", bądź Charybdą "MAGA-izmu" (we wszelkich swych lokalnych odmianach).
To z kolei może się okazać kluczem do odnalezienia "pozytywnego" wyznacznika właściwego postępowania, a więc nie tylko do opuszczenia manowców, ale też do wejścia na drogę wiodącą do prawdy, a nawet na Drogę wiodącą do Prawdy. Wszakże najłatwiej może być odnaleźć pszenicę wtedy, gdy - na zasadzie kontrastu - wszelkie gatunki kąkolu plenią się wokół ze szczególną obfitością. Tego pozostaje życzyć wszystkim, którzy wyrażają szczerą wolę wydostania się z kąkolowego gąszczu, a więc uzyskania tego rodzaju wolności, której nikt już nie może im odebrać.
Labels:
gnostycyzm,
kontrrewolucja,
rewolucja,
samoubóstwienie
Saturday, February 15, 2025
Obietnica ludzkiego samoubóstwienia, czyli odwieczne i ostateczne ideologiczne oszustwo
Co jest wspólnym ideologicznym mianownikiem kliki z Davos i koryfeuszy Doliny Krzemowej, depopulacyjnych ekologistów i promiskuitycznych techno-oligarchów, scjentystycznych "inżynierów społecznych" i newage'owskich heroldów "złotego wieku", neomarksistowskich mizantropów i hurraoptymistycznych apostołów "ewangelii dobrobytu" oraz paneuropejskich wyznawców "globalnego braterstwa" i waszyngtońskich czy pekińskich rzeczników nacjonalistycznego populizmu i "realizmu geopolitycznego"?
Otóż jest nim wiara w "cyfrową świadomość", "osobliwość technologiczną", "transhumanizm" i im podobne zjawiska skupiające się w centralnym punkcie, jakim jest fantastycznonaukowe samoubóstwienie człowieka czy też stworzenie "ziemskiego raju" przy współpracy z wyczekiwanym algorytmicznym bożkiem. Stąd, niezależnie od tego, jakie bieżące przetasowania dokonują się na wielkiej scenie teatralnej zwanej "globalną polityką", zwłaszcza dziś - w erze ostatecznego więdnięcia wszelkich utopijnych wizji i ideologicznych obłędów - należy mieć się szczególnie na baczności przed tym ostatnim, konsensualnie fetowanym ideologiczno-wizyjnym wabikiem, do którego w tym czy innym stopniu zdają się lgnąć nawet najbardziej zblazowani głosiciele "końca historii".
Wabik ten jest bowiem niczym innym, jak technokratyczno-postmodernistyczną repliką najbardziej odwiecznej wizji ludzkiego samoubóstwienia, czyli "zjedzenia owocu z drzewa wiedzy" czy też zbudowania wieży Babel sięgającej niebios - wizji, która, jeśli potraktować ją wystarczająco poważnie, rzeczywiście kończy się każdorazowo "końcem historii". Skoro więc wszystkie pozornie skonfliktowane "władze i zwierzchności" stręczą mniej lub bardziej otwarcie ten jeden cel jako "strategiczny priorytet" albo przynajmniej urzekającą melodię przyszłości, zachowywanie wobec niego daleko posuniętego dystansu wydaje się stanowić minimum zdrowego rozsądku niezbędnego do tego, żeby nie skończyć z "pomieszanym językiem" czy też dużo gorszym uszczerbkiem na ciele, duszy i rozumie.
Byłby to wszakże finalny krok w zakresie nieulegania żadnej formie syreniego śpiewu uprawianego przez domorosłych "władców świata" - a tym samym finalny krok na drodze do wykształcenia w sobie wewnętrznej wolności, która pozwala niezawodnie oddzielić to, co możliwe, a więc potencjalnie dobre, od tego, co niemożliwe, a więc z konieczności rujnująco złe, jeśli z przekonaniem po to sięgnąć.
Otóż jest nim wiara w "cyfrową świadomość", "osobliwość technologiczną", "transhumanizm" i im podobne zjawiska skupiające się w centralnym punkcie, jakim jest fantastycznonaukowe samoubóstwienie człowieka czy też stworzenie "ziemskiego raju" przy współpracy z wyczekiwanym algorytmicznym bożkiem. Stąd, niezależnie od tego, jakie bieżące przetasowania dokonują się na wielkiej scenie teatralnej zwanej "globalną polityką", zwłaszcza dziś - w erze ostatecznego więdnięcia wszelkich utopijnych wizji i ideologicznych obłędów - należy mieć się szczególnie na baczności przed tym ostatnim, konsensualnie fetowanym ideologiczno-wizyjnym wabikiem, do którego w tym czy innym stopniu zdają się lgnąć nawet najbardziej zblazowani głosiciele "końca historii".
Wabik ten jest bowiem niczym innym, jak technokratyczno-postmodernistyczną repliką najbardziej odwiecznej wizji ludzkiego samoubóstwienia, czyli "zjedzenia owocu z drzewa wiedzy" czy też zbudowania wieży Babel sięgającej niebios - wizji, która, jeśli potraktować ją wystarczająco poważnie, rzeczywiście kończy się każdorazowo "końcem historii". Skoro więc wszystkie pozornie skonfliktowane "władze i zwierzchności" stręczą mniej lub bardziej otwarcie ten jeden cel jako "strategiczny priorytet" albo przynajmniej urzekającą melodię przyszłości, zachowywanie wobec niego daleko posuniętego dystansu wydaje się stanowić minimum zdrowego rozsądku niezbędnego do tego, żeby nie skończyć z "pomieszanym językiem" czy też dużo gorszym uszczerbkiem na ciele, duszy i rozumie.
Byłby to wszakże finalny krok w zakresie nieulegania żadnej formie syreniego śpiewu uprawianego przez domorosłych "władców świata" - a tym samym finalny krok na drodze do wykształcenia w sobie wewnętrznej wolności, która pozwala niezawodnie oddzielić to, co możliwe, a więc potencjalnie dobre, od tego, co niemożliwe, a więc z konieczności rujnująco złe, jeśli z przekonaniem po to sięgnąć.
Labels:
ideologia,
samoubóstwienie,
transhumanizm,
utopia,
wieża babel
Friday, February 14, 2025
Technokracja elitarystyczna a technokracja ludowa, czyli o zastępowaniu postrachu przynętą
Wielu się wydaje, że wraz z reżimową zmianą w Waszyngtonie trwale zostało oddalone widmo groteskowej davosowskiej technokracji spod znaku "cyfrowych walut banków centralnych" wypłacanych wyłącznie tym, którzy zachowują "standardy ESG" i "zasady DEI" oraz dbają o minimalizację swojego "śladu węglowego" i regularne zastrzykiwanie się wszelkimi nakazanymi preparatami genowymi.
Tymczasem nie dość wielu bierze pod uwagę, że owa wizja davosowskiego piekła na ziemi została stworzona i rozpropagowana nie jako faktycznie wdrażany plan, ale jako ideologiczny odgromnik skupiający na sobie odrazę coraz większej części globalnego społeczeństwa, który będzie można w odpowiednim momencie schować do lamusa i zastąpić go czymś równie niebezpiecznym, ale sprawiającym pobieżne wrażenie zdroworozsądkowej alternatywy.
Bo czyż nie właśnie czymś takim jest DOGE-owska technokracja spod znaku "sztucznej inteligencji" dbającej o jawność każdego wydatkowanego dolara w imię "rządowej efektywności" i "walki z marnotrawstwem", a także stręcząca "identyfikację biometryczną" jako rzekome panaceum na coraz większe zdolności algorytmów w zakresie łamania i wykradania haseł? Nietrudno wszakże się domyślić, że w dobie tak bliskich związków "wielkiego państwa" i "wielkiego biznesu" (zwłaszcza z sektora bankowo-rozliczeniowego) owa jawność każdego wydatkowanego dolara ma docelowo objąć nie tyle każdego biurokratę, co każdego konsumenta, przypisując mu przy tej okazji niesławną "cyfrową tożsamość" - a wszystko to przy aprobacie samozwańczych zwolenników zrównoważonego budżetu i ograniczonego rządu.
Komu się zatem wydaje, że pączkującemu "systemowi bestii" został już zadany śmiertelny cios, niech zastanowi się poważnie nad tym, czy przypadkiem ów system nie dokonał kontrolowanego wycofania swojego elitarystyczno-diabolicznego oblicza, by zacząć się wdzięczyć do mas przy użyciu przybranego na tę okazję oblicza ludowo-mesjańskiego. Tylko wtedy bowiem będzie można uznać, że zachowuje się stosowną trzeźwość i czujność, która jest niezbędna, by nad owym systemem ostatecznie i prawdziwie zwyciężyć.
Tymczasem nie dość wielu bierze pod uwagę, że owa wizja davosowskiego piekła na ziemi została stworzona i rozpropagowana nie jako faktycznie wdrażany plan, ale jako ideologiczny odgromnik skupiający na sobie odrazę coraz większej części globalnego społeczeństwa, który będzie można w odpowiednim momencie schować do lamusa i zastąpić go czymś równie niebezpiecznym, ale sprawiającym pobieżne wrażenie zdroworozsądkowej alternatywy.
Bo czyż nie właśnie czymś takim jest DOGE-owska technokracja spod znaku "sztucznej inteligencji" dbającej o jawność każdego wydatkowanego dolara w imię "rządowej efektywności" i "walki z marnotrawstwem", a także stręcząca "identyfikację biometryczną" jako rzekome panaceum na coraz większe zdolności algorytmów w zakresie łamania i wykradania haseł? Nietrudno wszakże się domyślić, że w dobie tak bliskich związków "wielkiego państwa" i "wielkiego biznesu" (zwłaszcza z sektora bankowo-rozliczeniowego) owa jawność każdego wydatkowanego dolara ma docelowo objąć nie tyle każdego biurokratę, co każdego konsumenta, przypisując mu przy tej okazji niesławną "cyfrową tożsamość" - a wszystko to przy aprobacie samozwańczych zwolenników zrównoważonego budżetu i ograniczonego rządu.
Komu się zatem wydaje, że pączkującemu "systemowi bestii" został już zadany śmiertelny cios, niech zastanowi się poważnie nad tym, czy przypadkiem ów system nie dokonał kontrolowanego wycofania swojego elitarystyczno-diabolicznego oblicza, by zacząć się wdzięczyć do mas przy użyciu przybranego na tę okazję oblicza ludowo-mesjańskiego. Tylko wtedy bowiem będzie można uznać, że zachowuje się stosowną trzeźwość i czujność, która jest niezbędna, by nad owym systemem ostatecznie i prawdziwie zwyciężyć.
Labels:
ai,
dei,
efektywność,
esg,
inwigilacja,
technokracja
Thursday, January 23, 2025
"Polityczny mesjanizm" zawsze pochodzi od złego
Wyjątkowo nisko upadł świat, w którym głoszenie tautologicznych wręcz oczywistości o istnieniu wyłącznie dwóch płci czy masowe zwalnianie zawodowych darmozjadów od „różnorodności i inkluzywności” ma czynić z kogoś bohatera czy zwiastuna nadziei. Wszakże na tym właśnie ta prymitywnie teatralna rozgrywka polega: zły glina i dobry glina, niszczyciel i podstawiony odnowiciel, emancypator „trzeciej płci” albo stręczyciel czipów mózgowych, importer gangów narkotykowych albo dewastator międzynarodowego handlu itd. Tym pilniej należy więc obecnie zachowywać trzeźwość, czuwać i nie dawać się wyprowadzać w pole żadnemu „politycznemu mesjanizmowi”, który zawsze pochodzi od złego - oczyszczenie tego monstrualnego bałaganu jest już bliskie, ale nie dokona go żaden samozwańczy ziemski zbawca.
Sunday, January 12, 2025
Proces degeneracji ludzkiego stosunku do prawdy
Gdy człowiek czyni pępkiem świata swój rozum, wówczas porzuca poznawanie prawdy, uznając, że musi ją raczej zrekonstruować. Gdy, zawiedziony swoim rozumem, czyni pępkiem świata swoje zmysły, wówczas porzuca rekonstruowanie prawdy, uznając, że może ją jedynie interpretować. Gdy, zawiedziony swoimi zmysłami, czyni pępkiem świata swoje resentymenty, wówczas porzuca interpretowanie prawdy, uznając, że najwyższa pora ją zmienić. A gdy, zawiedziony swoimi resentymentami, czyni pępkiem świata swoje kaprysy, wówczas porzuca zmienianie prawdy, uznając, że pozostaje mu ją sobie stworzyć. I wówczas prawdzie pozostaje postawić go do pionu tak stanowczo, żeby poznał ją raz na zawsze.
Tuesday, December 31, 2024
Niech każdy kolejny rok sprzyja coraz większej wolności od wpływu agendy "ducha tego świata"
W roku 2021 znaczna część ludzkości zdała sobie sprawę z tego, że globalnie skonsolidowany system polityczno-biurokratyczno-ideologiczny usiłuje przeforsować w przyspieszonym tempie bezceremonialnie niszczycielską, antyludzką agendę.
W roku 2022 znaczna część ludzkości postawiła się najbardziej podówczas nachalnemu elementowi wzmiankowanej agendy, jakim był totalitaryzm hipochondryczny i związane z nim "zalecenia" stręczone przez nieprzejrzyste globalne ośrodki wpływu.
W roku 2023 znaczna część ludzkości zaczęła pojmować, że w zbrojnych konfliktach inicjowanych sukcesywnie w głównych światowych punktach zapalnych nie ma żadnych "dobrych stron" ani świętych krów, których nie należy krytykować.
Natomiast w roku właśnie mijającym znaczna część ludzkości przestała pobłażać dewiacyjno-bluźnierczemu gaslightingowi uprawianemu przez globalne środki masowego przekazu, czego wymownym przykładem był przeważająco i głęboko negatywny odbiór hucpy, która rozegrała się na otwarciu niesławnej olimpiady w Paryżu.
Podsumowując, na przestrzeni ostatnich kilku lat znaczna część ludzkości konsekwentnie wyzwalała się spod propagandowego wpływu rozmaitych elementów globalnej agendy ucieleśniającej "ducha tego świata". Jest to wysoce pokrzepiający rozwój wydarzeń, niemniej należy zadbać o to, aby nie pozwolił on ludziom dobrej woli osiąść na laurach i nie znieczulił ich na naturę kluczowego wyzwania w roku nadchodzącym, jakim jest nie ulegnięcie bałamuctwom prokurowanym przez pseudopatriotyczno-protekcjonistyczno-technotriumfalistyczną "kontrolowaną opozycję" wobec wspomnianej wyżej agendy, która to "opozycja" odtrąbiła swoje teatralne zwycięstwo w czasie listopadowych wyborów w USA.
Pozostaje więc życzyć czytelnikom u progu nowego roku, żeby zachowywali niezmąconą baczność i roztropność w stosunku do wszelkich "władz i zwierzchności" tego świata, w których nie ma wybawienia - niezależnie od postaci, jaką w swojej przewrotności postanowią przybrać.
W roku 2022 znaczna część ludzkości postawiła się najbardziej podówczas nachalnemu elementowi wzmiankowanej agendy, jakim był totalitaryzm hipochondryczny i związane z nim "zalecenia" stręczone przez nieprzejrzyste globalne ośrodki wpływu.
W roku 2023 znaczna część ludzkości zaczęła pojmować, że w zbrojnych konfliktach inicjowanych sukcesywnie w głównych światowych punktach zapalnych nie ma żadnych "dobrych stron" ani świętych krów, których nie należy krytykować.
Natomiast w roku właśnie mijającym znaczna część ludzkości przestała pobłażać dewiacyjno-bluźnierczemu gaslightingowi uprawianemu przez globalne środki masowego przekazu, czego wymownym przykładem był przeważająco i głęboko negatywny odbiór hucpy, która rozegrała się na otwarciu niesławnej olimpiady w Paryżu.
Podsumowując, na przestrzeni ostatnich kilku lat znaczna część ludzkości konsekwentnie wyzwalała się spod propagandowego wpływu rozmaitych elementów globalnej agendy ucieleśniającej "ducha tego świata". Jest to wysoce pokrzepiający rozwój wydarzeń, niemniej należy zadbać o to, aby nie pozwolił on ludziom dobrej woli osiąść na laurach i nie znieczulił ich na naturę kluczowego wyzwania w roku nadchodzącym, jakim jest nie ulegnięcie bałamuctwom prokurowanym przez pseudopatriotyczno-protekcjonistyczno-technotriumfalistyczną "kontrolowaną opozycję" wobec wspomnianej wyżej agendy, która to "opozycja" odtrąbiła swoje teatralne zwycięstwo w czasie listopadowych wyborów w USA.
Pozostaje więc życzyć czytelnikom u progu nowego roku, żeby zachowywali niezmąconą baczność i roztropność w stosunku do wszelkich "władz i zwierzchności" tego świata, w których nie ma wybawienia - niezależnie od postaci, jaką w swojej przewrotności postanowią przybrać.
Subscribe to:
Posts (Atom)